Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten głaz mógł kogoś zabić!

Paweł WIĘCEK [email protected]
Samochód pana Dariusza przed remontowaną wieżyczką.
Samochód pana Dariusza przed remontowaną wieżyczką. Dariusz Biesaga
Kamień wielkości wiadra spadł z remontowanej wieżyczki przy kieleckim dworcu PKP na dwa samochody.

Historia, od której włos się jeży na głowie. Spadający głaz niszczy auto Dariusza Biesagi. Gdyby mężczyzna skończył pracę tak jak zwykle, mógłby już nie żyć. - Mam szczęście, że zostałem dłużej - mówi. Teraz walczy o odszkodowanie.

Pan Dariusz w piątek przyjechał do pracy tuż po godzinie siódmej. Swoją leciwą, ale, jak podkreśla, niezawodną "polówkę" w rzadko spotykanej hiszpańskiej wersji, stawia jak zwykle obok remontowanej wieżyczki przy kieleckim dworcu PKP, w sąsiedztwie budki z fast-foodem. I idzie do pracy.

MIAŁ FARTA

Tuż przed godziną 15 kolega informuje pana Dariusza, że jego volkswagen uległ zniszczeniu. - Gdy zobaczyłem, co się stało, byłem w szoku. Dodaje, że kierowca drugiego uszkodzonego auta również doznał silnego wstrząsu. - On i jego żona otarli się o śmierć. Ja miałem szczęście, że dyrekcja nas zatrzymała, bo inaczej… Nie chcę o tym myśleć - opowiada.

Pan Dariusz twierdzi, że żadnej taśmy grodzącej teren budowy nie było, choć i tak zaparkował w bezpiecznej, jak sądził wtedy, odległości. Wczoraj skontaktował się z nim kierownik budowy proponując rekompensatę za poniesione szkody. - Zaproponował tysiąc złotych, ale ja wyceniłem straty na 1,5 tysiąca. Nie zgodził się i powiedział, żebym dochodził swoich roszczeń na drodze sądowej. Nie podał mi żadnych danych - ubolewa mężczyzna.

CHCE WYŁUDZIĆ?

Inną wersję zdarzeń prezentuje Edward Borycki, kierownik ekipy remontującej obiekt. - Taśma była, ale ktoś ją zerwał. Mam na to świadków. Obaj panowie stanęli przy samym rusztowaniu i wjechali na teren budowy. Nie powinni tu parkować - mówi.

Kierownik przyznaje, że próbował polubownie załatwić sprawę z panem Dariuszem. - Zaproponowałem mu równowartość samochodu, czyli 1,2 tysiąca złotych, ale nie przyjął tego. Z panem z drugiego auta dogadałem się bez problemu. Dziś daję mu kasę do ręki, spisujemy umowę i tyle. Wcześniej było tak z samochodem należącym do kolei, który też został uszkodzony przez kamień. Pan Dariusz chce wyłudzić pieniądze. Ja chciałem to załatwić po ludzku - przekonuje Borycki.

Wyjaśnieniem sprawy obiecał się zająć Krzyszof Miernik, wicedyrektor Miejskiego Zarządu Budynków, który administruje wieżyczką. - Po zapoznaniu się z dokumentami podejmiemy odpowiednie działania - obiecuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie