Historia, od której włos się jeży na głowie. Spadający głaz niszczy auto Dariusza Biesagi. Gdyby mężczyzna skończył pracę tak jak zwykle, mógłby już nie żyć. - Mam szczęście, że zostałem dłużej - mówi. Teraz walczy o odszkodowanie.
Pan Dariusz w piątek przyjechał do pracy tuż po godzinie siódmej. Swoją leciwą, ale, jak podkreśla, niezawodną "polówkę" w rzadko spotykanej hiszpańskiej wersji, stawia jak zwykle obok remontowanej wieżyczki przy kieleckim dworcu PKP, w sąsiedztwie budki z fast-foodem. I idzie do pracy.
MIAŁ FARTA
Tuż przed godziną 15 kolega informuje pana Dariusza, że jego volkswagen uległ zniszczeniu. - Gdy zobaczyłem, co się stało, byłem w szoku. Dodaje, że kierowca drugiego uszkodzonego auta również doznał silnego wstrząsu. - On i jego żona otarli się o śmierć. Ja miałem szczęście, że dyrekcja nas zatrzymała, bo inaczej… Nie chcę o tym myśleć - opowiada.
Pan Dariusz twierdzi, że żadnej taśmy grodzącej teren budowy nie było, choć i tak zaparkował w bezpiecznej, jak sądził wtedy, odległości. Wczoraj skontaktował się z nim kierownik budowy proponując rekompensatę za poniesione szkody. - Zaproponował tysiąc złotych, ale ja wyceniłem straty na 1,5 tysiąca. Nie zgodził się i powiedział, żebym dochodził swoich roszczeń na drodze sądowej. Nie podał mi żadnych danych - ubolewa mężczyzna.
CHCE WYŁUDZIĆ?
Inną wersję zdarzeń prezentuje Edward Borycki, kierownik ekipy remontującej obiekt. - Taśma była, ale ktoś ją zerwał. Mam na to świadków. Obaj panowie stanęli przy samym rusztowaniu i wjechali na teren budowy. Nie powinni tu parkować - mówi.
Kierownik przyznaje, że próbował polubownie załatwić sprawę z panem Dariuszem. - Zaproponowałem mu równowartość samochodu, czyli 1,2 tysiąca złotych, ale nie przyjął tego. Z panem z drugiego auta dogadałem się bez problemu. Dziś daję mu kasę do ręki, spisujemy umowę i tyle. Wcześniej było tak z samochodem należącym do kolei, który też został uszkodzony przez kamień. Pan Dariusz chce wyłudzić pieniądze. Ja chciałem to załatwić po ludzku - przekonuje Borycki.
Wyjaśnieniem sprawy obiecał się zająć Krzyszof Miernik, wicedyrektor Miejskiego Zarządu Budynków, który administruje wieżyczką. - Po zapoznaniu się z dokumentami podejmiemy odpowiednie działania - obiecuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?