Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten "lwi pazur" był mi potrzebny - twierdzi zdobywczyni trzeciego miejsca w plebiscycie Lekarz Roku 2008

Redakcja
Dorota Adamczyk-Krupska (pierwsza z prawej) zawsze podkreśla, że praca w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, to praca zespołowa: ratowanie ludzkiego życia jest zasługą lekarza, ale także pielęgniarek, ratowników medycznych, laborantów.
Dorota Adamczyk-Krupska (pierwsza z prawej) zawsze podkreśla, że praca w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, to praca zespołowa: ratowanie ludzkiego życia jest zasługą lekarza, ale także pielęgniarek, ratowników medycznych, laborantów. A. Piekarski
Dorota Adamczyk-Krupska, kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, trzecia w plebiscycie "Lekarz Roku 2008"

Beata Alukiewicz: * Nie pochodzi pani z lekarskiej rodziny, za to można powiedzieć, że z lekarskiej klasy. Czy to oznacza, że wybór medycyny, to był jakiś trend, moda?
Dorota Adamczyk-Krupska: - Nie, na pewno nie, chociaż faktycznie kończyłam w kieleckim II liceum imienia Śniadeckiego klasę o profilu biologiczno-chemicznym, a te przedmioty nie tylko stały na wysokim poziomie, ale należały do moich ulubionych. Prawdą też jest, że bardzo dużo moich kolegów, koleżanek na tę medycynę się wybierało i dziś są znanymi lekarzami w Kielcach lub gdzieś w Polsce, jak chociażby Paweł Półrola, Edyta Tokarska, Małgorzata Paśnik, Jarek Salwowski. Jednak podstawą mojej decyzji była chęć pomagania ludziom, walki z niemocą, chorobą, zagrożeniem życia. Stąd też kolejny wybór, tym razem specjalizacji internistycznej.

Dorota Adamczyk-Krupska

Dorota Adamczyk-Krupska

Specjalista chorób wewnętrznych, kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, w którym pracuje od 20 lat. Przez siedem lat pełniła też dyżury w kieleckim pogotowiu ratunkowym. Jak sama przyznaje, interna ją fascynowała od początku, ale dodatkowo potrzebowała tego "lwiego pazura", patrzenia jak efekty interwencji lekarskiej są widoczne niemal z minuty na minutę. Stąd właśnie pomysł drugiej specjalizacji - medycyny ratunkowej. Z tej dziedziny pisze też pracę doktorską. Absolwenta II Liceum Ogólnokształcącego w Kielcach i Akademii Medycznej w Lublinie. Jest żoną inżyniera budowlanego, matką trojga dzieci: Konrada studiującego na I roku Politechniki Świętokrzyskiej oraz ośmioipółletnich bliźniaków - Ani i Krzysia. Lubi podróże, dobrą książkę i pieczenie, nie przepada za to za gotowaniem.

* Najbardziej znany polski kardiochirurg profesor Zbigniew Religa w jednym z ostatnich wywiadów też przyznał, że chciał być internistą, że to właśnie ogólne spojrzenie na chorego, na jego problem, daje najwięcej satysfakcji.
- To prawda, że interna jest królową medycyny. Ale przyznam, że mnie był jeszcze potrzebny ten "lwi pazur", ta możliwość, czy raczej chęć zobaczenia efektów pracy lekarza niemal od razu, z minuty na minutę. I dlatego decyzja o pełnieniu dyżurów w pogotowiu ratunkowym i robienie drugiej specjalizacji z medycyny ratunkowej. Na wszystkich oddziałach ratuje się ludzkie życie, ale właśnie w takich placówkach, jak pogotowie, szpitalne oddziały ratunkowe czy izby przyjęć, jest to widoczne najszybciej.

* Chyba jednak nie jest to prosta praca? Czasami może nawet niewdzięczna?
- To prawda, że lekko nie jest. Proszę sobie wyobrazić, że tylko w ubiegłym roku przez nasz SOR przewinęło się 54 tysiące pacjentów! Każdy cierpi, nie wie co się z nim dzieje, chciałby być przyjęty od razu. Ale ja w takim wirze czuję się dobrze, lubię ruch.

* I w takich warunkach można znaleźć czas dla chorego - czas by go wysłuchać, pocieszyć?
- Na pewno można, jak się lubi to, co się robi. Z pacjentem trzeba rozmawiać. Jednak chciałabym bardzo wyraźnie zaznaczyć, że praca w SOR czy izbie przyjęć jest pracą zespołową. Tu wszystko zależy od współpracy przynajmniej kilku lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, laborantów. Dlatego to wyróżnienie czytelników "Echa Dnia", za które jeszcze raz chciałabym bardzo podziękować, traktuję jako docenienie całego zespołu, nie tylko mojej osoby.

* Zostawmy szpital, medycynę. Co zrobi Dorota Adamczyk-Krupska, kiedy przyjdzie czas urlopu?
- Najchętniej wraz z mężem i bliźniakami Anią i Krzysiem, bo syn już jest prawie samodzielny, wyjadę do północnej Francji, na przykład do Bretanii, którą jestem zafascynowana. Wezmę z sobą cztery-pięć książek trzymających w napięciu, jak chociażby Agaty Christie, czy niedawno przeze mnie odkrytej Kathy Reis, antropologa sądowego. Na przemian będę czytać i zwiedzać. A jeżeli czasu będzie nieco mniej, kilka dni, to obowiązkowo, jak od wielu lat, odwiedzę Sopot, Gdańsk - uwielbiam polskie Wybrzeże, a te miasta szczególnie. W zimowe weekendy lubię jeździć na nartach.

* Jest pani też uczuciowo związana z podkieleckimi Piotrkowicami...
- Stamtąd pochodzili moi dziadkowie. Choć sama urodziłam się w Kielcach, to są okolice mojego dzieciństwa, do których wracam z ogromnym sentymentem. Dziadkowie już nie żyją, ale pozostali dalsza rodzina, znajomi, przyjaciele. Mamy gdzie zatrzymać się nawet na dłuższy pobyt, z czego nie ukrywam często korzystamy. Przepiękna okolica, sanktuarium, idealne miejsce na wypoczynek, na spacery, na jazdę na rowerze. Można powiedzieć, że już do tego tęsknię.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie