Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uchodźcy przybywają do Pińczowa. Są wśród nich małe dzieci. Płyną dary. Zobaczcie zdjęcia

Michał Kolera
Michał Kolera
Ania przyjechała z Ukrainy do Pińczowa z mamą. Ma zaledwie 3,5 roku.
Ania przyjechała z Ukrainy do Pińczowa z mamą. Ma zaledwie 3,5 roku. Michał Kolera
Internat Liceum Ogólnokształcącego w Pińczowie przyjmuje kolejnych uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy. Są to głównie kobiety i małe dzieci. Szerokim strumieniem płynie pomoc, którą koordynuje stowarzyszenie Krewcy Ponidzianie. Pińczowianie zanoszą dary i pokazują, że mają wielkie serca.

Uchodźcy z Ukrainy kwaterowani są w internacie Liceum Ogólnokształcącego imienia Hugona Kołłątaja, gdzie jest 57 miejsc. W niedzielę, około 13 było już 20 osób, w tym siedmioro mam. Reszta to dzieci. Najmłodsza dziewczyna ma 3,5 roku. Na miejscu cały czas działają przedstawiciele Krewkich Ponidzian. Od poniedziałku ma zacząć funkcjonować internat przy Zespole Szkół Zawodowych. Dodatkowo cały czas zgłaszają się rodziny, które chcą przyjąć uchodźców do swoich domów i mieszkań.

- Ludzie przynoszą ubrania. Najbardziej potrzeba tych dla nastoletnich dzieci. Męskie ubrania będą przewożone na granicę i tam przekazywane na drugą stronę. Ponadto potrzebujemy środków spożywczych z długim terminem ważności, gotowych do natychmiastowej konsumpcji w warunkach polowych bez gotowania. Dodatkowo artykułów medycznych typu bandaże, środki dezynfekujące, środki przeciwbólowe - informują przedstawiciele stowarzyszenia Krewcy Ponidzianie.

- Ludzie mają wielkie serca, przynoszą nam mnóstwo rzeczy. Mamy zabawki, dzieci mają się gdzie bawić. Jest też katering, organizujemy pralnię - dodają.

Przebywające w internacie kobiety mogą nareszcie odpocząć po doświadczeniach ostatnich dni.

- Jestem z Równego, to w zachodniej Ukrainie. Samo miasto nie było dotknięte wojną, ale chodziły słuchy o grupach dywersyjnych, ludzie się bali. Organizowano obywatelskie oddziały do eliminacji dywersantów. Zdecydowałam się uciekać z obawy o dzieci. Wielu mieszkańców Równego zdecydowało się na ucieczkę. Podróż była bardzo ciężka. Pojechaliśmy samochodem do granicy. Potem musieliśmy iść pieszo. Mój mąż pracuje w pińczowskiej firmie Regesta, jest kierowcą - mówiła Tatiana, która w Pińczowie jest z nastoletnią córką.

- Przyjechałam z Wołynia, z zachodniej Ukrainy. Mąż został i broni kraju. W ojczyźnie byłam krawcową. Kiedy wybuchła wojna, słyszałam syreny, spadające bomby i rakiety. Ludzie chowali się do kryjówek. Decyzję o ucieczce podjęłam za namową męża, który kazał nam natychmiast wyjeżdżać. Jechaliśmy dwie doby. Na granicy były ogromne kolejki, ale później Polacy przewieźli nas tutaj. Czuję się bardzo dobrze, dbają o nas, dziękujemy za to - opowiada Iwana, 30-letnia matka dwóch chłopców, ośmio- i sześcioletniego.

Miejsce jest pod stałym nadzorem starostwa powiatowego. Nocą z soboty na niedzielę dyżur pełnił tam i osobiście przyjmował uchodźców starosta Zbigniew Kierkowski.

Uwaga! Działa sztab pomocowy przy redakcji "Echa Dnia"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie