Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ugotowany dyrektor Jaroń

Lidia CICHOCKA
Trzej Adamowie: od lewej Czopek, Zdunikowski i Kruszewski oraz Artur Jaroń na tarasie kawiarni Cynamon w Busku.
Trzej Adamowie: od lewej Czopek, Zdunikowski i Kruszewski oraz Artur Jaroń na tarasie kawiarni Cynamon w Busku. Fot. Lidia Cichocka
Goście, bas Adam Kruszewski i tenor Adam Zdunikowski opowiadali jak robili sobie żarty z dyrektora festiwalu w Busku Artura Jaronia. Gdy ten o 9 rano zadzwonił do Kruszewskiego, by zapytać czy jest w Busku, usłyszał poważne: Już nie..

- Zdawałem sobie sprawę, jakie wrażenie zrobi to na dyrektorze tuż przed koncertem - śmiał się śpiewak. Ale taka była prawda. Z samego rana pojechałem do Wiślicy, by obejrzeć kolegiatę zanim zabudują jej wnętrze na potrzeby koncertu.

Po południu, kiedy dyrektor Jaroń kwadrans przed spotkaniem w kawiarence zadzwonił do mającego ją prowadzić Adama Czopka usłyszał: - O rany zapomniałem o spotkaniu ze Zdunikowskim i kawiarence. Ale zaraz lecę.

Mocno zaniepokojony dyrektor zadzwonił także do śpiewaka i usłyszał zaspany głos: - Przecież koncert jest wieczorem - a po chwili: - W ciągu godziny będę gotowy.
Na szczęście panowie zjawili się po chwili, a żarty zostały im wybaczone.

Słuchacze mogli się dowiedzieć, że obaj śpiewali już "Messa do gloria" Pucciniego. Adam Kruszewski wykonywał jedną jej część na pogrzebie Jerzego Popiełuszki i ma do niej ogromny sentyment. - Bo jest to utwór dyplomowy młodego kompozytora, bardzo radosny i w niczym nie przypomina poważnych mszy, a partia tenora jest jedną z najsłodszych.

Także Adam Zdunikowski śpiewał mszę Pucciniego, ale wspomnień dobrych nie ma, bo bas, ówczesny partner nie był w formie.

Śpiewacy opowiedzieli o tym co robili ostatnio - poza śpiewaniem na macierzystej scenie w Teatrze Wielkim. Okazało się, że zgodnie zmieniali na potrzeby roli także wagę, Adam Kruszewski mężniał, Adam Zdunikowski szczuplał.

- Nie miałem wyjścia, w gdańskim przedstawieniu "Czarodziejskiego fletu" pół pierwszego aktu paradowałem w majtkach. Nie da się tyle wytrzymać na wdechu, więc zrzuciłem 13 kilogramów - wyznał tenor. Bas mężniejąc przygotowuje się do roli Falstaffa.

Mowa była także o planach urlopowych, jeździe samochodem i jej konsekwencjach. Adam Zdunikowski wróci wkrótce do Buska jednak nie po to by śpiewać, ale, by podreperować zdrowie. Nie można przejechać 70 tysięcy kilometrów rocznie bez konsekwencji - stwierdził tylko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie