Podobnie jak w dwóch pierwszych meczach z MMTS, w sobotę w Kwidzynie kielczanie wygrali różnicą dziesięciu bramek - 34:24. I znów rywalom wystarczyło sił na 40 minut meczu.
Można się było spodziewać, że gospodarze, mając w pamięci oba mecze w Kielcach i to, że po 40 minutach gry zaczynało im brakować sił, ostro zaatakują od pierwszych minut, aby jak najszybciej wypracować jakąś znaczącą przewagę. Tym bardziej, że sobotni pojedynek był dla nich meczem ostatniej szansy, kielczanie w przypadku porażki mieliby dwie kolejne okazje do rozstrzygnięcia pojedynku na swoją korzyść. Ale to goście od pierwszych piłek narzucili swój styl gry. Marek Kubiszewski, który zwykle w kwidzyńskiej hali rozgrywa świetne mecze, obronił karnego, dwa błędy popełnił Maciej Mroczkowski i gospodarze przegrywali 0:3.
Szczególnie przykre dla zawodników z Kwidzyna były w pierwszej połowie momenty, gdy piłkę dostawał Paweł Podsiadło - rozgrywający Vive zdobył wtedy 6 bramek, trafiając z drugiej linii, ale i z kontrataku. - Paweł jest w takim "gazie", że jak nikt do niego nie wyjdzie, to potrafi rzucić nawet z 11. metra - komentował potem inny kielczanin, Bartosz Konitz.
OSTATNI REMIS
W 15 minucie szybki atak wykończył Patryk Kuchczyński i było 5:9. MMTS wykorzystał podwójne osłabienie Vive i zdobył dwie bramki z rzędu, a po kilku świetnych interwencjach swojego bramkarza Sebastiana Suchowicza, w 22 minucie Mroczkowski wyrównał na 10:10. Jak się okazało, po raz ostatni w tym spotkaniu.
Nasz zespół odpowiedział błyskawicznie - trafił Podsiadło, który za moment przerwał atak kwidzynian, uruchomił Mateusza Jachlewskiego i Vive znów odskoczyło. MMTS zbliżał się na jedną bramkę, ale nic więcej nie potrafił zrobić, bo w końcówce tej połowy Kubiszewski kilka razy zatrzymał skutecznego na początku meczu Dmitrija Marhuna, a Podsiadło trafiał regularnie.
40 MINUTA = KONIEC MECZU
Zespól z Kielc drugą połowę otworzył trafieniami Konitza i Piotra Grabarczyka, a ostatni raz "kontakt wzrokowy" z dorobkiem naszego zespołu MMTS miał w 35 minucie (16:18). Potem stało się to, co w dwóch poprzednich spotkaniach - gospodarze łamali swoje akcje na żelaznej defensywie, popełniali seryjne błędy, zawodnicy Vive biegali do kontry, raz za razem pakując piłkę do siatki. Efekt - 16:23 w 42 minucie. Potem uważniej pilnowany Podsiadło regularnie obsługiwał kołowego Michała Stankiewicza, który wraz z Rafałem Glińskim urządził sobie mistrzostwa w seryjnym zdobywaniu bramek - skrzydłowy Vive swoje 9 goli zdobył między 36 a 60 minutą.
W finale będzie "święta wojna". Wisła Płock również w trzech meczach wyeliminowała AZS AWFiS Gdańsk, w sobotę wygrywając na wyjeździe 27:23. Pierwsze spotkania o złoty medal, którego w Kielcach nie oglądaliśmy od sześciu lat, odbędą się 16 i 17 maja w Kielcach, kolejne terminy to 23 i 24 maja (Płock) oraz 27 maja w Kielcach. Podobnie jak w półfinale, w finale gra się do trzech zwycięstw.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?