Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku przedstawiciele kilku związków zawodowych działających w sandomierskim szpitalu wystąpili do dyrekcji lecznicy z postulatem podniesienia pensji. W rozmowach dyrekcji ze związkowcami uczestniczył także starosta sandomierski Marcin Piwnik i pozostali członkowie zarządu powiatu. Mimo kilku podejść do tematu i prób rozwiązania problemu ostatecznie nie osiągnięto porozumienia.
W miniony czwartek odbyło się kolejne spotkanie dyrekcji ze związkowcami. Efektem finalnym było podpisanie protokołu rozbieżności.
W protokole rozbieżności znalazły się zapisy o podniesieniu płac dla pracowników szpitala reprezentowanych przez poszczególne związki. Rozbieżności i dysproporcje w proponowanym wzroście płac są ogromne. Wynoszą od 400 złotych do 3 tysięcy złotych do podstawy pensji zasadniczej.
O pieniądze walczą cztery związki zawodowe. Wśród związkowców nie ma jednomyślności co do wysokości podwyżek.
Anna Glibowska, przewodnicząca związkowej Solidarności przypomina, że jej związek domaga się podwyżki w wysokości 500 złotych do płacy zasadniczej. Przewodnicząca przypomina też, że postulat o wzroście płac jest pokłosiem sytuacji z lata ubiegłego roku. - Kiedy ościenne szpitale strajkowały nasz szpital świadczył opiekę, my nie strajkowaliśmy, tylko pracowaliśmy na pełnych obrotach - dodała Anna Glibowska. - Gdyby wówczas dyrekcja podjęła z nami rozmowy, nie byłoby teraz problemu. Walczymy o 500 złotych. Jest to kwota realna i bezpieczna dla finansów szpitala i jesteśmy gotowi do negocjacji.
O taką samą kwotę 500 złotych podwyżki walczy w imieniu kolejnej grupy pracowników Beata Strzelecka, przedstawicielka Związku Zawodowego Pracowników Ochrony Zdrowia, do którego należy także średni personel medyczny. - Dysproporcje w zarobkach są bardzo duże, panie salowe, osoby zatrudnione w kuchni lub pralni, po 30 latach pracy otrzymują minimalną pensję czyli 2 tysiące 250 złotych brutto - przypomniała Beata Strzelecka.
W kolejce po podwyżkę stanęły także osoby zrzeszone w Ogólnopolskim Związku Zawodowym Pielęgniarek i Położnych, którego przewodnicząca zapowiedziała, że nie wie, czy podpisze się pod protokołem rozbieżności.
Krystyna Rzeszowiak mówi, że należy wytłumaczyć społeczeństwu, że pielęgniarki i położne nie są grupą zawodową, która tylko dostaje i dostaje podwyżki. - Rząd zrobił nam podwyżkę w formie dodatku "brutto brutto" tak zwane "zembalowe" , (podwyżki przyznane przez ministra zdrowia Mariana Zembalę - przypomina redakcja), które wypłacano od 2015 roku - powiedziała przewodnicząca Krystyna Rzeszowiak. - To było cztery razy po 400 złotych. Pieniądze miały być włączone do pensji zasadniczej. To była kwota 1100 złotych. Ale podczas ostatnich podwyżek, kiedy w naszym szpitalu wypłacono pracownikom najpierw 100 a potem 200 złotych z kasy szpitala, pielęgniarek nie uwzględniono. Nam pieniądze wypłacono z tych naszych "zembalowych", tym samym do podstawy pensji wliczono nam 800 złotych. To niesprawiedliwe i krzywdzące, ponieważ są to nasze pieniądze, które przekłada się z jednej kieszeni do drugiej kieszeni. My chcemy tylko tego, co mają inne pielęgniarki w Polsce, 1100 złotych do podstawy zasadniczej, a nie 800 złotych
O najwyższym wzroście pensji nawet 3 tysiącach złotych mówią członkowie Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Techników Medycznych Elektroradiologii.
O podwyżki nie wystąpili lekarze.
Beata Wiater, zastępca dyrektora Specjalistycznego Szpitala Ducha Świętego w Sandomierzu twierdzi, że temat podniesienia pensji jest zamrożony do czasu, aż szpitalny kontrakt zostanie wykonany na poziomie 98 procent. - Od 2017 roku mamy zmieniony system finansowania szpitala, a przychody są rozliczane w pewnych okresach rozliczeniowych - przypomniała. - W tym momencie jesteśmy w trzecim okresie rozliczeniowym i nie wiemy jaką kwotą będziemy dysponować na ten rok. Na razie kontrakt mamy wykonany na poziomie 94 procent. Bezpieczniejsze dla nas byłoby wykonanie kontraktu na poziomie 98 procent. W zależności od tego, jakie jest to rozliczenie finansowe, wiemy jaką dysponujemy kwotą, która byłaby przeznaczona dla pracowników.
Wicedyrektor Wiater mówi, że sprawa podwyżek nie zakończy się szybko. - Po podpisaniu protokołu rozbieżności, związkowcy będą chcieli powołania negocjatora - dodała Beata Wiater. - Nie jest to proces krótki, bo potrwa nawet kilka miesięcy. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że dziś jest bardzo duże zróżnicowanie płacowe w naszym zakładzie, ale wynika to z ustawy "zembalowskiej" , która dała możliwość otrzymania pieniędzy tylko pielęgniarkom.
Beata Wiater przypomniała, że dyrekcja lecznicy nie omija tematu wzrostu wynagrodzeń. W grudniu ubiegłego roku, z tytułu otrzymania przez lecznicę Certyfikatu wszyscy pracownicy otrzymali jednorazowy dodatek do pensji w wysokości 650 złotych.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TAKŻE: FLESZ. Jedziesz na ferie? Niewiedza może Cię drogo kosztować
Źródło:vivi24
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?