- Taniej chińszczyzny nie opłaca się naprawiać. Jeśli czajnik kosztował 30 złotych, to łatwiej kupić nowy, bo za naprawę trzeba zapłacić niewiele mniej – mówi Andrzej Banasik, który od 25 lat prowadzi w Kielcach swój zakład.
A ponieważ masowo zamiast naprawiać kupujemy nowe, z rynku znikają firmy naprawiające najróżniejsze sprzęty.
Coraz częściej jednorazówką, której nie opłaca się naprawiać są roboty kuchenne, żelazka, telewizory, komputery, zegarki czy telefony komórkowe. A buty? Na wyprzedaży nowe kupimy już za kilkanaście złotych. Co z tego, że posłużą raptem kilka tygodni?
WOLIMY ELEKTRONICZNE NOWINKI
W ostatnich trzech latach z rynku zniknęło w całym kraju ponad 9 tysięcy firm naprawiających sprzęt czy meble. Również w Świętokrzyskiem takich firm z roku na rok ubywa. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika ,że z 804 działających w 2010 roku zakładów pozostało na koniec kwietnia tego roku 696. Ubyło więc 108 firm naprawiających sprzęt gospodarstwa domowego, elektronikę czy choćby zakładów szewskich. Najwięcej, bo aż o 27, spadła liczba firm naprawiających telewizory, radia i odtwarzacze płyt. W tym przypadku przyczyna jest prosta – co chwilę na rynku pojawiają się kolejne technologiczne nowości, a ceny sprzętu, głównie telewizorów bardzo spadły. Podobnie jest z telefonami, szczególnie komórkowymi, które za złotówkę dostajemy przedłużając umowę z operatorem. Punktów, które zajmują się naprawą urządzeń komunikacyjnych zostało w regionie tylko 37 – o 7 mniej niż cztery lata temu.
Nieco lepiej jest w przypadku firm naprawiających komputery, choć i tych kilka ubyło – ze 131 zostało w regionie 127. - Klientów nie brakuje, ale trzeba mieć profesjonalny sprzęt i wiedzę – mówi Łukasz Jezierski, właściciel kieleckiej firmy Kompmasters. – Jeśli serwis jest tylko pośrednikiem i odsyła sprzęt do dalszej naprawy, a sam nie wykonuje takich usług, to trudno się utrzymać na rynku. Zmieniły się też potrzeby klientów. Rzadziej są to naprawy samego urządzenia, częściej związane z system i działaniem urządzenia – dodaje.
W ODWROCIE
Czajniki, suszarki, odkurzacze czy mikrofalówki – to urządzenia, które coraz rzadziej oddawane są do naprawy. Również pralki, lodówki i kuchenki nie zawsze opłaca się naprawiać. Liczba firm, które świadczą takie usługi spadła w województwie od 2010 roku ze 136 do 117. - Wszystko zależy tu od wartości sprzętu. Jeżeli jest drogi, to najpierw robi się wycenę kosztów i wtedy wiadomo, czy warto go naprawiać. Na przykład w czajnik za 200-300 złotych opłaca się zainwestować. Ale taniej chińszczyzny za 30 złotych się nie naprawia, bo się to nie opłaca – mówi Andrzej Banasik, właściciel punktu naprawy AGD na kieleckim osiedlu Sady. Podkreśla też, że jakość produkowanych obecnie sprzętów jest dużo niższa niż kiedyś. – Nawet znane światowe marki, które niegdyś uchodziły za wzór i z ich sprzętu można było korzystać latami, teraz sprzedają tandetę. Dlatego ludzie wracają do starych urządzeń, do których zaczyna jednak brakować części. Panie na przykład korzystają z maszyn do szycia produkowanych w Radomiu– dodaje.
SŁABE PRODUKTY NISZCZĄ GOSPODARKĘ
Na brak klientów nie mogą narzekać zakłady szewskie. Ale to przede wszystkim dlatego, że zostało ich w regionie 83, o 19 mniej niż 4 lata temu. Z 84 do 66 spadła też liczba firm świadczących usługi naprawy konserwacji mebli i wyposażenia domowego. Mniej jest również miejsc, gdzie naprawimy zegarki i biżuterię – z 51 zostało ich już w Świętokrzyskiem 42. Innych firm, gdzie naprawimy pozostałe artykuły użytku osobistego i domowego zostało 124, o 5 mniej niż w 2010 roku. A są to między innymi punkty naprawy rowerów i sprzętu sportowego, instrumentów muzycznych, zabawek, książek czy te, gdzie możemy przerobić ubrania.
- Problem jest dużo poważniejszy, a przykład zamykania tych firm to wierzchołek góry lodowej – komentuje Krzysztof Orkisz, prezes Izby Rzemieślników i Przedsiębiorców w Kielcach. – Dopóki rząd nie zadba o naszą gospodarkę zamiast zasłaniać się zastępczymi tematami, w coraz większe kłopoty będą popadać kolejne firmy. W Polsce nie ma dużej produkcji. Z każdej strony zalewają nas zagraniczne, często produkowane w Azji towary bardzo niskiej jakości, które są tańsze ze względu na niższe koszty pracy i masową produkcję. Podam taki przykład. Obecnie za wzór stawia się niemieckie samochody. A przed wojną mówiło się, że to, co polskie jest dobre, a niemiecki był szajs. Teraz o naszych produktach za dużo nie można powiedzieć, bo niewiele ich już zostało - podsumowuje.
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?