Adam Jarubas, marszałek województwa świętokrzyskiego: - Pierwszy krok ku lepszemu
Ojciec sukcesu. Stanisław Klepka - z lewej, wpadł na pomysł budowy "Tratwy Ponidzie" i urządzenia spływu warzyw oraz owoców do Warszawy.
(fot. Paweł Garbuzik)
Adam Jarubas, marszałek województwa świętokrzyskiego: - Pierwszy krok ku lepszemu
- Akcja "Tratwa Ponidzie" dała wiarę rolnikom i zrobiła falę. Trzeba jednak mieć świadomość, że takie inicjatywy nie załatwiają problemu w całości, ale wskazują sposób skracania dystansu między rolnikiem a konsumentem. Tratwa otworzyła wiele płaszczyzn do dyskusji, między innymi nad tym, czy nie można by wejść do Kielc z produktami z Ponidzia. Oczywiście akcja nie jest lekiem na całe zło, ale pierwszym krokiem ku lepszemu. Także do zmiany myślenia rolników. Bo grupa producencka to zobowiązanie dla jej członków do wewnętrznej dyscypliny, dbałości o jakość i standard towarów, do uczciwości i zaufania między rolnikami.
27 października. Około godziny 3 nad ranem do stolicy dociera kolejny, trzeci już transport owoców i warzyw z Ponidzia. Rolnicy wykładają paczki na stoiskach. Pierwsi klienci pojawiają się po odbiór przed godziną 8. Z minuty na minutę ludzi przybywa. Każdy ma ze sobą karteczkę z zamówieniem. Po jej okazaniu następuje wydanie towaru. Ale są też i tacy, którzy wcześniej nie obstalowali paczki. Rolnicy i na tę ewentualność są przygotowani, bo mają wolne zapasy. Nikogo nie odprawiają z kwitkiem. - Tego dnia sprzedaliśmy siedem ton produktów i obsłużyliśmy tysiąc osób - mówi Stanisław Klepka z Nieprowic w gminie Złota w powiecie pińczowskim.
Większość klientów to słuchacze warszawskiego Radia Wnet, które organizuje mini giełdę. Rozgłośnia uruchomiła stronę internetową, poprzez którą można składać zamówienia. Chętnych nie brakuje, bo warzywa i owoce z Ponidzia są o około 30-40 procent tańsze od tych w miejscowych hipermarketach. - Ludzie są zadowoleni też dlatego, że nasze produkty są świeże i ekologiczne - podkreśla Klepka.
WYSTARCZYŁ KWADRANS
Wszystko zaczęło się w jego gospodarstwie agroturystycznym. Była połowa lipca. Wieczór. Przy stole siedziało kilkanaście osób. Gawędzili ze sobą. Nagle w głowie gospodarza zaświtała pewna myśl: "a gdyby tak nawiązać do tradycji transportu zboża w górę Wisły i urządzić tratwą spływ warzyw do Warszawy?" - zastanawiał się Stanisław Klepka. Podzielił się tą koncepcją z biesiadnikami.
- Pomysł zrodził się w piętnaście minut. Gdybyśmy od razu nie przystąpili do realizacji, byłby zjedzony przez kogoś innego - twierdzi mężczyzna.
Ryszard Ciźla, prezes Świętokrzyskiej Izby Rolniczej: - Nadążają za rzeczywistością
Mirosław Fucia, prezes Spóldzielni w Sielcu Koloni, jest dumny z tego, że jego grupa jako jedyna w województwie dostarcza owoce i warzywa do szkół na terenie województwa świętokrzyskiego. Obok marszałek województwa Adam Jarubas.
(fot. Paweł Garbuzik)
Ryszard Ciźla, prezes Świętokrzyskiej Izby Rolniczej: - Nadążają za rzeczywistością
- Wbrew obiegowym opowieściom, że w Świętokrzyskiem jest licho, możemy znaleźć mnóstwo przykładów na to, że rolnicy dobrze sobie radzą. Ale warto pamiętać, jak dużo zależy od czynników zewnętrznych: przepisów prawa, sytuacji na rynku regionalnym, krajowym i globalnym. Te czynniki mają ogromny wpływ na naszą rzeczywistość. Dlatego w pojedynkę rolnicy są nic nieznaczącym pyłkiem, który wiatr powieje, gdzie zechce. Jedynym rozwiązaniem w tej rzeczywistości jest konsolidacja. Tylko w ten sposób możemy odpowiedzieć na wyzwania współczesności. Rolnictwo wysokozorganizowane to przyszłość. Głównym kierunkiem działań rolników powinno być łączenie się w grupy. Gospodarze z Ponidzia nadążają za tą rzeczywistością.
Tratwę zbudowano w półtora miesiąca. Inwestycja pochłonęła 12 tysięcy złotych. Pieniądze pomagał zbierać między innymi marszałek województwa Adam Jarubas, który objął patronat nad inicjatywą i został ojcem chrzestnym tratwy. Akcja przyjęła hasło "Od rolnika do pośrednika 3000 procent znika". - Chodziło o zwrócenie uwagi na problem rozwarcia nożyć cenowych między cenami, które za sprzedaż produktów uzyskują rolnicy, a tym, ile za te produkty płacą konsumenci - mówi Adam Jarubas.
ZDOBYWAJĄ RYNEK
1 września platforma załadowana płodami rolnymi opuściła przystań w Nowym Korczynie. Flisacy z Ponidzia do brzegu przystani Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego przybili sześć dni później. W stolicy na pniu sprzedali produkty, a po południu spotkali się z ministrem rolnictwa Stanisławem Kalembą, który był zachwycony inicjatywą.
Potem wszystko poszło z górki. 28 września do stolicy pojechał pierwszy transport. Dwa tygodnie później kolejny. Z każdym następnym rośnie liczba zamówień. - Wozimy praktycznie wszystko: ziemniaki, marchew, cebulę, buraki, selery, pietruszkę, orzechy, gruszki, kapustę kiszoną, ogórki kiszone, dynie. Na ostatniej giełdzie był zresztą szał na punkcie dyni. Wiadomo: Halloween - śmieje się Stanisław Klepka. - Produkty bierzemy od około 40 gospodarzy. Do stolicy jedziemy we czterech. Klienci przychodzą do godziny 19 - dodaje.
Powoli zdobywają rynek. - Od początku wierzyłem, że się uda. Nasza giełda rozwija się. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Na 10 listopada szykujemy kolejny transport. Jesteśmy żywą reklamą Ponidzia i Świętokrzyskiego - twierdzi Klepka.
GRUPA POMIDOROWA
Organizowanie się rolników w większe grupy ma na Ponidziu swoją tradycję. Pionierską robotę wykonało Stowarzyszenie Producentów Owoców i Warzyw w Pełczyskach. Zawiązało się w 2003 roku. Obecnie skupia 22 rolników, którzy uprawiają pomidory. - Dlatego nazywają nas grupą pomidorową - śmieje się prezes Stowarzyszenia Stanisław Masternak.
Kiedyś mieli wielu odbiorców, sprzedawali 2500 ton warzyw rocznie i notowali obrót na poziomie 2 milionów złotych. Zdołali zakupić plac wraz ze starymi budynkami po kółku rolniczym. Obiekty zmodernizowali. Dziś ich jedynym odbiorcą jest firma z Tarnowa. Zmniejszyli produkcję do 300 ton rocznie, co przełożyło się na mniejsze zarobki. Ale nie poddają się. - Może nadejdą lepsze czasy - mówi Masternak.
Panie ze Spółdzielni w Sielcu pakują jabłka, które trafią do brzuszków uczniów świętokrzyskich szkół.
(fot. Paweł Garbuzik)
PODBIJAJĄ RUMUNIĘ I SŁOWACJĘ
Przebojem na rynek, i to nie tylko polski, wdziera się Spółdzielnia Producentów Warzyw i Owoców "SIELEC" z oddalonego o kilkanaście kilometrów Sielca Koloni w powiecie kazimierskim. Działalność rozpoczęli w 2004 roku. Z pomocą unijnych funduszy oraz kredytów za 6,5 miliona złotych zbudowali halę z linią technologiczną do sortowania, mycia i pakowanie warzyw oraz owoców. Spółdzielnia zrzesza 40 rolników. Wspólnie uprawiają 360 hektarów. Specjalizują się w marchwi, pietruszce, cebuli, burakach ćwikłowych i selerze. Z owoców mają jabłka i śliwki.
- Dziennie wysyłamy w świat w granicach 40-50 ton produktów, w szczycie nawet do 100 ton. Naszym głównym rynkiem zbytu jest Rumunia. Obecnie próbujemy zdobyć rynek słowacki dzięki współpracy z węgierską firmę - opowiada Mirosław Fucia, prezes zarządu grupy producenckiej z Sielca. Rocznie generują 6 milionów złotych obrotu.
Fucia podkreśla, że funkcjonowanie w ramach Spółdzielni otworzyło wielu rolnikom okno na świat. - Nie muszą poświęcać czasu na przygotowanie produktu w domu. Są oczywiście tacy, który ciągle narzekają, bo sądzili, że dostaną za swoje produkty szybciej i więcej dostaną, ale ich jest niewielu i powoli zmieniają swoje zdanie - mówi Mirosław Fucia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?