Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka awantura o Dymarki Świętokrzyskie skończy się w sądzie?

Paulina Baran
archiwum
Rozgorzał spór o organizację Dymarek Świętokrzyskich. „Echo Dnia” informowało, że właścicielem znaku towarowego, jakim jest nazwa „Dymarki Świętokrzyskie” jest Świętokrzyskie Stowarzyszenie Dziedzictwa Przemysłowego, a Gmina Nowa Słupia za możliwość wykorzystania tego znaku i nazwy, ostatnio - każdego roku płaciła z publicznych pieniędzy około 200 tysięcy złotych. W związku z tym, że tylko kilkadziesiąt tysięcy złotych z tej kwoty miało „iść” na przygotowywanie rekonstrukcji historycznych, gmina powiedziała dość, czuła się oszukiwana.

CZYTAJ WIĘCEJ: Wielka awantura o Dymarki Świętokrzyskie. Idzie o grubą kasę

Po tym jak o sprawie zrobiło się głośno, swoje stanowisko w sprawie postanowił wreszcie zająć prezes Stowarzyszenia, Andrzej Przychodni. Uważa on, że oskarżenia o niewłaściwe wykorzystywanie publicznych pieniędzy są nieprawdziwe.
- Umowa licencyjna jest związana z realizacją prezentacji historycznych, za które trzeba zapłacić - mówi doktor Przychodni. - Na Dymarki przyjeżdża mnóstwo grup rekonstrukcyjnych z Polski i zagranicy, częściowo finansujemy ich koszty przejazdu, a także wyżywienia i noclegu. W tym roku mieliśmy 273 rekonstruktorów - zaznacza doktor Przychodni.

Historyk wyjaśnia, że do Stowarzyszenia wpłynęło 180 tysięcy złotych, ale gmina tak naprawdę przekazała tylko 105 tysięcy, ponieważ resztę kwoty miały stanowić dotacje, między innymi z Urzędu Marszałkowskiego. Jego zdaniem, kwota ta w stosunku do całego kosztu Dymarek, który miał wynieść 800 tysięcy złotych, nie jest wygórowana.
- Nie mamy żadnych wolnych środków, nie możemy sobie pozwolić nawet na wydrukowanie kalendarza dymarskiego, który jest już zaprojektowany - mówi prezes Stowarzyszenia. Dodaje, że gmina postąpiła nie fair zapraszając rekonstruktorów na przyszłoroczne Dymarki, które miałyby już być organizowane tylko i wyłącznie przez nią.
- Oskarżenia w stosunku do Stowarzyszenia dyskredytują nas w stosunku do kilku środowisk: rekonstrukcyjnego, bo osoby z którymi współpracujemy mogą sobie nie wiadomo co pomyśleć, chociaż wiedziały, jaki jest globalny koszt prezentacji i z czego on wynika oraz chociażby wobec ogółu społeczności, bo absolutnie nie dziwię się komukolwiek, kto nagle czytając jakąś okrągłą kwotę, nie wiedząc, co tak naprawdę za nią stoi i jeszcze słysząc, że jest to opłata za licencję, także nabiera wątpliwości w stosunku do tego, na czym polega nasza działalność - mówi doktor Przychodni.

Wyjaśnia, że członkowie Stowarzyszenia rozważają podjęcie kroków prawnych, ponieważ uważają, że zostali pomówieni.
- W opinii zewnętrznej to, co realizujemy jest największą imprezą antyczną w Polsce, a po stwierdzeniach, które padły pod naszym adresem, Świętokrzyskie Stowarzyszenie Dziedzictwa Przemysłowego może jedynie realizować Dymarki Świętokrzyskie na księżycu, bo gdziekolwiek indziej to nie za bardzo. Jakość kosztuje i mam świadomość, że to co my realizujemy jest może produktem zbyt luksusowym dla gminy. Oferujemy „mercedesa” z przyciemnionymi szybami, a być może wystarczył by jedynie „maluch”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie