Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki konflikt w Kielcach. Fragment domu stoi na działce sąsiada. Trzeba go rozebrać?

Agata Kowalczyk
Po ponad pięćdziesięciu latach od postawienia domu, pani Halina z ulicy Na Stole w Kielcach dowiedziała sie, że fragment ściany o szerokości 23 centymetrów wchodzi na działkę sąsiada.
Po ponad pięćdziesięciu latach od postawienia domu, pani Halina z ulicy Na Stole w Kielcach dowiedziała sie, że fragment ściany o szerokości 23 centymetrów wchodzi na działkę sąsiada. Dawid Łukasik
– Sąsiad straszy mnie, że wyburzy mi dom, bo narożnik zajmuje 23 centymetry jego działki. Nie wiem, co mam robić. Budynek był stawiany około metra od granicy. Urzędnicy zmienili mapy i twierdzą, że granice działki są w innym miejscu niż 50 lat temu – mówi pani Halina z ulicy Na Stole w Kielcach.

Wszystko zaczęło się w 2008 roku, gdy sąsiad, pan Władysław, chciał postawić nowe ogrodzenie. Wynajął geodetę, aby wytyczył granice działek. Wówczas okazało się, że fragment domu pani Haliny stoi na terenie sąsiada. Kobieta nie uznała nowych granic, a geodeta wycofał się z pomiarów, bo uznał, że nie chce się mieszać w konflikt sąsiedzki. Sprawa dotycząca ustalenia granic trafiła do sądu. Zapadł prawomocny wyrok, który nie jest po myśli pani Haliny. Z wyroku wynika, że granice nie zmieniły się, ale dom został źle usytuowany względem nich, zarówno w terenie, jak i na mapach.

– Nie zgadzam się z nim, ponieważ zapadł on na podstawie nieprawdziwych map – mówi pani Halina. – Jak to jest możliwe, że dom postawiony legalnie ponad 50 lat temu, około metra od granicy sąsiada, nagle stoi na jego ziemi – pyta. – W 1983 roku cała dzielnica Posło¬wice, po przyłączeniu do Kielc, była mierzona przez geodetę, wówczas powstała nowa mapa, na której mój dom także jest oddalony od granicy. Mam mapę z 2004 roku, na której jest taki sam rysunek. Ale jest jeszcze jedna mapa, elektroniczna, na której granica działek już przebiega inaczej niż na papierowej. A sąd wydał wyrok na podstawie szkicu bez skali z 2012 roku, na którym granica jest wyznaczona przez mój dom. Nie- zrozumiałe jest dla mnie uzasadnienie wyroku, że na części spornej nie widać śladów użytkowania terenu przeze mnie. A stojący tam fragment domu czy ogrodzenia nie jest dowodem tego? Niestety, sąd odmówił mi także prawa do zasiedzenia terenu.

Kobieta dodaje, że sąsiad ją dręczy i straszy, iż doprowadzi do rozbiórki domu. – Boję się tego. Już rozebrał ogrodzenie. Moja mama przepłaciła ten konflikt zdrowiem, dostała wylewu i jest teraz w domu opieki – mówi.

Sąsiad zaprzecza wszystkim zarzutom stawianym przez panią Halinę. – Rozebrałem ogrodzenie, bo było stare i chciałem postawić nowe. Nie zamierzam burzyć jej domu, ja go nie budowałem, to nie będę rozbierać. W niczym mi nie przeszkadza. Ja nic od niej nie chcę, nie mam żadnych pretensji, choć to ona rozpętała konflikt. Nasze rodziny mieszkały w zgodzie od 200 lat. Szliśmy sobie na rękę z jej ojcem – tłumaczy pan Władysław.

Urzędnicy przyznają, że sąsiad nie ma prawa wyburzyć domu pani Haliny.
– Nie ma błędów w podziale geodezyjnym działek – tłumaczy Henryka Baran, zastępca dyrektora w Wydziale Nieruchomości i Geodezji w ratuszu. – Punkty w terenie są cały czas takie same, tylko sposób i dokładność pomiaru zmieniły się w ostatnich latach. Mapy elektroniczne, robione przy pomocy GPS, są bardziej dokładne niż te na papierze, sporządzane przy pomocy linijki i tuszu. Pomiary w naturze są wykonane z dokładnością do 10 centymetrów, do tego trzeba doliczyć grubość ołówka i to wystarczy, aby uzyskać błąd 20 centymetrów. Dom, który według map papierowych jest oddalony od granicy, według GPS wchodzi na teren sąsiada. Do tego dochodzi fakt, że w tamtych czasach ludzie przed budową nie wzywali geodety, aby wyznaczył punkty graniczne. Sąsiedzi dogadywali się między sobą, gdzie kto co stawia. A teraz mamy tego konsekwencje.

Takich niezgodności między nowymi mapami, a stanem faktycznym wychodzi bardzo dużo. Są jednak sposoby na uregulowanie stanu własności. Niestety, pani Halina nie chce z nich skorzystać. Szuka winnych tej sytuacji i skupia się na udowodnieniu urzędnikom popełnienia błędu. Sąd potwierdził, że go nie ma.
Dodaje, że granice zostały potwierdzone przez sąd i to on może zakończyć spór. – Urząd sąsiadów nie pogodzi – tłumaczy dyrektorka.
– Dziwi mnie, że sąd, który był na miejscu i widział zabudowę, nie zrobił tego od razu. Pani Halinie pozostaje jak najszybciej wystąpić do sądu o przymusowy wykup części działki niezbędnej do prawidłowego funkcjonowania jej nieruchomości. Sąd wyznaczy odszkodowanie, które sąsiad musi dostać. Na pewno nie będzie to duża kwota.

Pani Halina nie zamierza skorzystać z tej rady. – Nic mu nie zapłacę, napiszę do ministerstwa, do Ziobry, obalę ten wyrok i mapy, które są nieprawdziwe. Moje są prawdziwe, zgodne z księgami wieczystymi – dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie