Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna na sesji w Kielcach. Suchański w miażdżący sposób krytykuje Wentę

Paulina Baran
Dawid Łukasik
W czwartek od godziny 9 odbywa się sesja absolutoryjna Rady Miasta w Kielcach - radni będą głosować nad absolutorium i wotum zaufania dla prezydenta Bogdana Wenty. W czasie sesji na rzadko spotykane wystąpienie zdecydował się przewodniczący Rady Miasta Kamil Suchański. Nie zostawił na prezydencie suchej nitki wytykając mu rażące błędy i zaniedbania.
CZYTAJ TAKŻE:

Oto pełna treść przemówienia Kamila Suchańskiego.

„Stoi przed wami człowiek, który czuje na sobie odpowiedzialność, czuje niedosyt, czuje złość, czuje to, że czegoś może nie ruszył. Obojętnie jak to nazwać, nie jestem człowiekiem, który chowa się gdzieś pod szczotkę, którą wycierają parkiet, tylko staram się zawsze walczyć do końca. Jestem tym wszystkim rozczarowany, zdziwiony, obolały, przegrany – możecie tych określeń użyć w kolejności jakiej chcecie” - tak mówił pan w styczniu 2011 roku po porażce z Węgrami w meczu o siódme miejsce na Mistrzostwach Świata w piłce ręcznej.

Moim zdaniem te słowa są również aktualne dzisiaj. Nawet ja mógłbym się pod tym cytatem podpisać, bo on idealnie pasuje do dzisiejszej sytuacji...

Debatujemy nad wotum zaufania dla prezydenta Kielc. To nowy mechanizm oceny włodarzy w ustawie o samorządzie gminnym. Teoretycznie wotum zaufania odnosi się do działalności w roku poprzednim, ale w praktyce trudno będzie trzymać się tej czasowej granicy odstawiając w niepamięć wszystko to, co w Kielcach wydarzyło się po 31 grudnia 2018 roku.

Z prostego względu – zaufanie nie jest kwestią techniczną, mierzalną w wymiarze „od do” w takich wskaźnikach księgowo-ekonomicznych jak realizacja uchwały budżetowej. Tu żadna zewnętrzna instytucja nie wystawia swoich formalnych opinii. Wotum zaufania rozstrzyga się w sumieniu każdego radnego – tam, wewnątrz należy szukać odpowiedzi na pytanie „jak głosować”.

Żeby w trakcie głosowania z pełnym przekonaniem podnieść rękę we właściwym momencie, trzeba jeszcze zdefiniować sobie, czym jest słowo „zaufanie” - w tym konkretnym przypadku do prezydenta Kielc. Dla mnie jest to wiara w to, że prezydent Kielc będzie sumiennie wywiązywał się z umowy, jaka została zawarta między nim i kielczanami, oraz prowadził nasze miasto w stronę rozwoju społeczno-gospodarczego. Ale ta wiara nie ma nic wspólnego z metafizyką. Jej źródło jest jak najbardziej realne i aktualnie znajduje się na tej sali – to Bogdan Wenta i jego dotychczasowa działalność na stanowisku prezydenta Kielc. Każdy z nas musi rozstrzygnąć, czy Bogdan Wenta daje rękojmię lepszej przyszłości dla Kielc, czy budzi zaufanie, czy można mu wierzyć. Zastanówmy się chwilę nad tym.

„To niesamowite uczucie, mieć obok kogoś, kto naprawdę w ciebie wierzy, czasem jeszcze mocniej niż ty sam” - mówił kiedyś Bogdan Wenta o kibicach. Te słowa znakomicie oddają atmosferę kampanii wyborczej z 2018 roku. W samorządowym meczu o fotel prezydenta Kielc i władzę w Kielcach mieliśmy piękny doping ze strony kielczan. Na każdym kroku czuć było entuzjazm i nadzieję na zmianę. Fala społecznego poparcia poniosła nas do sukcesu wyborczego.

Byliśmy silną drużyną, zespołem skazanym na sukces. Byliśmy jak jedna pięść. Dlaczego wygraliśmy? Bo kielczanie NAM ZAUFALI. Na podstawie analizy naszych życiorysów, dokonań i przedstawionego programu kielczanie postanowili dać nam kredyt zaufania. O tym, że powierzono nam zadanie tworzenia dobrej przyszłości, przesądziła nasza pozytywna przeszłość.

Prezydent, by skutecznie zarządzać miastem i układać je zgodnie z potrzebami i oczekiwaniami mieszkańców, powinien legitymować się zaufaniem społecznym. Wyniki badań opinii, a także moje rozmowy z kielczanami wskazują, że pan szybko trwoni kapitał społecznego zaufania. Tylko dlatego, że był gigantyczny, coś jeszcze zostało Panu na koncie. Na jesieni kielczanie byli Panem oczarowani, dziś coraz więcej jest rozczarowanych. Dlaczego tak się dzieje?

Moje główne zastrzeżenia co do Pana działalności pokrywają się z uwagami, które słyszę od kielczan. Jak powiedziałem, zawarł Pan ze stroną społeczną umowę na realizację programu wyborczego. W tym koszyku pomysłów i projektów mnóstwo z nich może być wdrażanych w kolejnych latach czy rozłożonych na lata. Nawet najbardziej zajadły krytyk nie będzie wypominał Panu, że w ciągu siedmiu miesięcy nie dokonano rewitalizacji Parku Baranowskiego czy nie rozbudowano Hali Legionów. Wojciech Lubawski tak długo budował port lotniczy w Obicach, że w końcu wylądował na politycznej emeryturze…

Niestety, największe grzechy zaniechania popełnił Pan przy najmniejszych, choć ważnych kwestiach zawartych w programie. Małe działania, które Pan odpuścił, mogły przynieść duże korzyści finansowe dla miasta. Rejestr faktur rodził się długo i w okropnych bólach. Śmiem twierdzić, że gdyby nie upór radnych i silna presja na Pana, kielczanie wciąż nie wiedzieliby, na co publiczne pieniądze wydaje ratusz. Tak jak zresztą wciąż nie wiedzą o wszystkich wydatkach jednostek organizacyjnych miasta. Brak transparentności prowokuje pytanie – czy tam ukrywa się transfery przed mieszkańcami? Moim zdaniem zagwarantowanie mieszkańcom pełnego wglądu do przepływów finansowych w sektorze publicznym ukróciłoby patologie i pozwoliło zoptymalizować wydatki, przez co również dać oszczędności.

Co Pan robi, gdzie i kiedy jeździ, z kim rozmawia, jakie sprawy dla Kielc załatwia – tego też nie wiemy, bo z internetu - po kilku tygodniach od debiutu - zniknął obiecany kielczanom kalendarz pracy prezydenta. Miała być przejrzysta prezydentura, tymczasem jest prezydentura tajemnicy. Kielczanie mają prawo znać Pański rozkład jazdy aktualizowany na bieżąco i nie jest to żadna ekstrawagancja w sektorze samorządowym. Mieszkańcy powinni wiedzieć, czy pracuje Pan jak pszczółka czy zbija bąki, czy jedzie Pan na wały pokazać się u boku lidera opozycji, czy wisi na klamce do ważnych rządowych drzwi, za którymi zapadają decyzje o przyszłości Kielc.

Z kalendarzem wiąże się inny temat – wyjazdy zagraniczne. Zapowiadał Pan raporty z efektów takich misji oraz rozliczenia kosztów. Ekspedycje były, sprawozdań nie ma. Podobnie jak poprzednik wykazuje się Pan zbyt dużym romantyzmem w podejściu do podróżowania za publiczne pieniądze. „Na efekty trzeba poczekać” to nie jest odpowiedź, na którą czekają kielczanie. W poprzednich latach zbyt często karmiono nas takimi głodnymi kawałkami. Konkret, panie prezydencie, tylko soczysty konkret nas, kielczan, interesuje. Brak konkretu oznacza, że misja poniosła fiasko. Kielc nie stać na porażki.

Mógłbym długo mówić o tych drobnych, lecz doniosłych elementach programu, których realizację Pan zawiesił. Nie mamy jednak tyle czasu, a ja chciałbym jeszcze powiedzieć o kilku ważnych sprawach. Ktoś powie – Suchański znowu się czepia i popędza, niech pozwoli prezydentowi posprzątać po poprzedniku, na realizację tych punktów przyjdzie czas. Powiem tak: Pan ma czas, ale Kielce tego czasu nie mają. Każda godzina bez obowiązywania nawet najmniejszego elementu naszego programu to godzina bezpowrotnie stracona dla rozwoju Kielc, to także kolejna godzina nadwyrężenia atrybutów władzy: zaufania i wiarygodności. Proces porządkowania spraw po poprzedniku nie przeszkadza we wdrażaniu ich w życie, ba – stanowi właśnie istotną część tego porządkowania.

Wspomnę tylko o jednym. Ostatnio w ramach misji „sprawdzam” zapytałem Pana poprzez interpelację o prostą rzecz z programu: większe litery na rozkładach jazdy autobusów przy przystankach, by ułatwić seniorom możliwość sprawdzenia, o której wyjeżdża autobus do przychodni czy do wnuków. Odpowiedź wprawiła mnie w osłupienie. Dowiedziałem się, że nie zamierzacie tego postulatu realizować, bo stosowną informację można znaleźć w internecie. Jak Pan to sobie wyobraża u osoby w podeszłym wieku? To pewien symbol Pańskiej prezydentury. Bo albo nie zna Pan naszego programu, albo nie chce go realizować, gdyż 80 procent pomysłów jest mojego autorstwa, albo lekką ręką podpisuje odpowiedzi, które produkują Panu urzędnicy pochodzący z epoki Wojciecha Lubawskiego. Każda z tych opcji źle o Panu świadczy…

Najbardziej przeraża mnie Państwa podejście do kwestii, które stanowiły filar naszego programu – przedsiębiorczości, inwestycji i rozwoju gospodarczego. Niestety, tu wszystko leży odłogiem. Przez siedem miesięcy waszym największym sukcesem w polityce aktywności gospodarczej miasta jest zamknięcie działalności gospodarczej pani pełnomocnik, co umożliwiło jej objęcie teki wiceprezydenta do spraw przedsiębiorczości i gospodarki. Przyzna Pan, że to mało imponujący dorobek… A może o czymś nie wiem? Może Państwo odnieśli spektakularne sukcesy w tej materii, ale zapomnieli o tym poinformować w natłoku zajęć porządkowych?

Moim zdaniem istotnym wyzwaniem w tej kadencji jest zagospodarowanie terenu w Obicach. Jedna z opcji to na przykład strefa inwestycyjna. W tych terenach drzemie olbrzymi potencjał dla Kielc i całego regionu. Dostrzega to także strona rządowa. Wiedząc, że jest Pan człowiekiem bardzo zajętym podjąłem się misji zbudowania wokół tego projektu szerokiej koalicji głównych aktorów życia politycznego i gospodarczego. Pierwsze rozmowy są obiecujące. Myślałem, że skoro Pan nie chce pomóc, to nie będzie chociaż przeszkadzał, bo tu nie idzie o ordery dla mnie, ale o przyszłość Kielc i województwa oraz mieszkańców. Sądziłem, że Pan to doskonale rozumie. Nie – Panu w głowie tylko polityka i osobiste ambicje, które tak chętnie Pan mi przypisuje. Dzwoniliście do ludzi, by odwołać moje spotkanie w sprawie Obic! Nic nie wskóraliście, ale pokazaliście najobrzydliwsze oblicze polityki – to, kiedy partykularne interesy szkodzą wspólnej sprawie…

Na podsumowanie tej części mojej wypowiedzi powiem tak: miał pan zaufanie masy ludzi, po ośmiu miesiącach ma pan wokół siebie garstkę zaufanych ludzi. Użyję tak ulubionego przez pana porównania sportowego: hala buczy i gwiżdże. Jedno jest pewne: kielczanie chcą, żeby pan wygrał. Są wkurzeni dlatego, że pan przegrywa! Podkreślam: stawką jest przyszłość Kielc – mojego miasta od urodzenia i będę się o nie bił do ostatniej kropli krwi.

Drugi aspekt – zaufanie radnych. Ten istotny czynnik w skutecznym zarządzaniu miastem też wymyka, jeśli już nie wymknął się Panu z rąk. Znów posłużę się odniesieniem do sportu, a nawet dwoma. W piłce ręcznej kończyny górne są tak samo ważne jak dolne. Władze Kielc to taki szczypiornista. Prezydent jest rękami, radni są nogami. Jeśli któryś z elementów szwankuje, zawodnik źle gra, a drużyna przegrywa. Dziwię się, że tej wiedzy ze sportu nie przenosi Pan na płaszczyznę samorządową. Można powiedzieć jeszcze inaczej: to smutne, że zawodnik piłki ręcznej traktuje radnych per noga. Z takim podejściem nie zbudujemy sukcesu.

Gdyby Pan rozmawiał z radnymi i konsultował z nami swoje pomysły, uniknąłby Pan takich wpadek jak projekty podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej czy czesnego za żłobki. Notabene są to projekty niezgodne z naszym programem i – jak dla mnie – oparte na błędnych założeniach. Powiedziałem wpadki, choć właściwsze słowo to kompromitacja. Jak można wnosić na sesję tego typu projekty uchwał, a za chwilę na własne życzenie prosić radnych o zdjęcie ich z porządku obrad. W ten sposób kompromituje Pan siebie i swoją administrację oraz sprawia, że ludzie, którzy rekomendowali Pana kielczanom, świecą przed nimi oczami ze wstydu…

Myślę, że ostatnio można powiedzieć, że jako prezydent jest Pan bezradny i bez radnych. Jeśli nie podejmie Pan na nowo otwartego i uczciwego dialogu z radnymi, najdalej w 2023 roku okaże się, że straciliśmy dużo cennego czasu. W tym czasie inne miasta odjadą nam tak daleko, że w głowach przedstawicieli władz centralnych znów może pojawić się pomysł likwidacji województwa świętokrzyskiego ze słabymi Kielcami jako miastem stołecznym słabego regionu. Musimy przestać gadać o przyszłości i zacząć ją kreować, zacząć wreszcie działać, krok po kroku. W przeciwnym razie dopadną nas upiory z przeszłości…

Dobre relacje z radnymi, a te relacje były dobre na początku kadencji, można odbudować. Musi Pan tylko dopuścić do siebie myśl, że ani Pan, ani ja, ani radni z różnych klubów nie mamy monopolu na rację. To, co dobre dla Kielc, jest gdzieś pośrodku. Dobre rozwiązania to te, które uchwala się zdecydowaną większością; złe forsuje się siłą, osiąga fortelem albo kupuje stołkami. Pana zadaniem poprzez rozmowę z wszystkimi bez politycznych uprzedzeń jest zdobywanie większości dla realizacji naszego programu wyborczego oraz dodatkowo dla dobrych pomysłów z programów wszystkich innych organizacji reprezentowanych w Radzie Miasta. Prezydent powinien budować kompromisy, a nie wznosić mury podziałów. Udawało się to Panu w drużynach składających się z samców alfa, dlaczego przy determinacji z Pana strony i dobrej woli po stronie radnych nie miałoby się to udać w naszym samorządzie?

Wszyscy jak tu jesteśmy, chcemy dołożyć cegiełkę do rozwoju naszego miasta. Wspólnie możemy więcej – pamiętajmy o tym!

Na koniec, korzystając z okazji, chciałbym poruszyć kwestię relacji Bogdan Wenta-Kamil Suchański i wyjaśnić kilka kontrowersji, które pojawiły się w ostatnim czasie. Uważam, że kielczanie zasługują na to. Zacznijmy od początku. W lipcu 2018 roku zawarliśmy porozumienie jako dwa równorzędne byty polityczne. Zanim do tego doszło, sondaże raz Panu, raz mi dawały szansę na awans do drugiej tury. Połączyliśmy siły na partnerskich zasadach w słusznej sprawie – dla Kielc i kielczan. Jako wiano do tego małżeństwa z rozsądku wniosłem swój osobisty kredyt społecznego zaufania, program oraz zachęciłem wielu wspaniałych kielczan do startu z naszej wspólnej listy do Rady Miasta.

Jak większość kielczan, zaufałem człowiekowi z piękną kartą w sporcie. Spisaliśmy nawet i sygnowali własnymi autografami umowę koalicyjną. Mnie zależało na jednym: współdecydowanie o najważniejszych kwestiach dotyczących miasta w duchu partnerstwa, szacunku, zaufania, ale i wzajemnej kontroli - na bazie naszego programu. Teraz coraz częściej zastanawiam się, czy na pewno miał Pan takie same intencje jak ja. Dziś nie wiem, co Pan chce osiągnąć jako prezydent, jaki jest plan, dokąd Pan zmierza. Nie wiem, bo zbyt często Pana działania stoją w opozycji do naszej umowy, a przede wszystkim programu wyborczego. Jest Pan prezydentem Kielc, mojego miasta. Dlatego pozwalam sobie do Pana zaapelować: proszę zacząć podążać za głosem kielczan. To najlepszy doradca.

Panie prezydencie, wciąż nie jest za późno. Moje wsparcie otrzyma Pan zawsze wtedy, kiedy idzie o interes Kielc i kielczan. Składam tę deklarację, mimo że uruchomiliście przeciwko mnie hejt na skalę przemysłową. Pańskie środowisko kolportuje opowieść, że odsunął mnie Pan od siebie, gdyż chciałem załatwiać w mieście jakieś ciemne interesy. To narracja zbudowana na obrzydliwym stereotypie – milioner dostał się do władzy, żeby się jeszcze więcej nachapać. Co gorsze, dochodzą do mnie słuchy, że Pan również rozpowiada te kocopoły. Dlatego z tego miejsca wzywam Pana lub inne osoby obecne na sali, które mają wiedzę na ten temat, do publicznego przedstawienia mi tych zarzutów wraz z dowodami. Proszę powiedzieć mi to prosto w oczy, tu i teraz. Jakie biznesy chciałem załatwiać w mieście po objęciu mandatu? Jednocześnie informuję, że nie będę pozostawał obojętny wobec kolportowania względem mnie nieprawdziwych informacji oraz gróźb. Bo chyba nikt nie chciałby czytać o sobie „żal będzie umierać” lub „już jeden taki był w Gdańsku, a teraz wącha kwiatki od spodu”.

Patrząc na całokształt Pańskich dotychczasowych działań mam duże poczucie rozczarowania, Zamiast otwartych, transparentnych i realizowanych przy wsparciu profesjonalnych firm zewnętrznych konkursów na najważniejsze stanowiska, można powiedzieć, że zrobiliście zaciąg kadrowy z własnego stowarzyszenia. Miało być oszczędnie i skromnie, a prezes waszej organizacji za miesiąc normalnej pracy w grudniu nie widział problemu w tym, by wziąć premię w wysokości blisko 20 tysięcy złotych! Miała być współpraca, a prezydent dokucza radnym albo urządza sobie wyścigi pod tytułem: na godzinkę przed otwarciem pasieki jednej z firm otworzę miejski ul – jeden ul, to przykryję ten event, który transmitowała na żywo telewizja śniadaniowa. To dziecinada, panie prezydencie!

Dziś, z bólem serca i wstydem, bo rekomendowałem Pana osobę kielczanom, zagłosuję przeciw udzieleniu Panu wotum zaufania. Ponieważ mocno nadwyrężył Pan moje zaufanie. Będę naprawdę szczęśliwy głosując „za” w przyszłym roku, bo to będzie oznaczać, że wyciągnął Pan wnioski z dzisiejszej debaty i zaczął prowadzić sprawy Kielc we właściwym kierunku. Pana sukces będzie sukcesem Kielc. W sprawie realizacji naszego programu wyborczego oczywiście może Pan na mnie liczyć."

Przypomnijmy, że w wyborach samorządowych roku 2018 ugrupowania Bogdana Wenty - Projekt Świętokrzyskie oraz Kamila Suchańskiego - Bezpartyjny i Niezależny utworzyły wspólne listy do Rady Miasta a ich kandydatem na prezydenta był Bogdan Wenta. Potem jednak ugrupowania Wenty - Projekt Świętokrzyskie oraz Suchańskiego - Bezpartyjny i Niezależny przestały współpracować. Główne zastrzeżenia Suchańskiego dotyczą tego, że Wenta i jego ludzie nie wywiązują się z obietnic złożonych mieszkańcom w kampanii wyborczej. O najważniejszych sprawach Kamil Suchański powiedział podczas czwartkowego przemówienia.

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Największy aquapark w regionie już na finiszu


Czy mógłbyś zostać handlowcem? Test

Ruszyła budowa wielkiej tężni solankowej w Busku


Najbardziej absurdalne i najśmieszniejsze podatki


Ile zarabiają Polacy? Sprawdź, czy wiesz!


od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie