Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna towarzyszy mu przez całe życie

Andrzej Nowak
Dokumentów wojennych nie brakuje w domu Jana Klimka.
Dokumentów wojennych nie brakuje w domu Jana Klimka. A. Nowak
Jan Klimek, obecnie mieszkaniec Ostrowca Świętokrzyskiego, we wrześniu 1939 roku miał 13 lat. Nie zdawał sobie wtedy sprawy z całego okrucieństwa wojny.

Okres okupacji tak zdecydowanie wpłynął na jego losy, że wojna towarzyszy mu już przez całe życie. Zajmuje się inwalidami wojennymi, wspiera tych, którzy przeszli obozy koncentracyjne.

Niespodziewane aresztowanie

Jan Klimek mieszkał w dużej wiosce Kamień na trasie Nisko-Rzeszów, był najmłodszym synem w 7-osobowej rodzinie. - 1 września jak zwykle pracowałem w gospodarstwie rodziców, wypasałem bydło w polu - opowiada.

- Nagle usłyszałem ciężkie samoloty, które nadlatywały z zachodu. Byłem ciekawy, patrzyłem się, a one poleciały dalej. Nie miałem wtedy świadomości, co to znaczy wojna. O wszystkim dowiedziałem się już po aresztowaniu, potem podczas pobytu w obozie koncentracyjnym. Okrucieństwo wojny doskonale już znał w 1945 r.

Jeszcze we wrześniu nic nie zapowiadało, że jego młode życie będzie tak okrutne. Do wioski wkroczył wtedy Wermacht, który w tym czasie jeszcze nikomu nie robił krzywdy. Niemcy prosili o pomoc, szukali wsparcia wśród miejscowej ludności. Po paru miesiącach gruchnęła wiadomość, że będzie tu budowane olbrzymie lotnisko Luftwafe. Sprowadziła się do wioski firma niemiecka, wybudowała baraki z pomocą i rozpoczęły się prace nad powstaniem olbrzymiej inwestycji. To miał być przyczółek do dalszego napadu na Wschód.

Plany budowy lotniska Niemcy posiadali już w 1939 r., do ich realizacji przystąpili w 1940-42. To wtedy zapadła decyzja, że z każdej rodziny musi pracować jedna osoba. - Od nas pracował starszy brat, który otrzymywał jakieś grosze niemieckie - opowiada Jan Klimek. - Gdy uległ wypadkowi, trafił do szpitala w Rzeszowie. Wówczas ja się zgłosiłem i powiedziałem, że zastąpię brata. Chciałem mieć trochę pieniędzy na utrzymanie rodziny. Rozpocząłem pracę przy malowaniu baraków, w których miały być mieszkania dla żołnierzy obsługujących lotnisko.

Dzień mijał za dniem, Jan Klimek cieszył się z pracy, mama przygotowywała mu obfite śniadania. Niemcy kupowali w jego rodzinie drób, jajka. Współpraca nieźle się układała, Wermacht robił kontrole, ale nikomu nie wyrządzał krzywdy. I tak było do 1942 r., do chwili jego aresztowania. - 30 kwietnia jak zwykle poszedłem do pracy - doskonale pamięta Jan Klimek. - Gdy znalazłem się w swoim baraku, gdzie miałem rozpocząć pracę, przyszedł Niemiec i wezwał wszystkich na zbiórkę. Chciał wiedzieć, kto doprowadził do sabotażu przy budowie lotniska.

Z Kamienia do Oświęcimia

To wtedy okazało się, że ktoś wysadził w powietrze olbrzymie urządzenia przy kotłowni na lotnisku. W tym rejonie silnie działała już wtedy Armia Krajowa, partyzanci Batalionów Chłopskich. - Mówiliśmy, że myśmy tego nie zrobili, ale nam nie uwierzono - opowiada Jan Klimek. - Aresztowano nas i wywieziono do więzienia w Rzeszowie, które znajdowało się w zamku.

Trafił do dużej celi, w której znajdowało się około 30 więźniów. Był wśród nich najmłodszy. Zaczęły się przesłuchania przez gestapowców, którzy chcieli wiedzieć, kto wysadził kotły i miał kontakty z partyzantami. Jan Klimek ciągle powtarzał, że o niczym nie wie. Ponad trzy miesiące przeżyłem wśród tych starszych ludzi, którzy nauczyli go, jak się zachowywać. Potem zabrali wszystkich do ściśle izolowanego więzienia w Tarnowie. Tam znajdowały się tylko cztery osoby w celi. Aresztowani żyli w bardzo trudnych warunkach, bez wyżywienia, dodatkowych paczek aż do sierpnia 1942 r.
Którejś nocy pieszo krzykiem i biciem Niemcy zapędzili wszystkich na dworzec w Tarnowie, gdzie stały przygotowane już wagony. Na podłodze leżało trochę słomy, a tak nic nie było. Jan Klimek przeżył straszny koszmar.

Gdy trafił do obozu Auschwitz, Niemcy wyrzucili więźniów z wagonów. Powitała ich orkiestra złożona z więźniów. Wszyscy trafili do bloków, gdzie znajdowały się miejsca dla nowych więźniów. Musieli się rozebrać, poddać strzyżeniu, goleniu.

I tak zaczęła się gehenna obozowa Jana Klimka, który w obozie głównym przebywał do końca 1943 r. Potem w 1944 r. został wywieziony do zakładów chemicznych w Oświęcimiu, gdzie robiono sztuczną benzynę. Stamtąd trafił do Niemiec, do Nordhausen. 15 kwietnia 1945 r. został wyzwolony przez żołnierzy angielskich. Największe koszmary wojny udało mu się przeżyć dzięki wielkiej radości życia i niepoprawnemu optymizmowi.

Pamięć jest ważna, ale liczy się pojednanie

Gdy Jan Klimek wrócił do Polski, zaczął pracować przy organizacji muzeum w Oświęcimiu. W ciągu dnia oprowadzał wycieczki, nocą pilnował terenu, bo mieszkańcy kopali ziemię w poszukiwaniu złota.
Zaczął działać w Polskim Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Obozów Koncentracyjnych. Pracował w Kielcach, gdzie poznał przyszłą żonę. Przyjechał z nią do Ostrowca, ukończył studia, przez 17 lat był dyrektorem Zespołu Szkół Ekonomicznych. Przez 20 lat był sekretarzem okręgowego Związku Inwalidów Wojennych w Kielcach. Nawiązał kontakty z niemieckim Stowarzyszeniem Maximilian Kolbe Werk. - Odwiedzaliśmy naszych kolegów, którzy chorowali - opowiada. - Roznosiliśmy lekarstwa, pomagali. Potem powstało Stowarzyszenie Polsko-Niemieckie Pojednanie. Jan Klimek oprowadzał młodych Niemców po obozach śmierci i mówił o okrucieństwach ich ojców i dziadków.

- Po wojnie sensem mojego życia była współpraca, niesienie pomocy potrzebującym - podkreśla Jan Klimek w 70. rocznicę Września. - Pracowałem z harcerzami, jeździłem z nimi na obozy, nad morze. Miałem bardzo częste spotkania w szkołach, klasach, gdzie pokazywałem uczniom różne pamiątki, zdjęcia. W Liceum "Staszica", gdzie moja córka prowadziła lekcje historii, powstał nawet Klub Miłośników Więźniów Oświęcimia. Opowiadałem o najbardziej przykrych wydarzeniach. Teraz apeluję do młodego pokolenia, że owszem pamięć jest ważna, ale liczy się pojednanie z młodzieżą niemiecką, która jest bardzo zainteresowana współpracą. Wszyscy powinniśmy pragnąć przyjaźni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie