W niedzielnym głosowaniu wzięło udział 320 osób. To niecałe 6 procent uprawnionych. Referendum byłoby ważne, gdyby do urn poszło przynajmniej 1372 mieszkańców gminy. Spośród głosujących 293 osoby opowiedziały się za odwołaniem wójta, 19 było przeciw, osiem głosów było nieważnych.
Obie strony - wójt i komitet referendalny - przyznają, że aż tak niskiej frekwencji w czasie niedzielnego głosowania się nie spodziewały. Krzysztof Tworek, który obronił stanowisko uważa, że jest to przejaw dużego poparcia ze strony mieszkańców. Jego przeciwnicy twierdzą, że ludzie zostali zastraszeni.
W niedzielę do urn poszło zaledwie 320 osób spośród prawie 5500 uprawionych do głosowania. To 5,83 procent. Co ciekawe niemal dwa razy więcej mieszkańców gminy podpisało się pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum!
Wójt Tworek nie kryje satysfakcji. - Wynik referendum świadczy o tym, że działania moje i samorządu są dobrze oceniane przez lokalną społeczność. To dla mnie ważne, że mam poparcie mieszkańców, sołtysów i stowarzyszeń. Dzięki temu będę mógł dużo zrobić dla gminy. Postaram się jak najlepiej wykorzystać ostatni rok tej kadencji - mówi Krzysztof Tworek.
- Fakt, że w głosowaniu uczestniczyło mniej osób niż podpisało się pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum, o czymś świadczy. Moim zdaniem, mieszkańcy zostali wprowadzeni w błąd przez inicjatorów tego przedsięwzięcia - dodaje wójt.
Wójt przyznaje, że na zamieszaniu związanym z referendum ucierpiał autorytet gminy, zapewnił jednak, że będzie starał się go odbudować. Zapowiedział także, że będzie dążył do zażegnania konfliktów w gminie i radzie.
Odnosząc się do zarzutów swoich przeciwników, przede wszystkim o nieliczeniu się z opinią mieszkańców i radnych, obiecał, że wyciągnie z tego wnioski. - Każdy głos jest dla mnie ważny. Będę starał się skuteczniej niż do tej pory docierać do mieszkańców, przede wszystkim poprzez spotkania - kontynuuje wójt.
Przeciwnicy Krzysztofa Tworka studzą jego entuzjazm. - Satysfakcja byłaby pełna, gdyby mieszkańcy poparli w referendum wójta. Tymczasem było to "zwycięstwo" poprzez negację - podkreśla Jan Orawiec, radny Rady Gminy.
Stanisław Toś, przewodniczący komitetu referendalnego, zarazem radny przyznaje, że niska frekwencja jest porażką, ale nie zgadza się z twierdzeniem, że świadczy ona o poparciu dla polityki Krzysztofa Tworka. - W mojej opinii, ludzie byli zastraszani. Do udziału w głosowaniu zniechęciły wiele osób przesłuchania prowadzone przez policję. Cel, który przyświecał autorom doniesienia do prokuratury został osiągnięty - mówi Stanisław Toś.
Przesłuchania mają związek z postępowaniem wszczętym przez prokuraturę po anonimowym doniesieniu o rzekomym kupowaniu podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum.
O zastraszaniu mówi też Jan Orawiec, twierdzi on, że lokale wyborcze były obserwowane przez zwolenników wójta. Radny wspomina także o wojnie plakatowej, o nawoływaniach do tego, by nie iść na referendum.
- Ludzie są zmęczeni polityką, na szczeblu centralnym, ale i lokalnym - stwierdza Jan Orawiec.
Radny Orawiec przyznaje, że współpraca z wójtem Tworkiem jest możliwa.
- Jest jednak pytanie, czy wójt rzeczywiście będzie dążył do współpracy i czy nie będzie zwalczał przeciwników politycznych - dodaje radny.
Wolę współpracy z wójtem dla dobra gminy deklaruje także Stanisław Toś.
Komitet referendalny zarzucał wójtowi Tworkowi między innymi nieliczenie się z opinią wyborców, otaczanie się wyłącznie swoimi ludźmi, podejmowanie niewłaściwych decyzji, przede wszystkim w sprawie przekształcania szkół w Głazowe i Bilczy i budowy elektrowni wiatrowej w Żurawicy, a także skonfliktowanie społeczności lokalnej.
Referendum kosztowało gminę około 13 tysięcy złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
