Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok w głośnej sprawie 68-letniego mieszkańca Sandomierza oskarżonego o podpalenie synowej (WIDEO, zdjęcia)

Elżbieta Zemsta
Dawid Łukasik
Sądowy finał bulwersującej historii z Sandomierza. Teść oskarżony o usiłowanie zabójstwa synowej uznany winnym

[galeria_glowna]
- Oskarżony chciał zabić swoją synową. W jego działaniach była pewna doza premedytacji - tak sędzia Lena Romańska uzasadniała wyrok 15 lat więzienia dla 68-letniego mieszkańca Sandomierza oskarżonego o to, że podpalił swoją synową. Sąd orzekł, że mężczyzna musi zapłacić pół miliona odszkodowania dla swojej synowej. Rodzina ofiary mówiła, że wyrok w jakiejś części oddaje sprawiedliwość.

- Moja córka dostała od tego mężczyzny dożywotni wyrok. Nigdy nie będzie w pełni sprawna, on powinien ponieść za to karę - mówiła przed wejściem na salę Urszula Moczulska, matka 37-letniej pokrzywdzonej, której nie było podczas ogłaszania wyroku w sprawie jej teścia. - Muszę ją chronić, bo widok tego człowieka jest dla córki traumą - tłumaczyła matka 37-latki.

Ponad rok trwał w kieleckim Sądzie Okręgowym proces w bulwersującej sprawie, gdzie teść - 68-letni mężczyzna stawał pod zarzutem usiłowania zabójstwa swojej synowej. Zdaniem prokuratury kobieta została oblana substancją łatwo zapalną i podpalona. Sąd ogłaszając we wtorek wyrok nie miał wątpliwości, że mężczyzna jest winnym zadania niesłychanych tortur i bólu żonie swojego syna, kobiecie, z którą mieszkał w jednym domu, która była matką dwójki jego wnucząt.

- 19 marca 2012 roku po godzinie 18, 37-latka wjechała swym autem do garażu, tam był już jej teść - ustalony przebieg wydarzeń streszczała sędzia Lena Romańska, przewodnicząca składu sędziowskiego w tym procesie.

- Gdy kobieta wysiadała już z auta mężczyzna oblał ją łatwo zapalną cieczą i podpalił. Przytrzymywał drzwi, aby uniemożliwić jej wyjście, ale w pewnej chwili płomień wybuchł z wielką siłą i zagroził mężczyźnie, kobieta zdołała wybiec z garażu. Już na podwórzu 68-latek złapał synową, przewrócił ją na plecy i przytrzymywał, zatykając ręką usta i dusząc ją, mówił, że chce ją zabić. Interwencja świadka i szybka pomoc medyczna sprawiły, że kobieta przeżyła - relacjonowała sędzia Lena Romańska.

Zdaniem sądu zeznania 37-latki, na których prokuratura oparła zarzuty dla teścia kobiety, były wiarygodne i spójne.

- W pierwszych chwilach po zdarzeniu, pomimo bólu i cierpienia kobieta mówiła lekarzom i innym świadkom w sposób spójny i logiczny, co się stało. Tłumaczyła, że to teść oblał ją czymś w samochodzie, podpalił i próbował zabić.

Ważne, z punktu widzenia procesu były także zeznania świadka, który pierwszy udzielił pomocy kobiecie.

- Świadek zeznał, że gdy kobieta płonąc leżała na ziemi, teść przyciskał ją kolanem. Gdy świadek podszedł bliżej, mężczyzna się oddalił do płonącego w garażu auta. Nie próbował ratować swojej synowej, jak twierdził w swych wyjaśnieniach, jego zachowanie nie miało nic wspólnego z próbą udzielenia jej pomocy - tłumaczyła sędzia Romańska.

Sąd zwrócił uwagę na to, że z zebranego materiału jasno wynika, że mężczyzna chciał zabić swoją synową.

- Jako metodę zabójstwa oskarżony wybrał podpalenie. Zaatakował synową w jej domu, tam gdzie powinna czuć się bezpieczna, matkę dwójki dzieci, osobę najbliższą z kręgu rodziny. Sposób działania oskarżonego był okrutny i bolesny dla ofiary, mężczyzna przygotował się do tego czynu, więc jest w tym pewna doza premedytacji. Swego zamiaru nie osiągnął, gdyż kobieta przeżyła, będzie jednak okaleczona do końca swego życia. Ogień wyrządził olbrzymie spustoszenie w ciele ofiary, uszkadzając w sposób trwały twarz, klatkę piersiową i inne narządy. Pokrzywdzoną czeka jeszcze kilkadziesiąt zabiegów, ale i tak nie odzyska w pełnej sprawności.

Zdaniem jednego z biegłych, którego opinię przywołał sąd podczas ogłaszania wyroku, jeśli ludzki ból można liczyć w skali od 1 do 10, to ten odczuwany przez 37-letnią kobietę w chwili zdarzenia i niemal przez cały rok po tragedii, osiągnął najwyższy, dziesiąty punkt.

- Poza cierpieniem czysto fizycznym, ta kobieta została okaleczona też w inny sposób, wymagający pomocy psychologa. Ona żyje w ciągłym stresie i strachu, odpalona zapałka wywołuje u niej stan paniki - zaznaczyła sędzia Romańska i dodała: - Wszystkie te czynniki sprawiają, że sąd przychylił się do wniosku o odszkodowanie i nakazał wypłatę na rzecz pokrzywdzonej kwoty 500 tysięcy złotych.

Rodzina 37-latki po wyjściu z sali sądowej mówiła o wyroku, że przynajmniej w części oddaje sprawiedliwość. Adwokat oskarżonego stwierdził, że dopiero po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia będzie rozważał apelację, Dodał jednak, że wyrok jest wysoki.
Szczegóły tej szokującej historii w piątkowym "Echu Dnia".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie