MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wyścigi wraków w Świętokrzyskiem coraz popularniejsze. Czym porywają?

imo
Najpierw ściganie na torze, w trakcie powolne rozwalanie auta, na koniec „dead race”, czyli prawdziwa demolka. Wszystko to emocjonujące i widowiskowe. Wyścigi wraków, które stają się coraz popularniejsze, są przedmiotem zainteresowania coraz większej publiki, a i uczestników z roku na rok przybywa.

Ostatni Wrak Race, organizowany w minioną niedzielę w podkieleckich Nowinach przyciągnął prawdziwe tłumy ludzi. Zmagania kierowców na torze przez cały dzień oglądały setki osób.

Organizatorem wyścigu był Kazimierz Rędzina pochodzący z Tarnowa w województwie małopolskim. Przygodę z wrakami zaczął około 3 lat temu, kiedy to budowało się środowisko tych specyficznych wyścigów. - Spotkaliśmy się pod Warszawą - w sumie około 20 ekip z różnych miast Polski i rozpoczęliśmy akcje wyścigowe. Sam zacząłem organizować takie wyścigi w Tarnowie i powoli rozszerzać pomysł na okolice, w tym województwo świętokrzyskie - opowiada Kazimierz Rędzina.

Dziś tarnowskie zawody są doskonale znane kierowcom wraków i publice tej swoistej dyscypliny. Za niespełna dwa tygodnie, 23 lipca odbędą się tam już siódme tego typu zawody, które są organizowane cyklicznie, co dwa miesiące. Powstała nawet liga wraków - na razie jeszcze nieformalna, ale zawodnicy naliczają na swoje konto pierwsze punkty. Na zawody przyjeżdża już około 40-50 ekip samochodowych z całej Polski, także z województwa świętokrzyskiego.

A reprezentacja regionu i zainteresowanie jazdą sukcesywnie wzrasta. Jednym z pierwszych kierowców, który odnalazł w tym swoje hobby, był Mateusz Bracha z Barczy, znany w środowisku pod ksywą „Chińczyk”. - Zawsze lubiłem dużą dawkę adrenaliny, a gdy wystartowałem po raz pierwszy złapałem bakcyla. Do dziś lubię dostarczać mocnych wrażeń publiczności. To sprawia mi ogromną frajdę - mówi.

Jak wypowiada się o nim Kazimierz Rędzina, to zawodnik, którego celem nie jest puchar, lecz widowiskowy przejazd, nawet za cenę dyskwalifikacji z zawodów. Do każdych zresztą Chińczyk przygotowuje zupełnie nowe auto, bo zawsze bierze udział w tak zwanej „demolce”, czyli rozwalaniu aut na zakończenie zawodów.

Poza Chińczykiem w naszym regionie i jego okolicach jest ponad 10 kierowców, którzy sukcesywnie uczestniczą w zawodach, choć ta liczba wkrótce będzie jeszcze większa - w ostatnim wyścigu, który odbył się w Nowinach udział wzięło ponad 20 ekip tylko z naszego regionu.

Kazimierz Rędzina widzi tu ogromny potencjał. - Pierwsze wyścigi zostały zorganizowane w Kielcach dwa lata temu, teraz, w Nowinach była to druga poważna inicjatywa. Ten sport narodził się tu na nowo, sam byłem zaskoczony tak dużym zainteresowaniem zarówno ze strony kierowców, jak i publiczności. Liczę, że współpraca z tym środowiskiem nadal będzie się tak dobrze układać i w Nowinach uda nam się stworzyć tor z prawdziwego zdarzenia i organizować na nim cykliczne imprezy - mówi.

Wyścigi wraków dostarczają wielu wrażeń, są też tańszą alternatywą do rajdów samochodowych. - Wartość samochodu nie może przekraczać 1000 złotych, ale zwykle auto przygotować można za 200-300 złotych. W zasadzie koszt pierwszego startu, łącznie już z wrakiem to około 400 złotych - oblicza organizator wyścigów.

Wymagań do startu też nie jest wiele - trzeba mieć ukończonych 18 lat, zapłacić wpisowe i dostosować samochód do wymagań formalnych w zależności od kategorii startu. I oczywiście mieć zamiłowanie do nieco bardziej ekstremalnych wrażeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie