- Byłem na cmentarzu - opowiada 83-letni Tadeusz Jagocki z Kielc - Nagle zrobiło mi się słabo i upadłem. Niewiele pamiętam, ale kojarzy mi się, że dwóch mężczyzn podbiegło do mnie i nie kazało się ruszać. Pomogli mi, bo nie wiem, co by było ze mną dalej. Jeden zawał już miałem.
Mężczyznę karetką przewieziono do szpitala Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, mieszczącego się przy ulicy Ogrodowej w Kielcach. Tam podano mu kroplówkę. - Zrobili EKG, powiedzieli, że wszystko jest dobrze i kazali zaraz iść. No to poszedłem. Ale czuć to się dobrze jeszcze nie czułem, kręciło mi się w głowie - stwierdza.
Dalej mężczyzna poszedł w kierunku przystanków, na ulicę Żytnią. - Po tej kroplówce bardzo chciało mi się siku. Schowałem się za krzaki. Na moje nieszczęście zobaczyli mnie strażnicy miejscy i wlepili mandat w wysokości 50 złotych. - opowiada pan Tadeusz - Na nic zdały się tłumaczenia, że straciłem przytomność, że byłem w szpitalu, że źle się czuję. Mandat wziąłem i z tego zdenerwowania znowu gorzej się poczułem.
Najpierw pomylił numery autobusów, zamiast 34, pojechał prawdopodobnie 44. - Kilka godzin zajęło mi zanim wróciłem do domu. Szedłem na piechotę, gdzieś tam siadłem, było mi ciężko, czułem, że mam wysokie ciśnienie - mówi mężczyzna.
- Przyszedł zakrwawiony, podrapany, najwyraźniej jak upadł, musiał się uderzyć. Przeraziłam się, bo był bardzo osłabiony - mówi żona Irena - Baliśmy się o niego bardzo, mieliśmy już dzwonić na policję, bo nie było go kilka godzin.
- Uważam, że zarówno w szpitalu jak i strażnicy zachowali się skandalicznie, nie powinni taty wypuszczać, tylko zawiadomić rodzinę, że zasłabł i żeby po niego przyjechać, albo chociaż karetką odwieźć do domu. Każdy widzi, że to człowiek stary, niedołężny, wydaje mi się, że takie osoby są pod szczególną opieką - denerwuje się synowa, Zdzisława Jagocka. - Tym bardziej, że wszelkie numery telefonów tata nosi w portfelu - dodaje.
Niestety, następnego dnia karetka znowu zabrała mężczyznę do szpitala. - Tam mnie zatrzymano i porobiono wszelkie badania - mówi. - Otrzymałem skierowanie do poradni kardiologicznej.
BYŁ AGRESYWNY…
Wersja dyrektora szpitala znacznie odbiega od tej przedstawionej przez mężczyznę. - Do izby przyjęć trafił mężczyzna z zasłabnięciem, bez utraty przytomności - mówi Grzegorz Guzik, dyrektor szpitala przy Ogrodowej w Kielcach - Zrobiliśmy mu EKG, chcieliśmy pobrać krew, ale na dalsze badania nie wyraził zgody. Odmówił też przyjęcia leków.
Dyrektor relacjonuje to, co przekazały mu pielęgniarki: - Był agresywny, twierdził, że został okradziony. Nie było z nim kontaktu i był pod wpływem alkoholu. Nie miał objawów zawału, stan był w miarę dobry, więc nie było wskazań do hospitalizacji. Podpisał oświadczenie, że wychodzi na własne żądanie i poszedł.
Na pytanie skąd wiadomo było, że był pod wpływem alkoholu. Dyrektor przyznał: - No…badań w tym kierunku mu nie zrobiliśmy. Tak przypuszczamy.
BYŁ GRZECZNY…
Wojciech Bafia, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Kielcach twierdzi, że mandat mężczyźnie się należał, bo zanieczyszczał miejsce publiczne. - Myślę, że ze względu na jego stan i wiek otrzymał najniższy mandat - mówi Bafia - Z relacji strażnika wiem, że był spokojny, grzeczny, na nic się nie skarżył i nic nie wskazywało na to, że trzeba mu pomóc.
- Nikogo nic nie tłumaczy - mówi synowa - A gdyby stało się najgorsze, to co, wtedy by znaleźli do domu numer? Myślę, że każde dziecko chciałoby od razu wiedzieć, że jego tato bądź matka przebywają w szpitalu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?