Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z dyngusem przez 2 wsie, czyli jak dawniej świętowano w Łomnie

Sławomir Sijer
Łomnianeczki w pełnej krasie i wyrabiane przez nie świąteczne ozdoby, cieszące się dużym powodzeniem
Łomnianeczki w pełnej krasie i wyrabiane przez nie świąteczne ozdoby, cieszące się dużym powodzeniem Piotr Maj, Kronika Pawłowska
Koło Gospodyń Wiejskich Łomnianeczki istnieje niespełna 3 lata, ale panie z Łomna w Gminie Pawłów nie raz dały się już poznać jako znawczynie regionalnej kuchni czy zwyczajów i ozdób świątecznych. Czas świąt to także czas rodzinnych wspomnień. Jak spędzano Wielkanoc przed laty w Łomnie i okolicach? Najlepiej opowiedzą o tym Łomnianeczki.

Zaczynało się od świniobicia
- Tydzień przed świętami ojciec z sąsiadami robili świniobicie - wspomina Teresa Latała. - Część mięsa marynowano, wędzono w specjalnych skrzyniach, a z innych części wyrabiano białą kiełbasę do żurku, boczek, salceson, cienką kiełbasę do wędzenia i dużo kaszanki. Niektóre wyroby zalewało się smalcem, żeby dłużej wytrzymały. A mama przyrządzała żur. Około 5 dni przed świętami kisiła mąkę żytnią z dodatkiem otrębów i taki garnek stał przykryty gazą aż do niedzieli. Potem dodawało się trochę śmietanki i gotowało.
- Mój ojciec był masarzem, więc przed świętami raczej nic nie brakowało, a rodzice ciągle nas odganiali od spiżarki mówiąc: zostaw, bo to na święta - dodaje Teresa Kucharczyk.

,,Kotki”na przeziębienie
- Palmy na palmową niedzielę zawsze wszyscy robili sobie w domach - mówi Teresa Latała. - Szliśmy w sześcioro rodzeństwa nad rzekę i ścinaliśmy wierzbowe bazie, wysokie trawy. Mama dodawała świeże gałązki z czarnej porzeczki, do tego kwiatuszki z bibułki i palma gotowa. Po mszy łykaliśmy te „kotki” z bazi. Miały nas chronić przed bólem i przeziębieniem. A palmę zatykało się za obraz, żeby chroniła dom przed burzami i grzmotami. Przed Wielką Sobotą przygotowywaliśmy pisanki. Mama gotowała jajka w cebuli, potem malowało się je farbkami, a na koniec igłami wydrapywało się wzorki: bazie czy baranki. Po poświęceniu potraw w koszyczku ciągle obowiązywał post, aż do niedzielnego śniadania.

Teresa Kucharczyk przypomina, jak radzono sobie z postem w Wielki Piątek: - Najczęściej robiło się zalewajkę na grzybach, bo to było najszybsze. A jak mama upiekła chleb, to do pieca wkładaliśmy ziemniaki. Upieczone w ten sposób smakowały jak mało co.
Do święcenia koszyczka szło się od nas 5 kilometrów. Nic dziwnego, że w drodze powrotnej dopadał nas głód. Ale zawsze dwa jajka do barszczu przynosiliśmy do domu...

Świąteczny żur
W Łomnej tak naprawdę świętowanie zaczynało się po rezurekcji, od śniadania. - To był cały rytuał - mówi Teresa Latała. - Siadaliśmy przy stole przed pustymi talerzami. Najpierw mama brała potrawy z koszyczka i każdemu po kawałku wkładała na talerz. Potem tata brał z półmisków kawałki kiełbasy i boczku. Na koniec mama nalewała na talerze żur. Tata, jako gospodarz, dzielił się jajkiem. Składaliśmy sobie życzenia i jedliśmy.
- Ciasta na deser nie były jak teraz - dodaje Teresa Kucharczyk. - Przeważnie drożdżowe, z rodzynkami. Babka, to była rzadkość. I żadnych kremów, a do przekładania najwyżej śmietana.
- Mama robiła placek spod kamienia, bo po upieczeniu był taki twardy. Ale po 2 dniach kruszał i był taki pyszny, że do dziś cieknie mi ślinka - uśmiecha się Teresa Latała.

Dyngus przez dwie wsie
- W drugi dzień świąt mieliśmy taką zabawę: rodzice chowali w obejściu pisanki, z karteczkami dla wszystkich dzieci, a my mieliśmy je znaleźć. I to do skutku, każdy swoją. A wtedy była wielka radość - opowiada Teresa Latała.
- Miałam takiego wesołego wujka, przed którym żadna panna nie schowała się w śmigus-dyngus - wspomina Teresa Kucharczyk. - Kiedyś dopadł moją kuzynkę i strasznie ją zlał wodą. Dziewczyna uciekała 2 km do drugiej wsi, żeby się schronić do swojego narzeczonego, a wujek za nią. A jak już dobiegła do narzeczonego, to obaj ją jeszcze raz oblali.
- Na chłopaków nie było siły w dyngus - dodaje Teresa Latała. - Chodzili z wiadrami po domach, gdzie były panienki. Potrafili zlać dziewczynę wszędzie. Kiedyś schowałam się do szafy, ale na to też nie zważali. Mama krzyczała, a oni wiadrami lali wodę do szafy. To miało mi zapewnić powodzenie, więc tata się cieszył, i im więcej było wody, to stawiał na stół więcej wódki i kiełbasy.

Zobacz najpiękniejsze dziewczyny Studniówek 2018 w Świętokrzyskiem

POLECAMY RÓWNIEŻ:


Umiesz przeklinać po świętokrzysku? Sprawdź się! QUIZ

Sprawdź, czy znasz świętokrzyską gwarę! Co znaczą te słowa? [QUIZ]

Czy zdałbyś egzamin na prawo jazdy? Rozwiąż test! [10 ZDJĘĆ - QUIZ]

Janusze projektowania w akcji - te dzieła są bezużyteczne [zdjęcia]


Najseksowniejsze imiona. Zobacz czy jesteś na liście!

Jakie sklepy będą czynne w niedziele w Kielcach?

ZOBACZ TAKŻE:Wzruszające Misterium Męki Pańskie w koneckim domu kultury

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie