MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z kasy koneckiego szpitala zginęło prawie 400 tysięcy złotych. O kradzież oskarżono kasjerkę

Beata KWIECZKO
- Kasjerka mówiła, że potrzebuje pieniędzy na leczenie chorej siostry - opowiadały w czwartek w sądzie dwie księgowe, zasiadające na ławie oskarżonych razem z byłą kasjerką szpitala w Końskich, oskarżoną o przywłaszczenie sobie z kasy placówki prawie 400 tysięcy złotych.

Jak wynika z aktu oskarżenia, od stycznia 2005 do listopada 2008 roku z kasy szpitala w Końskich zniknęło prawie 400 tysięcy złotych i nikt tego nie zauważył.

OD PACJENTÓW I DZIERŻAWCÓW

Spory ubytek wyszedł na jaw dopiero wtedy, kiedy na emeryturę odeszła główna księgowa. Dyrektor szpitala powiadomił prokuraturę. Śledztwo wykazało, że do braku w kasie przyczyniła się kasjerka. 51-letnia kobieta straciła pracę. Prokuratura postawiła jej zarzut przywłaszczenia sobie mienia. Według prokuratorów, brała ze szpitalnej kasy pieniądze, które trafiały tu za pobyt pacjentów, badania, rehabilitację oraz z czynszów, które płacili dzierżawcy lokali wynajmowanych od szpitala.

Oprócz 51-latki na ławie oskarżonych zasiadają: główna księgowa (usłyszała zarzut niedopełnienia obowiązków) oraz dwie inne pracownice księgowości, którym postawiono zarzuty łamania przepisów ustawy o rachunkowości. Proces rozpoczął się w czwartek przed Sądem Okręgowym w Kielcach. Do winy przyznały się dwie księgowe i złożyły wniosek o dobrowolne poddanie się karze grzywny w wysokości 2400 złotych pierwsza i 3 tysiące złotych druga. Sprawa kasjerki i głównej księgowej zostanie rozpatrzona osobno.

DLA CHOREJ SIOSTRY

- Kasjerka sporządzała raporty, a potem przekazywała je nam do sprawdzenia i zaksięgowania - opowiadała w czwartek jedna z oskarżonych księgowych. - W 2005 roku raporty zaczęła sporządzać ze znacznym opóźnieniem. Były robione na cały tydzień, więc nie było możliwości sprawdzić chronologii poszczególnych dowodów przyjęć pieniędzy do kasy. W styczniu 2006 roku, kiedy wróciłam z urlopu macierzyńskiego, zauważyłyśmy z koleżanką, że są zaległości na kontach dzierżawców. Nie wiedziałyśmy, czy dzierżawcy nie płacą czy kasjerka zatrzymuje pieniądze dla siebie. Kiedy zapytałyśmy ją o to, rozpłakała się i powiedziała, że płacą, ale ona potrzebuje tych pieniędzy, bo jej siostra jest ciężko chora. Zaufałyśmy jej, bo obiecywała, że odda, ale z roku na rok zaległości narastały coraz bardziej. Upominałyśmy ją o to za każdym razem, kiedy były sporządzane raporty, ale do końca listopada nic się nie zmieniło. O wszystkim powiedziałam dopiero nowemu księgowemu, kiedy odeszła na emeryturę główna księgowa. Zrobiłam to za późno i mam teraz wyrzuty sumienia, że zawiodłam siebie i pracodawcę - płakała oskarżona.

WSPÓŁCZUCIE I WSTYD

- Osobiście widziałam, jak dzierżawcy przychodzili do kasy, więc na pewno uiszczali opłaty, a nie przychodzili na pogawędki. Zdaję sobie sprawę z tego, że świadomie ukrywałam przed przełożonymi to, co robiła kasjerka. Tym samym podawałam nierzetelne dane w sprawozdaniach finansowych na kontach dzierżawców, poprzez wykazywanie nieistniejących należności. Robiłam to na prośbę kasjerki, która mówiła, że ma trudną sytuację rodzinną. Kierowałam się współczuciem dla koleżanki. Zaufałam jej i jest mi bardzo przykro i wstyd, że tak długo tolerowałam jej zachowanie. Sama nigdy nie brałam i nie pożyczałam pieniędzy z kasy - podkreślała druga oskarżona.

Wyrok w sprawie dwóch kobiet, które chcą poddać się karze, zapadnie w przyszłym tygodniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie