Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Załamana właścicielka działki pod budowę masztu na łamach "Echa Dnia" robi rachunek sumienia

Paweł WIĘCEK
Cztery znicze pojawiły się przed domem właścicieli działki, na której stanie maszt. To makabryczny żart czy groźba śmierci?
Cztery znicze pojawiły się przed domem właścicieli działki, na której stanie maszt. To makabryczny żart czy groźba śmierci? A. Piekarski
Tymczasem protestujący przeciwko budowie masztu ludzie zwierają szyki i o pomoc błagają posła. Inwestor poinformował, że roboty będą kontynuowane.

Przypomnijmy. Protest mieszkańców przeciwko budowie stacji bazowej telefonii komórkowej sieci Plus GSM na jednej z posesji przy ulicy Malików w Kielcach trwa od ubiegłej środy. Ludzie są źli, że właścicielka zgodziła się wydzierżawić teren pod budowę wieży, a władze miasta wydały pozwolenie na tę inwestycję bez zapytania ich o zgodę. Zdaniem protestujących, obecność 50-metrowego masztu zagraża ich zdrowiu i życiu oraz może sprawić, że należące do nich działki budowlane stracą na wartości.
Od środy konflikt przybierał na sile. W czwartek kilkudziesięciu mieszkańców blokowało po południu ulicę. W piątek po godzinie 15 doszło do zamieszek. Ludzie blokowali ciężarówce z kruszywem wjazd na teren budowy, policja podjęła zaś próbę odseparowania tłumu od miejsca inwestycji. Po trwających ponad półtorej godziny przepychankach policja poinformowała, że inwestor wstrzymał budowę do końca miesiąca, co uspokoiło ludzi.

SPOWIEDŹ WŁAŚCICIELKI

Od początku protestu dramat przeżywają właścicielka działki, na której stanie maszt, oraz jej najbliższa rodzina. W niedzielę późnym wieczorem ktoś rzucił na jej posesję petardę. W poniedziałek rano na murku przed wejściem do prowadzonego przez nią sklepu stanęły… cztery zapalone znicze.
- Jestem wystraszona. Boję się o bezpieczeństwo swoje i rodziny. Rozumiem, że sąsiedzi mają prawo do buntu, ale nie w takiej formie. To jest podłe. Jednocześnie sama czuję się winna, jestem roztrzęsiona, że to przeze mnie - przyznała w poniedziałek w rozmowie z "Echem Dnia". Tylko nam opowiedziała, co z perspektywy czasu i przeżyć ostatnich dni myśli o podpisanej kilka lat temu zgodzie na dzierżawę terenu pod budowę masztu oraz wytłumaczyła, dlaczego się na to zdecydowała.

- Nie chciałam nikomu zrobić krzywdy. Podpisując umowę, byłam świadoma, że nikomu nie szkodzę, i wierzę w to do tej pory. Każdy ma komórkę, a to przecież ma służyć właśnie ich posiadaczom. Wiem, że anteny wszędzie stają, ale ich moc nie jest taka, że wszyscy ludzie padną. Uwierzyłam, że to będzie zgodne z prawem, że zainstalują takie nadajniki, jak w umowie. Przecież my chcemy tu mieszkać, może doczekam się wnuków. Dlaczego miałabym się godzić na coś złego, co uderzałoby w moją rodzinę? - zastanawia się nasza rozmówczyni.

Na przedstawiony jej zarzut, jaki pada od mieszkańców, że nie informowała ludzi o planowanej inwestycji, odpowiedziała: - Myślałam, że miasto roześle informację do każdego sąsiada i mieszkańca ulicy. Sama tej kwestii nie poruszałam, żeby ludzie ciągle w sklepie mnie nie pytali, ale kiedy już pytali po rozpoczęciu budowy, to szczerze odpowiadaliśmy. Gdyby w pierwszym dniu zrobili protest, to wtedy inwestor na pewno by się zastanowił, czy warto kontynuować prace. Do ludzi dotarło dopiero wtedy, gdy pojawiła się wieża.

Właścicielka dziś żałuje, że zgodziła się na tę inwestycję. - Gdybym wiedziała, co będzie się działo, nie zdecydowałabym się na to. Teraz sami do siebie możemy mieć pretensje. Myśleliśmy, że jest tu tylu młodych, mądrych ludzi, że wstrzymają protest i przekonają starszych o potrzebie budowy masztu. Myliliśmy się - przyznała. - Bylibyśmy gotowi wycofać się, gdybyśmy nie musieli ponosić kosztów z powodu rozwiązania umowy, ale te są ogromne, a my na pieniądzach nie śpimy - dodała.

POSEŁ OBIECUJE

Tymczasem mieszkańcy nie ustępują. Wczoraj z samego rana przed posesją doszło do incydentu. Grupa mieszkańców nie wpuściła na plac budowy ekipy budowlanej. Robotnicy odjechali. Obyło się bez interwencji policji.
Po południu z przedstawicielami protestujących na ich wniosek spotkali się miejski radny Robert Siejka oraz jego partyjny kolega Sławomir Kopyciński, świętokrzyski poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Spotkanie rozpoczął jeden z mieszkańców ulicy Rafał Nawara, inżynier budownictwa, właściciel firmy budowlanej, mieszkający na Malikowie. W oparciu o zgromadzone materiały Nawara przekonywał zgromadzonych, że maszt jest szkodliwy dla człowieka, a jego budowa nie jest inwestycją celu publicznego.

- Promieniowanie ma duży wpływ na dzieci i na pewno szkodzi. Naukowcy robili wywiady z ludźmi na temat wpływu promieniowania z nadajników na ich zdrowie. Są dolegliwości układu krążenia, kłopoty ze snem, depresje, zaburzenia widzenia. Konstytucja gwarantuje nam, że każdy ma prawo do ochrony zdrowia. Budowa masztu nie jest inwestycją pożytku publicznego i są na to wyroki. Mam decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Warszawie, które odmówiło uzgodnienia budowy nadajnika. Inwestycja powinna więc iść normalną drogą, powinny być konsultacje i raport środowiskowy. A nam mówi się, że to jest nieszkodliwe, ale skąd my to wiemy, nie ma żadnych badań. Musimy udowodnić, że nie jest to inwestycja celu publicznego - mówił Nawara.

Poseł Kopyciński obiecał wesprzeć mieszkańców. - Uczyniono bardzo wiele, aby inwestycję wykonać po kryjomu. Możliwości odwoławczych jest wiele. Mój radca prawny przygotuje dokumenty tak, by doprowadzić do wznowienia postępowania i terminu odwołania - zadeklarował. - Najważniejsza jest jednak próba podjęcia polubownego rozwiązania sporu. Są trzy strony: prezydent Kielc Wojciech Lubawski, firma, która nadajnik buduje, i strona społeczna. Bez zbędnych obietnic i wielkich słów przystąpię do pracy - dodał.
Prezydent Lubawski w rozmowie z "Echem Dnia" wyraził gotowość spotkania z posłem Kopycińskim. - Jeśli wyjdzie z taką inicjatywą, porozmawiamy, co możemy w tej sprawie zrobić - powiedział.

Do negocjacyjnego stołu nie zamierza natomiast siąść Polkomtel, inwestor budowy stacji. Co więcej, Dariusz Matuszak, dyrektor biura komunikacji korporacyjnej Polkomtela, stwierdził w rozmowie z "Echem Dnia", że budowa masztu nie jest wstrzymana. - Przeszliśmy 2-letni proces odpalenia inwestycji. Jeśli z powodu 100 osób kilka tysięcy ma być pozbawionych dostępu do Internetu, to ktoś musi racje zważyć. Mamy kilkaset zgłoszeń od mieszkańców regionu, dotyczących poprawy dostępu do usług trzeciej generacji. Mieszkańcy składają prośby o to, by budować stację, a bez niej nie da się zapewnić dostępu do tych usług - podkreślił.

We wtorek budowa ma być kontynuowana. Co się będzie działo na Malikowie? Na bieżąco będziemy śledzić wydarzenia, dotyczące tej sprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie