Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zatrzymane życie

Monika WOJNIAK <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Życie więzienne toczy się pod czujnym okiem strażników.
Życie więzienne toczy się pod czujnym okiem strażników. A. Piekarski
W celach kobiety próbują sobie stworzyć namiastkę domu.
W celach kobiety próbują sobie stworzyć namiastkę domu. A. Piekarski

W celach kobiety próbują sobie stworzyć namiastkę domu.
(fot. A. Piekarski)

- Wyobrażam sobie, że po wyjściu będę musiała poukładać sobie życie od nowa. Ono się teraz zatrzymało. Nie wiem, jak to będzie. Może zmienię miejsce zamieszkania? - mówi Anna. W kieleckim areszcie odsiaduje wyrok za narkotyki.

Oddział kobiecy z pomalowanymi ścianami wygląda o wiele lepiej niż inne.
Oddział kobiecy z pomalowanymi ścianami wygląda o wiele lepiej niż inne. A. Piekarski

Oddział kobiecy z pomalowanymi ścianami wygląda o wiele lepiej niż inne.
(fot. A. Piekarski)

Drobna, atrakcyjna szatynka. Inteligentne spojrzenie. Elokwentna, mądra, bywała w wielu miejscach na świecie. Wyższe wykształcenie, znajomość języków obcych. Wiek na oko około 40. - Kiedyś byłam też dziennikarzem - uśmiecha się Anna. To nie jest jej prawdziwe imię.

Nie ma dzieci, ma męża. - To on mnie tu przywiózł. Staliśmy z pół godziny przed bramą, zanim weszłam. Później on odjechał, a ja zostałam - wspomina chwilę sprzed 19 miesięcy.

Co czuła, gdy usłyszała trzask zamykającej się za plecami kraty? - Nie myśli się wtedy o niczym. Idzie się przed siebie, jak we śnie. Który wcale się nie kończy - opowiada.

Kobiety za kratkami

W kieleckim Areszcie Śledczym na oddziale kobiecym jest 66 kobiet. Aresztowane tymczasowo, skazane. Najmłodsza ma 17 lat. Trafiła tu za rozbój i kradzież. Dziewiętnastolatka z kolei dowodziła podobno gangiem, który napadał na starsze kobiety. Oprócz pobytu za kratkami przyniosło jej to też rozgłos medialny. Wystąpiła nawet w talk-show w jednej z komercyjnych telewizji.

Najstarsze kobiety, które tu trafiały, miały i po 80 lat. Siedzą za zabójstwo zięcia, męża. Najwytrwalsza bywalczyni kieleckiego aresztu odwiedza go regularnie od 33 lat. Są takie, które trafiają tu na kilka dni. Ale są też dwie z wyrokami 25 lat za zabójstwo i zlecenie zabójstwa. - Kiedy trafia do nas 17-latka, to najczęściej wiemy już, że jeszcze tu wróci - mówią wychowawcy. - Jeśli kobieta jest zdemoralizowana, to już do cna. Choć owszem, bywają przypadki, że po prostu potknęły się w życiu, ale później wyszły na prostą.

Na oddziale przekrój charakterów jest ogromny. Są te ze środowisk, które określa się jako patologiczne, gdzie alkohol, awantury i bójki są na porządku dziennym. Ale są też kobiety bardzo dobrze wykształcone, z dobrych rodzin, które żyły na wysokim poziomie. Te trafiają za karty najczęściej za udział w przestępstwach gospodarczych i to nawet tych z pierwszych stron gazet. - Czy potrafią się dostosować do warunków w areszcie? Każdy potrafi - twierdzą wychowawcy. - One są nawet spokojniejsze, pomocne. Bo młode mają mało rozumu, a dużo hormonów, są niepokorne. Te starsze potrafią z nimi pogadać, uspokoić, przetłumaczyć.

W psychicznym piekle

Anna trafiła tu za narkotyki. Nie chce o tym mówić. - To by mnie zidentyfikowało w moim środowisku. A nie wszyscy znajomi wiedzą, gdzie jestem. Niektórzy sądzą, że wyjechałam za granicę. Łatwo w to uwierzyć, bo często podróżowałam - opowiada. Dostała trzyletni wyrok. - Zgłosiłam się sama. Przecież nie będę się ukrywać, czekać piętnaście lat, aż sprawa się przedawni.

"Warunki bytowe", jak mówi, są dobre. Jest gdzie spać, jest co jeść. - Bez przepychu, ale to nie "Sheraton" - żartuje. Oddział świeżo pomalowany, różowe ściany. Jest niewielka kuchnia, w której można przygotowywać posiłki. Jest salka gimnastyczna, gdzie można poćwiczyć. Jest świetlica, z małą biblioteką i telewizorem. W celach też mają telewizory. Codziennie jedna świeża gazeta, inne przychodzą z opóźnieniem. Od czasu do czasu wystawa organizowana w areszcie. - Ale nikt, kto nie spędził tu trochę czasu, nie wie naprawdę, jak tu jest - podkreśla Anna. - Psychicznie, to jest piekło.

Życie według dzwonka

6.00 - pobudka

6.00 - 6.10 - toaleta

6.10 - 7.00 - apel

7.00 - 8.00 - śniadanie

8.00 - 12.30 - spacery, zajęcia kulturalne, rekreacyjne, wizyty u lekarza, kąpiele

12.30 - 13.30 - obiad

13.30 - 16.00 - spacery, zajęcia rekreacyjne, lekarz itp.

16.00 - 20.00 - zajęcia kulturalne, rekreacyjne

17.00 - 17.30 - kolacja

20.00 - 21.00 - apel

21.00 - 22.00 - zajęcia własne

od 22.00 - cisza nocna

To rozkład zajęć w areszcie. Codziennie taki sam. Życie regulowane dzwonkiem. Urozmaicane wizytami rodziny albo przyjaciół. - Dzień po dniu jaźń jest rozkładana na kawałki. Człowiek nie może decydować sam o sobie. Nie mogę mieć niczego, na co nie wyda zgody dyrektor. Przywiozłam ze sobą książki do angielskiego. Od razu mi je zabrali, bo trzeba najpierw napisać prośbę do dyrektora - kręci głową. - Zegarek mi się psuje. Więc musi być kolejna prośba - o wyniesienie starego, przyniesienie nowego. Drobne rzeczy, które ograniczają człowieka.

O czym najbardziej marzy? - Żeby wstać i pójść prosto przed siebie - mówi. - Nie na spacerniak, gdzie chodzimy dookoła klombu. Z okien widzę las. Mam go na wyciągnięcie ręki. Ale nie mogę do niego wejść. I tak jest lepiej, niż w areszcie w Krakowie. Tam okna są całkowicie zasłonięte. Na spacer wychodzi się na dach, zakryty klatką.

Świat na łóżku

- Widuje pani te kobiety, wystające na kieleckim rynku? Przekrwione twarze, rozczochrane, zaniedbane. Tak wyglądają, gdy do nas trafiają. A po tygodniu? Zrobione paznokcie, ufarbowane włosy. Nie te same kobiety - mówią wychowawcy. - Szybko się tu zakochują, choć kontakt z oddziałami męskimi jest ograniczony. Bywa, że nie widziały faceta, a już go kochają. Kłócą się, jak to kobiety. Codziennie trzeba rozwiązywać jakieś konflikty. Na pewno utrzymują większy kontakt z rodziną na zewnątrz, niż mężczyźni. Niektóre nawet codziennie - wiedzą, co dzieci jadły na obiad, co robiły w szkole.

Anna mieszka w jednej celi z dziewięcioma innymi osobami. - A rano mamy wszystkie niby 10 minut na toaletę. Jak to zrobić? Na szczęście pracownicy na oddziale są bardzo wyrozumiali.

Mówi o sobie, że jest samotnikiem. W więzieniu nie ma miejsca na samotność. Ciągle ktoś jest obok. Łóżka w celi stoją jedno obok drugiego. Stara się stworzyć sobie namiastkę własnego świata. Ale to trudne. Nawet prywatnych rzeczy każdy może dotknąć. - Mój świat jest na moim łóżku. Obowiązuje nawet taka zasada, że na cudzym łóżku się nie siada - wyjaśnia.

- To, co dla jednego człowieka jest normalne, dla innych jest potwornym gwałtem. Nigdy na przykład nie przyzwyczaję się do przeszukań, do tego, że muszę się przy tym rozebrać. Służba więzienna stara się to zrobić jak najdelikatniej, ale i tak to jest upokarzające - dodaje.

Gdy czas jest wrogiem

- Tutaj dziwne rzeczy dzieją się z czasem. Myślałam, że tylko ja to tak odczuwam, ale okazuje się, że inni też. Czas przestaje biec do przodu, rozciąga się. Godzina trwa w nieskończoność. Dzień, tydzień urastają stukrotnie. Pierwszy mój tydzień tutaj wlókł się, jak rok. A nieraz jest odwrotnie. Jakiś dzień umyka. Nie wiem, co się stało z czwartkiem czy piątkiem. Z kolei godzina, którą mam na widzenie z bliskimi, mija jak chwila.

Czas trzeba czymś wypełnić. Przechodzi się przez różne etapy. Na przykład czytanie książek. Ale po jakimś czasie się to przejada, więc człowiek przerzuca się na robótki ręczne. Haftowanie, jakieś drobne rękodzieło, np. ramki do zdjęć ze sreberek, albo pisanie długich listów do narzeczonych na wolności. Z rysunkami, wycinankami. Niektóre nad jednym listem potrafią spędzić kilka dni.

Anna prowadzi bibliotekę. Pomaga też przy wydawaniu posiłków. - Trzeba potem jeszcze pozmywać, posprzątać. Bywa, że cały dzień nie ma mnie w celi. Niektóre kobiety mi tego zazdroszczą - mówi. - Ale tu naprawdę każda może sobie znaleźć jakieś zajęcie, jeśli chce.

Wrócić do życia

- Najgorsze jest myślenie o rodzinie. Nie mam dzieci, ale potrafię sobie wyobrazić, jak tęsknią te kobiety, które mają. Kilka tygodni po tym, jak tu trafiłam, umarła moja babcia. Nie byłam na pogrzebie. Od roku choruje moja mama, nie przyjeżdża na widzenia. A ja nie mogę nic zrobić - Annie załamuje się głos.

Mówi, że lepiej jest nie tęsknić. Żyć życiem aresztu. Ale nie zawsze się udaje. - Czasem ma się dość wszystkiego. Życia według grafiku, tego, że nie można się spotkać z rodziną, kiedy się chce, że nie można iść na zakupy. Szlag człowieka trafia, ale złością i tak nic nie zdziałam.

Niedługo ma wyjść na swoją pierwszą przepustkę. 30 godzin. Odwiedzi rodzinę, groby bliskich. Pomieszka w swoim mieszkaniu, które na nią czeka. - Na godzinę zamknę się sama w pokoju. Potrzebuję poczucia intymności - mówi.

Za sobą ma już połowę wyroku. Co będzie robić, gdy wróci na wolność? - Wyobrażam sobie, że po wyjściu będę musiała poukładać sobie życie od nowa. Ono się teraz zatrzymało. Nie wiem, jak to będzie. Może zmienię miejsce zamieszkania? Z pracą jakoś sobie poradzę. Niekoniecznie na etacie.

- Kobietom, które spędzają tu wiele lat, niełatwo przystosować się później do życia. Świat się szybko zmienia. Kiedyś kobieta wyszła na przepustkę, po pięciu latach za kratkami. Gdy wróciła, cała się trzęsła. Z nerwów. Po prostu bała się wszystkiego na zewnątrz - opowiadają wychowawcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie