Zawrotka potrzebna na skrzyżowaniu Źródłowej z Zagórską w Kielcach?

Kierowcy, którzy jadą w stronę ulicy Seminaryjskiej, a decydują się zawrócić w stronę ulicy Sandomierskiej, muszą dojechać aż do skrzyżowania ulic Seminaryjskiej, Tarnowskiej i Bohaterów Warszawy. Zdaniem interweniującego, utrudnia to komunikację i jest przyczyną nie tylko straty czasu kierowców, ale także "sztucznego tłoku" na kolejnym skrzyżowaniu.

- Brak możliwości zawrócenia na skrzyżowaniu ulic Źródłowej i Zagórskiej jest dla mnie zupełnie nielogiczny. Chcąc wykonać taki manewr zgodnie z prawem, kierowcy muszą jechać kilkaset metrów dalej, na kolejne skrzyżowanie, a przez to tworzą się tam zupełnie sztuczne korki. Nie wspominając już o straconym czasie kierowców. Czy nie prościej byłoby umożliwić kierowcom zawracanie na skrzyżowaniu Źródłowej z Zagórską? Może należy rozważyć także budowę zawrotki? - pytał interweniujący czytelnik. Dodał również, że na parkingu, w pobliżu skrzyżowania, bardzo często spotkać można patrol policji, czekający na kierowców, którzy nie zastosują się do zakazu zawracania i nieco skrócą swoją podróż. Zdaniem kielczanina, nie jest to do końca uczciwe.

W opisywanej przez nas sprawie skontaktowaliśmy się z rzecznikiem Miejskiego Zarządu Dróg, Jarosławem Skrzydło.

- Budowa zawrotki nie jest możliwa, ponieważ jezdnie rozdziela zbyt wąski pas zieleni. Zezwolenie na zawracanie na skrzyżowaniu także jest problematyczne: wymagałoby przesterowania całej sygnalizacji świetlnej, a jest to sygnalizacja będąca w koordynacji z sąsiednimi skrzyżowaniami. Obecnie, gdy wyświetla się sygnał zielony dla pojazdów skręcających w lewo z ulicy Źródłowej w Zagórską, zielone światło mają też piesi przechodzący przez wschodnią jezdnię ulicy Źródłowej, czyli zawracający pojazd byłby z nimi w kolizji. Trzeba także zwrócić uwagę na fakt, że jest tam wąsko. Pojazd osobowy mógłby wykonać taki manewr, ale ciężarowy zawróciłby jedynie wjeżdżając na buspas. Pozwalając na zawracanie, dajemy taką możliwość wszystkim pojazdom, a dla niektórych jest w tym miejscu po prostu zbyt mało miejsca - wyjaśniał rzecznik Zarządu.