Autorka przyznała, że zajęła się tym tematem m.in. z powodów osobistych. – Impulsem jest niewątpliwie fakt, iż urodziłam się i wychowywałam w Busku-Zdroju. Od czasów młodzieńczych przejawiałam zainteresowanie historią II wojny światowej, w tym także okresem okupacji powiatu buskiego. Na dodatek jedną z ofiar w Lesie Wełeckim był członek mojej rodziny, który należał do Armii Krajowej – powiedziała doktor Karolina Trzeskowska-Kubasik.
Zobacz zdjęcia z promocji książki
„Największe miejsce kaźni”
Wyjaśniła również, że do tej pory niewielu historyków zajmowało się tą problematyką. – Byłam mocno zdziwiona, że praktycznie do 2020 roku nie istniał ani jeden artykuł, który byłby w całości poświęcony zbrodni w Lesie Wełeckim. Tym bardziej, że było to moim zdaniem największe miejsce kaźni na terytorium powiatu buskiego – podkreśliła historyk z Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie.
Las Wełecki nie został wybrany przypadkowo. – Takie miejsce eksterminacji ludności miejscowej miało być położone w pewnej odległości od skupisk miejskich, a jednocześnie zlokalizowane nieopodal więzień i aresztów oraz głównych dróg dojazdowych. Stąd też z punktu widzenia okupanta niemieckiego Las Wełecki idealnie pasował do tej koncepcji. Był położony około 4 km od Buska-Zdroju, gdzie funkcjonowało aż pięć zakładów do przetrzymywania ludzi – powiedziała doktor Karolina Trzeskowska-Kubasik.
Kobiety i dzieci
Wśród ofiar niemieckich zbrodni w Lesie Wełeckim znajdowali się nie tylko żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego, ale również osoby cywilne, w tym kobiety i dzieci. – Do pierwszych egzekucji doszło w 1941 roku. Wcześniej należały one do rzadkości. Dominowały przede wszystkim wywózki do obozów koncentracyjnych. Ich nasilenie wiązało się z przybyciem na te tereny Maksa Petersa w czerwcu 1943 roku, który stał się głównym katem lokalnej ludności. Objął stanowisko zastępcy szefa sądu specjalnego – wyjaśniła autorka publikacji.
Podobnie, jak w przypadku większości również zbrodnia w Lesie Wełeckim pozostała nierozliczona. Odpowiedzialność poniósł jednak sam Peters. – Polskie Państwo Podziemne przeprowadziło udany zamach. W lipcu 1944 roku został on wykonany na buskim rynku – dodała. Podczas spotkania poruszono również kwestię polityki pamięci o zbrodni w Lesie Wełeckim. – Pamięć była trochę zamazana. Wiele osób o nich nie wiedziało. Dzięki projektowi IPN, który bada terror niemiecki na terenie powiatów mamy szanse ją przywracać – stwierdziła.
Książka została podzielona na trzy rozdziały. – Dwa pierwsze ze względu na nikłą liczbę publikacji dotyczących niemieckich zbrodni na terenie powiatu buskiego poświęcone zostały okupacyjnej strukturze administracyjnej, represjom wobec miejscowej ludności, w tym eksterminacji Żydów, czy wywózkom przymusowym – zaznaczyła autorka. Trzeci rozdział poświęcony został wyłącznie zbrodni w Lesie Wełeckim. Opisano szereg egzekucji pojedynczych, jak i masowych. – Dzięki protokołom przesłuchań świadków, które były składane przez bliskich ofiar lub też znajomych, działaczy podziemia niepodległościowego udało się ustalić lub podważyć dokonanie konkretnej egzekucji. Często stanowią one jedyny materiał dowodowy – wyjaśniała historyk z warszawskiego IPN.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?