W ciągu kilku zaledwie godzin ponad 100 internautów skomentowało ten temat.
Przypomnijmy, że przechodnie wzywali pomoc do rannego wilczura potrąconego przez samochód. Takie służby jak policja i Straż Miejska albo nie chciały interweniować, albo bardzo się ociągały. Do tego okazało się, że w takich przypadkach przyjęte rozwiązanie w ogóle się nie sprawdza. Przechodnie po półtorej godzinie sami zawieźli psa do lecznicy. Niestety, zwierzę nie przeżyło.
Dostało się kieleckiej Straży Miejskiej: maxiCK napisał: "Widocznie był zajęty inną interwencją - wyjaśnia", hah... pewnie wlepianiem mandatów. (…) Drodzy panowie ze służb mundurowych (Straż Miejska i policja) właśnie w taki sposób tracą poparcie obywateli, a później płaczą, że się z nimi nie współpracuje!!! Ciekawe za co?? Trochę sumienia i dobrych chęci, bo same obowiązki to nie wszystko".
Nie oszczędzono policji: "Widocznie nie potrafili zarekwirować kawałka folii, szmaty, czegokolwiek, żeby zabezpieczyć samochód i szybko przetransportować ranne zwierzę do najbliższego punktu vet. Skoro tego nie potrafili, lub tego nie chcieli, to są marnymi policjantami i ludźmi".
Chociaż byli i tacy internauci, którzy uważali, że sprawa bezdomnych psów nie leży w gestii policjantów, przytoczono nawet stosowną ustawę. Najwięcej zarzutów dotyczyło jednak braków systemowego rozwiązania problemu. Przytaczano podobne przypadki: ~ATV~ napisał: "Kilka kilometrów od Kielc, koło mojego domu ktoś wyrzucił psa i samochód go potrącił. Zadzwoniłem do schroniska żeby go zabrali, kazali zadzwonić do Straży Miejskiej, z miejskiej kazali na policję, a z policji kazali zadzwonić do gminy. Czy oni są normalni???"
Rzecznik prasowy policji Zbigniew Pedrycz wyjaśnia, że policjanci nie mogli zabrać rannego psa. - Na miejscu zdarzenia byli po kilku minutach od zgłoszenia, samochód, który w niego uderzył został poważnie uszkodzony, kierowca był trzeźwy, to pies wtargnął na jezdnię - wyjaśnia. Zabierania zwierząt zabraniają policjantom przepisy - stosowne rozporządzenie wojewódzkiego inspektora weterynarii.
Czy więc w podobnych przypadkach czeka nas powtórka i czekanie aż Straż Miejska dowiezie pracownika schroniska z domu do Dymin, a ten pojedzie po rannego zwierzaka? Chociaż urzędnicy w Przedsiębiorstwie Usług Komunalnych nie widzą nic złego w takiej organizacji pracy (internauci są innego zadnia) wiceprezydent Kielc Czesław Gruszewski chce ją zmienić. - Wydaje się, że podpisanie umowy z jednym czy kilkoma gabinetami weterynaryjnymi na interweniowanie w podobnych przypadkach rozwiązałoby sprawę. Wtedy Straż Miejska podawałaby jedynie telefon lub sama zawiadamiała lecznicę. Taka pomoc byłaby najskuteczniejsza i najszybsza - mówi wiceprezydent. - Wtedy nie będzie dochodziło do podobnych jak w sobotę sytuacji.
Do sprawy wrócimy, bo z ponad 90 wpisów na naszym forum wynika, że w Kielcach nie ma zgody na tak bezduszne traktowanie zwierząt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?