Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złodzieje stroiszu "pracują" pełną parą. Kary im nie straszne

Mateusz BOLECHOWSKI
Krzysztof Ormowski ze Straży Leśnej prezentuje ostatnie efekty pracy strażników. Odzyskano wielką ilość skradzionego stroiszu.
Krzysztof Ormowski ze Straży Leśnej prezentuje ostatnie efekty pracy strażników. Odzyskano wielką ilość skradzionego stroiszu. Mateusz Bolechowski
Kradzież jodłowych gałęzi to niezły biznes. Strażnicy leśni regularnie łapią tych samych "stroiszowców". Ci się nie przejmują, bo sądy są wyjątkowo łagodne.

Podczas, gdy większość ludzi przygotowuje się do świąt, zorganizowane szajki stroiszowców pracują pełną parą. Ekipy uzbrojone w specjalne narzędzia, ręcznie wykonane ostrza na długich kijach, trzebią jodłowe lasy w świętokrzyskim.

- Są ludzie, którzy zwyczajnie się tym trudnią. Zatrzymujemy te same osoby. Jednak nawet wyroki nie robią wrażenia na złodziejach, bo kradzież stroiszu, niezależnie od skali, to nie przestępstwo, ale wykroczenie. Można za to ukarać grzywną do pięciu tysięcy złotych, ale zwykle kończy się na kilkuset złotych - wyjaśnia Stanisław Tusznio, komendant Straży Leśnej w Nadleśnictwie Suchedniów.

NA PRZEMYSŁOWĄ SKALĘ

Jak się dowiedzieliśmy, najwięcej ekip pochodzi z gminy Łączna. Ich działalność nasila się przed 1 listopada i świętami Bożego Narodzenia. Wiązki jedliny najczęściej trafiają do odbiorców w Warszawie. Nieoficjalnie mówi się, że od organizatora wynajęci "pracownicy" dostają pięć złotych za niewielką wiązkę. W ciągu dwóch, trzech godzin mogą ich zrobić dziesięć. Cierpią najcenniejsze, jodłowe drzewostany. Ogołocone z gałęzi drzewa często umierają. W nadleśnictwach metr przestrzenny stroiszu kosztuje średnio 140 złotych. Zapotrzebowanie na jedlinę jest bardzo duże. - Piątego grudnia na terenie posesji w Łącznej znaleźliśmy 7,5 metra stroiszu i 800 uplecionych z wierzby wianków do przygotowania stroików - mówi Stanisław Tusznio.

O CZWARTEJ RANO

W niedzielę o czwartej nad ranem leśniczy Piotr Fitas zauważył wjeżdżającego do lasu busa bez włączonych świateł. Powiadomił Straż Leśną i policję. Na terenie leśnictwa Rejów zatrzymano 37-letniego mieszkańca wsi Występa, gmina Łączna oraz dwóch jego pomocników, z Psar i Klonowa. Bus zapełniony był stroiszem. - Właściciel samochodu trudni się tym - nie ma wątpliwości komendant straży. W poniedziałek rano pojawił się w nadleśnictwie, by wypakować stroisz - 128 wiązek i odebrać auto. Zapytany, czy to dobry interes, odpowiedział, że nie, chciał tylko dorobić na święta. W towarzystwie strażników zachowywał się swobodnie. - Zwykle stroiszowcy nie uważają, by robili coś złego. Przecież nie kradną sąsiadowi z podwórka, tylko tną gałązki - tłumaczy Stanisław Tusznio.

ZŁODZIEJE SĄ BEZCZELNI

Kilka dni temu podczas rutynowej kontroli drogowej przy ulicy Mickiewicza w Suchedniowie, około 300 metrów od siedziby Nadleśnictwa, policja w należącym do mieszkańca miasta aucie znalazła dużą ilość przygotowanych do sprzedaży jodłowych gałązek. Jak się okazało, właściciel pojazdu zaledwie dwa tygodnie wcześniej odpowiadał przed sądem za… to samo wykroczenie. Jak widać, złodzieje z łagodnych kar nic sobie nie robią. - W lipcu zatrzymaliśmy mężczyznę, który wiózł skradziony stroisz. Nocą wkradł się na teren nadleśnictwa, gdzie zdeponowano wiązki. Chciał "odzyskać" swój urobek, próbował wynieść go do podstawionego samochodu - wspomina komendant Straży Leśnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie