Zmielone samochody w lesie - wiadomo już czym zasypywano wyrobisko w Kozłówku

Jak informuje Agata Wojda, rzecznik prasowy wojewody świętokrzyskiego, pracownicy Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska ustalili, że spółka, rekultywująca kopalnię wyrzucała do wyrobiska fragmenty samochodów rozdrobnionych w strzępiarce, pomieszane z ziemią.

- Firma nie miała pozwolenia na składowanie tam tego typu odpadów - mówi rzeczniczka wojewody.

Właściciel spółki zajmującej się rekultywacją od początku zaprzeczył, jakoby znalazły się tam materiały niebezpieczne dla środowiska. Zgodnie z pozwoleniem wydanym przez Urząd Marszałkowski w Kielcach, firma powinna dół wypełnić substancjami mineralnymi jak ziemia, piasek oraz materiałami organicznym.

O sprawie "Echo Dnia" informowało jako pierwsze. Krzysztof Soczewiński, mieszkaniec Tarłowa, prezes stowarzyszania Powiat Opatowski-Lepsze Jutro widział jak do wyrobiska po nieczynnej kopalni piachu w Kozłówku zwożona jest ziemia zmieszana - jak twierdził - prawdopodobnie z przedmiotami po zmielonych samochodach, rozdrobnione części tapicerek, plastik. Według niego, odpady są zanieczyszczone dużą ilością smarów, olejów oraz innymi substancjami. Soczewiński szacuje, że wyrzucono nawet kilka tysięcy metrów sześciennych wymieszanej ziemi. Tymczasem jak mówi Ewa Marcinkowska, zastępca dyrektora Departamentu Rozwoju Obszarów Wiejskich i Środowiska Urzędu Marszałkowskiego w Kielcach, spółka wystąpiła z wnioskiem o rekultywację zamkniętej kopalni poprzez przywróceniu terenu do celów rolniczych.

- Wyrobisko wypełnia się na przykład ziemią, piaskiem, materiałem organicznym. Wypełnienie musi posiadać odpowiednie parametry, przykładowo ziemia odpowiedniej klasy - podkreśla Marcinkowska. I dodaje, że na pewno ziemia nie może być zmieszana z metalem, plastikiem czy innymi substancjami nieprzyjaznymi dla środowiska.

Rekultywacją zajmuje się spółka B&B Mineral s.c. Adam Borcuch, Urszula Borcuch z siedzibą w Ostrowcu Świętokrzyskim przy ulicy Orlej 3, która wydobywała piach z kopalni.

Według Borcucha, nie ma żadnego zagrożenia dla środowiska. W minioną niedzielę Borcuch tłumaczył, że do wyrobisk trafia ziemia z czyszczenia wagonów i ze Złomhutu oraz gruz. Twierdził, że na wywóz spółka ma odpowiednie pozwolenia. Jak ustaliliśmy, spółka Złomhut jest spółką córką spółki Celsa, obecnego właściciela huty w Ostrowcu Świętokrzyskim. Spółka Złomhut w Przyborowie w gminie Bodzechów pod Ostrowcem zajmuje się między innymi demontażem samochodów wycofanych z eksploatacji oraz rozdrabnianiem ich w tak zwanej strzępiarce - tak przynajmniej wynika z dokumentów na stronie internetowej Urzędu Marszałkowskiego w Kielcach.

Agata Wojda powiedziała, że ostrowiecka spółka, która zasypywała pokopalniane doły tym, czym nie powinna, teraz teren musi całkowicie uprzątnąć.

- Wystąpiliśmy do Urzędu Marszałkowskiego o cofnięcie wszystkich pozwoleń - podkreśla Wojda. I dodaje, że za składowanie odpadów bez pozwolenia przewidziane są kary, od tysiąca do nawet miliona złotych.