Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żołnierz legendarnego "Szarego" wciąż uczy patriotyzmu

Marek MACIĄGOWSKI [email protected]
Marian Pypeć z cenną pamiątką z czasów wojny - krzyżem wykonanym z karabinowych pocisków.
Marian Pypeć z cenną pamiątką z czasów wojny - krzyżem wykonanym z karabinowych pocisków.
1 września minęło 70 lat od wybuchu II wojny światowej. Publikujemy wspomnienia z tamtych dni. Marian Pypeć opowiedział nam swoją wojenna historię.

Marian Pypeć mógł zostać uczniem szkoły kadetów we Lwowie lub Wilnie. Nie mógł tam iść, bo wybuchła wojna. Potem ukończył tajną podchorążówkę. Był partyzantem w oddziale "Szarego". Po wojnie na ziemiach zachodnich musiał udawać repatrianta ze Lwowa.

Urodził się w 1925 roku w Pawłowicach nad Wisłą, w dawnym powiecie iłżeckim. Po śmierci matki wychowywał go ojciec i babcia. Ojciec walczył w legionach, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Za swoją postawę dostał obietnicę i wpis, że jego syn będzie miał miejsce w szkole kadetów we Lwowie lub Wilnie.

- Dla chłopskiego syna to była wielka szansa. Ale gdy miałem iść do kadetów, wybuchła wojna. Poszedłem do szkoły rzemiosł prowadzonej przez ojców kapucynów w Zawichoście - mówi Marian Pypeć.

W tej szkole uczyli nauczyciele z Wilna i Lwowa. Byli w konspiracji. Powiedzieli chłopcom, że po szkole pojadą do pracy w Niemczech. Marian Pypeć nie czekał, aż wezmą go Niemcy, dostał świadectwo i od razu wrócił do Pawłowic. Tu w czerwcu wstąpił do Armii Krajowej. Do konspiracji wciągnął go sąsiad, nauczyciel seminarium w Solcu, porucznik Władysław Czerwonka, wielki polski patriota.

NA KURSIE PODCHORĄŻYCH

W Małomierzycach skończył kurs tajnej podchorążówki 4 kompanii 2 batalionu 3 pułku piechoty legionów Armii Krajowej. Szkołę prowadził porucznik Zygmunt Kiepas "Krzyk". Marian Pypeć doskonale pamięta kurs saperski, na który wytypowano tylko kilku chłopców i egzamin na starym cmentarzu w Pawłowicach. Montowali pozorowane ładunki, egzaminator sprawdzał czy są dobrze ułożone, czy mają zapalniki. W pewnym momencie rozległy się strzały i zobaczyli, ze otoczyli ich Niemcy.
- Ostrzeliwaliśmy się i uciekali. Od kul łamały się krzyże i spadały gałęzie drzew. Na murze tego cmentarza do dzisiaj są ślady po kulach - mówi Marian Pypeć.

Ktoś zdradził, zdrajcę potem zlikwidowała placówka Armii Krajowej. Zginął ich instruktor Szeczyk. Jego syn był potem w Kanadzie. Marian Pypeć opowiedział mu jak zginął ojciec.

- Przeskoczyliśmy mur. My pobiegliśmy w jedną stronę, on w drugą. Widziałem jak idzie. Namierzył go snajper. Zastrzelił go z muru cmentarnego.

"SZARY" KAZAŁ CZEKAĆ

Potem Marian Pypeć trafił do oddziału słynnego dowódcy partyzanckiego - Antoniego Hedy "Szarego". Brał udział w akcjach dywersyjnych w Tarłowie, Siennie. Pod Skrzynnem zatrzymali samochód z pocztą. W środku byli żandarmi. Wywiązała się walka. Zdobyli pieniądze i listy. W poczcie były donosy i spisy ludzi do aresztowań i likwidacji. Zanleźli kapusiów. U "Szarego" był do końca wojny.

- "Szary" zebrał nas, powiedział, że jest rozkaz z Londynu i że rozwiązuje oddział. Ale powiedział też, ze tworzy się organizacja Wolność i Niezawisłość i że można się do niej przemieścić, ukryć na melinach, albo wrócić do swoich placówek i czekać co będzie dalej. Kazał też złożyć broń, bo miała zostać ukryta - mówi Marian Pypeć

WYJECHAĆ NA ZACHÓD

Wrócił do Pawłowic. Ukrywał się. Mieszkał w ziemiance bunkrze, bo dom był spalony, a rodzina mieszkała w maleńkim domku stryja. Gdy szukała go milicja z Solca i pytała gdzie mieszka, sołtys pokazywał na zgliszcza. Ojciec opowiadał, że syn wyjechał, bo szuka pracy.

W końcu kazali mu zgłosić się do Solca do komendantury. Nie zgłosił się. Pojechał do Ostrowca Świętokrzyskiego, do kolegi.

- Radzili nam uciekać na zachód, ludzie się tam przemieszczali, ale myśmy nie wiedzieli co to jest ten zachód. W końcu znajomy kolejarz zorganizował nam transport ze Skarżyska w wagonach z kartoflami dla wojska. Mieliśmy dojechać do Berlina. Dostaliśmy na drogę bochen chleba, słoninę, pół litra bimbru i litr herbaty, pojechaliśmy - opowiada Marian Pypeć.

Przez Częstochowę i Gorzów dojechali do Berlina. Wagon otworzył im polski żołnierz. - Wy skąd? Z Ostrowca, uciekamy, bo nas gonią.

Żołnierz był spod Ćmielowa. Kazał im uciekać, zanim przyjdzie oficer polityczny, poradził, żeby szli za lotnisko. Gdy szli zatrzymał ich Rosjanin na koniu. Powiedzieli, że są z powstania, idą z obozu bo wracają do domu. Zaprowadził ich do komendantury. Tu potraktowano ich jak szpiegów. Pracowali przy budowie ogrodzenia, aż w końcu spotkali polskich żołnierzy i poprosili o uwolnienie.

Żołnierze zabrali ich od Rosjan, ale chcieli wcielić do wojska. Wyłgali się jakoś. Żołnierze poradzili im, żeby wojskowym transportem z lokomotywami pojechali do Poznania, a stamtąd do Zielonej Góry, albo Wrocławia. Tam są punkty repatriacyjne, dadzą mieszkanie, kartki.

Z POWROTEM W ŚWIĘTOKRZYSKIE

Marian Pypeć trafił do Kamiennej Góry. Powiedział, że jest repatriantem ze Lwowa, nazwisko nawet pasowało. Pracował dwa lata w fabryce lotniczej jako ślusarz. Chciał być nauczycielem, znalazł pracę w szkole zawodowej. Ale, żeby ją dostać, musiał się ujawnić. Powiedzieli, że ma się ujawnić tam, gdzie zrobił przestępstwo. - Ja przestępstwa żadnego nie zrobiłem, bo walczyłem o Polskę, odpowiedział.
W końcu już z żoną wrócił. Ujawnił się 9 kwietnia 1947 roku w urzędzie bezpieczeństwa w Starachowicach. Przesłuchiwał go szef Izaak Abram, jak się okazało wcześniej, na Kresach żołnierz porucznika Czerwonki.

- Na początek zapytał, czy wiem gdzie są białe niedźwiedzie. Powiedziałem, że wiem. A widziałeś - pytał. Jak będziesz kłamał, to je zobaczysz - mówi Marian Pypeć.

Dzięki porucznikowi Czerwonce Marian Pypeć wyszedł z przesłuchania wolny. Miał jeszcze dostać tuszonkę i buty. Nie chciał, bo myślał, że to podstęp. Ale wartownicy na bramie zobaczyli przepustkę i mówią: A tuszonka gdzie? I musiał wracać po nową pieczątkę.

WCIĄŻ UCZY PATRIOTYZMU

Marian Pypeć ukończył Technikum Mechaniczne, potem Pedagogiczne Studium Techniczne i wiele kursów dla kadry pedagogicznej. Nie należał do żadnej partii i nie był karany. Uczył w Lipsku nad Wisłą, a od 1954 roku aż do emerytury był naczelnikiem Wydziału Szkół Zawodowych i Warsztatów Szkolnych w Kuratorium Oświaty i Wychowania w Kielcach. Za swoją pracę zawodową i społeczną otrzymał wiele odznaczeń państwowych i kombatanckich. Mimo, że podchorążówkę ukończył w 1944 roku na stopień podporucznika awansował dopiero w roku 2000. W 2006 roku został awansowany na stopień kapitana.

Od 1989 roku zaangażował się w pracę Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Redagował biuletyn informacyjno - historyczny koła numer 1, był współorganizatorem kwatery żołnierzy Armii Krajowej na cmentarzu komunalnym w Cedzynie. W Związku Nauczycielstwa Polskiego redagował biuletyn "Za wasz trud" poświęcony nauczycielom tajnego nauczania. W 2000 roku podczas kwesty na cmentarzu doznał wylewu i dziś sparaliżowany, porusza się na wózku. Mimo choroby nadal jednak uczestniczy w spotkaniach w klubach i szkołach. Opowiada o żołnierzach Armii Krajowej oraz o tym, czym jest patriotyzm i jak wiele znaczą słowa Bóg - Honor - Ojczyzna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie