Marian Pypeć mógł zostać uczniem szkoły kadetów we Lwowie lub Wilnie. Nie mógł tam iść, bo wybuchła wojna. Potem ukończył tajną podchorążówkę. Był partyzantem w oddziale "Szarego". Po wojnie na ziemiach zachodnich musiał udawać repatrianta ze Lwowa.
Urodził się w 1925 roku w Pawłowicach nad Wisłą, w dawnym powiecie iłżeckim. Po śmierci matki wychowywał go ojciec i babcia. Ojciec walczył w legionach, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Za swoją postawę dostał obietnicę i wpis, że jego syn będzie miał miejsce w szkole kadetów we Lwowie lub Wilnie.
- Dla chłopskiego syna to była wielka szansa. Ale gdy miałem iść do kadetów, wybuchła wojna. Poszedłem do szkoły rzemiosł prowadzonej przez ojców kapucynów w Zawichoście - mówi Marian Pypeć.
W tej szkole uczyli nauczyciele z Wilna i Lwowa. Byli w konspiracji. Powiedzieli chłopcom, że po szkole pojadą do pracy w Niemczech. Marian Pypeć nie czekał, aż wezmą go Niemcy, dostał świadectwo i od razu wrócił do Pawłowic. Tu w czerwcu wstąpił do Armii Krajowej. Do konspiracji wciągnął go sąsiad, nauczyciel seminarium w Solcu, porucznik Władysław Czerwonka, wielki polski patriota.
NA KURSIE PODCHORĄŻYCH
W Małomierzycach skończył kurs tajnej podchorążówki 4 kompanii 2 batalionu 3 pułku piechoty legionów Armii Krajowej. Szkołę prowadził porucznik Zygmunt Kiepas "Krzyk". Marian Pypeć doskonale pamięta kurs saperski, na który wytypowano tylko kilku chłopców i egzamin na starym cmentarzu w Pawłowicach. Montowali pozorowane ładunki, egzaminator sprawdzał czy są dobrze ułożone, czy mają zapalniki. W pewnym momencie rozległy się strzały i zobaczyli, ze otoczyli ich Niemcy.
- Ostrzeliwaliśmy się i uciekali. Od kul łamały się krzyże i spadały gałęzie drzew. Na murze tego cmentarza do dzisiaj są ślady po kulach - mówi Marian Pypeć.
Ktoś zdradził, zdrajcę potem zlikwidowała placówka Armii Krajowej. Zginął ich instruktor Szeczyk. Jego syn był potem w Kanadzie. Marian Pypeć opowiedział mu jak zginął ojciec.
- Przeskoczyliśmy mur. My pobiegliśmy w jedną stronę, on w drugą. Widziałem jak idzie. Namierzył go snajper. Zastrzelił go z muru cmentarnego.
"SZARY" KAZAŁ CZEKAĆ
Potem Marian Pypeć trafił do oddziału słynnego dowódcy partyzanckiego - Antoniego Hedy "Szarego". Brał udział w akcjach dywersyjnych w Tarłowie, Siennie. Pod Skrzynnem zatrzymali samochód z pocztą. W środku byli żandarmi. Wywiązała się walka. Zdobyli pieniądze i listy. W poczcie były donosy i spisy ludzi do aresztowań i likwidacji. Zanleźli kapusiów. U "Szarego" był do końca wojny.
- "Szary" zebrał nas, powiedział, że jest rozkaz z Londynu i że rozwiązuje oddział. Ale powiedział też, ze tworzy się organizacja Wolność i Niezawisłość i że można się do niej przemieścić, ukryć na melinach, albo wrócić do swoich placówek i czekać co będzie dalej. Kazał też złożyć broń, bo miała zostać ukryta - mówi Marian Pypeć
WYJECHAĆ NA ZACHÓD
Wrócił do Pawłowic. Ukrywał się. Mieszkał w ziemiance bunkrze, bo dom był spalony, a rodzina mieszkała w maleńkim domku stryja. Gdy szukała go milicja z Solca i pytała gdzie mieszka, sołtys pokazywał na zgliszcza. Ojciec opowiadał, że syn wyjechał, bo szuka pracy.
W końcu kazali mu zgłosić się do Solca do komendantury. Nie zgłosił się. Pojechał do Ostrowca Świętokrzyskiego, do kolegi.
- Radzili nam uciekać na zachód, ludzie się tam przemieszczali, ale myśmy nie wiedzieli co to jest ten zachód. W końcu znajomy kolejarz zorganizował nam transport ze Skarżyska w wagonach z kartoflami dla wojska. Mieliśmy dojechać do Berlina. Dostaliśmy na drogę bochen chleba, słoninę, pół litra bimbru i litr herbaty, pojechaliśmy - opowiada Marian Pypeć.
Przez Częstochowę i Gorzów dojechali do Berlina. Wagon otworzył im polski żołnierz. - Wy skąd? Z Ostrowca, uciekamy, bo nas gonią.
Żołnierz był spod Ćmielowa. Kazał im uciekać, zanim przyjdzie oficer polityczny, poradził, żeby szli za lotnisko. Gdy szli zatrzymał ich Rosjanin na koniu. Powiedzieli, że są z powstania, idą z obozu bo wracają do domu. Zaprowadził ich do komendantury. Tu potraktowano ich jak szpiegów. Pracowali przy budowie ogrodzenia, aż w końcu spotkali polskich żołnierzy i poprosili o uwolnienie.
Żołnierze zabrali ich od Rosjan, ale chcieli wcielić do wojska. Wyłgali się jakoś. Żołnierze poradzili im, żeby wojskowym transportem z lokomotywami pojechali do Poznania, a stamtąd do Zielonej Góry, albo Wrocławia. Tam są punkty repatriacyjne, dadzą mieszkanie, kartki.
Z POWROTEM W ŚWIĘTOKRZYSKIE
Marian Pypeć trafił do Kamiennej Góry. Powiedział, że jest repatriantem ze Lwowa, nazwisko nawet pasowało. Pracował dwa lata w fabryce lotniczej jako ślusarz. Chciał być nauczycielem, znalazł pracę w szkole zawodowej. Ale, żeby ją dostać, musiał się ujawnić. Powiedzieli, że ma się ujawnić tam, gdzie zrobił przestępstwo. - Ja przestępstwa żadnego nie zrobiłem, bo walczyłem o Polskę, odpowiedział.
W końcu już z żoną wrócił. Ujawnił się 9 kwietnia 1947 roku w urzędzie bezpieczeństwa w Starachowicach. Przesłuchiwał go szef Izaak Abram, jak się okazało wcześniej, na Kresach żołnierz porucznika Czerwonki.
- Na początek zapytał, czy wiem gdzie są białe niedźwiedzie. Powiedziałem, że wiem. A widziałeś - pytał. Jak będziesz kłamał, to je zobaczysz - mówi Marian Pypeć.
Dzięki porucznikowi Czerwonce Marian Pypeć wyszedł z przesłuchania wolny. Miał jeszcze dostać tuszonkę i buty. Nie chciał, bo myślał, że to podstęp. Ale wartownicy na bramie zobaczyli przepustkę i mówią: A tuszonka gdzie? I musiał wracać po nową pieczątkę.
WCIĄŻ UCZY PATRIOTYZMU
Marian Pypeć ukończył Technikum Mechaniczne, potem Pedagogiczne Studium Techniczne i wiele kursów dla kadry pedagogicznej. Nie należał do żadnej partii i nie był karany. Uczył w Lipsku nad Wisłą, a od 1954 roku aż do emerytury był naczelnikiem Wydziału Szkół Zawodowych i Warsztatów Szkolnych w Kuratorium Oświaty i Wychowania w Kielcach. Za swoją pracę zawodową i społeczną otrzymał wiele odznaczeń państwowych i kombatanckich. Mimo, że podchorążówkę ukończył w 1944 roku na stopień podporucznika awansował dopiero w roku 2000. W 2006 roku został awansowany na stopień kapitana.
Od 1989 roku zaangażował się w pracę Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Redagował biuletyn informacyjno - historyczny koła numer 1, był współorganizatorem kwatery żołnierzy Armii Krajowej na cmentarzu komunalnym w Cedzynie. W Związku Nauczycielstwa Polskiego redagował biuletyn "Za wasz trud" poświęcony nauczycielom tajnego nauczania. W 2000 roku podczas kwesty na cmentarzu doznał wylewu i dziś sparaliżowany, porusza się na wózku. Mimo choroby nadal jednak uczestniczy w spotkaniach w klubach i szkołach. Opowiada o żołnierzach Armii Krajowej oraz o tym, czym jest patriotyzm i jak wiele znaczą słowa Bóg - Honor - Ojczyzna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?