MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jesteś drogi Grzesiu?

Klaudia TAJS
- W szkole nie był orłem, ale nie sprawiał też kłopotów wychowawczych - zapewnia Renata Dojka, wicedyrektor szkoły.
- W szkole nie był orłem, ale nie sprawiał też kłopotów wychowawczych - zapewnia Renata Dojka, wicedyrektor szkoły. Klaudia Tajs
Krystyna Rynkowska, ciotka Grzegorza, rozwiesza po Tarnobrzegu i Sandomierzu plakaty z wizerunkiem siostrzeńca.
Krystyna Rynkowska, ciotka Grzegorza, rozwiesza po Tarnobrzegu i Sandomierzu plakaty z wizerunkiem siostrzeńca. Klaudia Tajs

Krystyna Rynkowska, ciotka Grzegorza, rozwiesza po Tarnobrzegu i Sandomierzu plakaty z wizerunkiem siostrzeńca.
(fot. Klaudia Tajs)

- Nie myśl o szkole i nie zwracaj uwagi na tych, którzy cię zatrzymują, tylko wracaj jak najszybciej do domu - apeluje do Grzegorza Łyczaka, ucznia tarnobrzeskiej szkoły zawodowej, ciocia Krystyna Rynkowska. Kilkuosobowa rodzina Łyczaków ze Świniar koło Łoniowa szuka 18-letniego Grzesia, który 7 grudnia wyjechał z domu do szkoły i więcej nie wrócił. Najbliżsi podejrzewają, że chłopiec jest przetrzymywany w Tarnobrzegu przez kolegów z klasy.

Taki portret młodego mężczyzny można znaleźć na witrynach tarnobrzeskich i sandomierskich sklepów oraz tablicach ogłoszeniowych.
Taki portret młodego mężczyzny można znaleźć na witrynach tarnobrzeskich i sandomierskich sklepów oraz tablicach ogłoszeniowych. Klaudia Tajs

Taki portret młodego mężczyzny można znaleźć na witrynach tarnobrzeskich i sandomierskich sklepów oraz tablicach ogłoszeniowych.
(fot. Klaudia Tajs)

W dniu, kiedy Grzegorz zaginął, ubrany był w jasnozielone spodnie, ciemną, zieloną kurtkę, czarną czapkę. Miał z sobą czarno-bordowy plecak. To wysoki, ciemnowłosy chłopiec, który ma charakterystyczny znak - po prawej stronie szyi widoczną tzw. myszkę. Babcia i ciocia, z którymi rozmawialiśmy w środę, są zrozpaczone. Twierdzą, że wyczerpały już wszystkie możliwe sposoby, aby znaleźć Grzesia. - Nie słuchaj nikogo, wróć do domu - proszą chłopaka.

Taki spokojny

Grzegorz Łyczak jest uczniem II klasy Zasadniczej Szkoły Zawodowej o kierunku kucharz małej gastronomii w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych numer 1 w Tarnobrzegu. - W środę, 7 grudnia, był ostatni raz w szkole - mówi wicedyrektor Renata Dojka. - W poniedziałek przyszła do nas ciocia i powiedziała, że Grzesia od kilku dni nie ma w domu. Poprosiła o zdjęcie ze szkolnych dokumentów, bo chciała zgłosić sprawę na policję.

Wspominając Grześka, wicedyrektor przypomina, że w gimnazjum miał obniżony zakres wymagań. W szkole zawodowej dokumenty nie były uaktualnione, toteż był traktowany na równi z pozostałymi uczniami. - Może właśnie dlatego w tym roku powtarzał drugą klasę - zauważa wicedyrektorka. - Nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych. Był bardzo spokojny. Wiadomość o jego zaginięciu była ogromnym zaskoczeniem zarówno dla nauczycieli, jak i kolegów.

Od plakatów po klatki schodowe

Grzesia na początku szukała cała wieś, rodzina, kuzyni, rówieśnicy. W Tarnobrzegu, Łoniowie i Sandomierzu pojawiły się plakaty z jego wizerunkiem. Poszukiwano go na klatkach schodowych i w piwnicach.

- Wyjechał z domu rano i powinien był wrócić około godziny 19 - opowiada Krystyna Rynkowska, ciotka Grzegorza. - On się na ogół nie spóźniał. Raz spał poza domem, u kolegi, to wszystko.

Wszyscy żyli nadzieją, że po kilkunastu dniach nieobecności, święta Bożego Narodzenia, Grzegorz spędzi z najbliższymi. Rzeczywistość okazała się inna. W sylwestra córka odebrała telefon od mężczyzny, który pytał o Grzegorza - wspomina ciocia zaginionego młodzieńca. - Jego rodzina nie ma telefonu, dlatego na plakacie podałam swój numer. Kiedy córka zapytała, skąd ma ten numer, głos w słuchawce raz powiedział, że z plakatu, a potem, że od Grześka. Bardzo kręcił. Sąsiadka, do której też dzwonił mężczyzna, stwierdziła, że był pijany.

Mimo intensywnych poszukiwań rodzina Grzegorza nie wpadła na jego ślad. Słyszała o jego trzech kolegach z klasy, którzy mieli zły wpływ na chłopca. Jednak kontakty z ich rodzinami nie przyniosły nic nowego.- Odwiedziliśmy ich w domu - wspomina pani Krystyna. - Okazało się, że ci chłopcy pochodzą z trudnych środowisk. Prosiliśmy, aby powiedzieli nam, czy nie wiedzą, gdzie jest Grześ. Wyśmiali nas. W ten sposób krążymy w miejscu.

Jedna z matek tych uczniów napomknęła, że być może Grzesiek ukrywa się w niewielkim budynku koło dworca kolejowego w Sandomierzu, gdzie bardzo często przebywa jej syn. - Pojechaliśmy na miejsce, ale Grzesia tam nie było - mówi rozczarowana babcia.

Wróżka wskazuje drogę...

Rodzina Grzesia ma przeczucie, że on jest gdzieś w Tarnobrzegu. - 7 grudnia przyjechał z Tarnobrzega do Świniar, wszyscy go wiedzieli na przystanku, ale potem zaraz wsiadł do autobusu i wrócił do Tarnobrzega. Po co? Nikt nie ma pojęcia.

Ich przeczucie zdaje się potwierdzać opinia wróżki. - Powiedziała, że Grześ przebywa w towarzystwie rówieśników z klasy i jednej obcej osoby, gdzieś w Tarnobrzegu - zapewnia babcia. - Wróżka mówiła, że byłyśmy bardzo blisko niego. Mam wrażenie, że wnuczek jest przetrzymywany siłą. Może poją go narkotykami albo innymi świństwami.

Ciocia z babcią szukały pomocy w Komendzie Miejskiej Policji w Tarnobrzegu. - Nic nam nie pomogli, mówią tylko, że przesłuchują osoby, które im wskażemy, z którymi Grześ mógł mieć kontakt - żali się babcia chłopca. - Chcieliśmy, aby policja zorganizowała spotkanie z dyrekcją szkoły, nami oraz tymi trzema uczniami, którzy mogliby przetrzymywać naszego Grzesia - sugeruje ciocia chłopca. - Jedna z matek tych chłopców mówiła, że syn co rano wychodzi z kanapkami z domu. Sprawdziliśmy. Do szkoły nie idzie, bo ma same nieobecności. To gdzie wynosi jedzenie?

Rodzina zasugerowała policji, by ta przeprowadziła rewizję w domach wskazanych uczniów lub obserwowała młodzieńców w dzień. - Może w ten sposób doprowadziliby nas do Grzesia - mówi babcia. - Niestety, policjanci zasłaniają się przepisami i powtarzają, że nie mogą przekroczyć swoich uprawnień.

Nie nasz rejon

Zgłoszenie do Komendy Policji w Tarnobrzegu wpłynęło kilka dni po zaginięciu Grzesia. Rodzina systematycznie odwiedza komendę, z nadzieją, że policjanci wpadli na jakiś trop. Niestety, sprawa utknęła w martwym punkcie. - Przesłuchaliśmy osoby, które mogłyby mieć jakikolwiek związek z tą sprawą, sprawdzamy każdy trop przekazany przez rodzinę - tłumaczy Beata Jędrzejewska-Wrona, rzecznik policji w Tarnobrzegu. - Innych działań nie możemy podjąć, gdyż Świniary jako miejscowość podlegają pod Sandomierz. Sprawę prowadzą tamtejsze służby. My zajmujemy się sprawą tylko ze względu na to, że zaginiony chłopiec był uczniem tarnobrzeskiej szkoły.

Owszem, Grzesia szuka sandomierska policja, ale ślady urywają się w Świniarach i nie prowadzą donikąd. - Tak, rodzina złożyła doniesienie o zaginięciu - potwierdza komisarz Dariusz Chmielowiec, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Sandomierzu. - Do tej pory przesłuchaliśmy osiem osób z najbliższego otoczenia ucznia.

Na pytanie, czy funkcjonariusz prowadzący sprawę Grzesia, skontaktował się ze szkołą, w której chłopiec spędzał najwięcej czasu, usłyszeliśmy: - Z dokumentów wynika, że nie, ale jest to pomysł - dodaje rzecznik. - Zasugeruję prowadzącemu sprawę, aby skorzystał z takiej możliwości. Może wizyta w szkole wniesie do sprawy coś nowego.

Prosimy o kontakt

Wszystkie osoby, które wiedzą coś o losie zaginionego chłopca mogą dzwonić pod numer telefonu 015 646-52-78 lub do naszej redakcji w Tarnobrzegu 015 823-26-02, 823-41-61.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie