Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarska spowiedź tylko u nas! "Nasze problemy zaczynają się po porażce na sali operacyjnej..." [ZDJĘCIA]

BARTOSZ MICHALAK, facebook.com/bartosz.michalak1991
Ryszard Napierała ordynatorem stalowowolskiego Oddziału Ginekologiczno-Położniczego był przez 25 lat.
Ryszard Napierała ordynatorem stalowowolskiego Oddziału Ginekologiczno-Położniczego był przez 25 lat. Bartosz Michalak
Doktor Ryszard Napierała to doskonale znany w naszym regionie ginekolog. Będąc przez 25 lat ordynatorem, powitał na świecie ponad pięćdziesiąt tysięcy noworodków! Przeżył wiele niezwykłych historii. O kilku z nich zdecydował się opowiedzieć.
Pocztówka z przeszłości. Doktor Napierała, zostając ordynatorem oddziału, otrzymał od zespołu pamiątkowy kosz kwiatów.
Pocztówka z przeszłości. Doktor Napierała, zostając ordynatorem oddziału, otrzymał od zespołu pamiątkowy kosz kwiatów. archiwum prywatne

Pocztówka z przeszłości. Doktor Napierała, zostając ordynatorem oddziału, otrzymał od zespołu pamiątkowy kosz kwiatów.
(fot. archiwum prywatne)

Rozmawiamy o ósmej rano w szpitalu. Pan właśnie skończył dyżur, ja miałem trochę czasu zwiedzić oddział. Jak noc?
Spokojnie. Pięć porodów, w tym dwa cesarskie cięcia. Najważniejsze, że pięciokrotnie usłyszałem zdrowy płacz noworodków. Po tylu latach pracy, także na nocki, odzwyczaiłem się odsypiania w dzień. Możemy więc spokojnie rozmawiać, nie usnę tu panu (uśmiech). Dobrze, że spadł deszcz, to nie będę musiał podlewać ogrodu. Może wybiorę się na lotnisko do Turbi.

Słyszałem, że jest Pan posiadaczem własnego samolotu.
Ale nie róbmy z tego jakiegoś ogromnego wydarzenia. Koszty jego rocznego utrzymania sięgają kwoty, którą trzeba przeznaczyć na utrzymanie średniej klasy samochodu w tym samym wymiarze czasowym.

Lubię to uczucie, kiedy w każdej chwili mogę pojechać do Turbi i po chwili patrzyć na to wszystko z góry. To nie jest kwestia ucieczki od problemów dnia codziennego. Takie krótkie chwile relaksu są niezbędne do normalnego funkcjonowania po wielu dramatycznych sytuacjach, jakie przeżyłem w życiu.

Jakie konkretne sytuacje postrzega Pan jako dramatyczne?
Do końca życia będę pamiętał pewne zdarzenie. Jako młody lekarz-stażysta pracowałem na różnych oddziałach, bądź na pogotowiu ratunkowym. Chętnie brali mnie też do asysty na chirurgię.

Pewnego wieczoru wyjechałem z ekipą karetką do nagłego wezwania. W stalowowolskiej fabryce pustaków zginął mężczyzna, który nieszczęśliwie wpadł do ogromnego zbiornika wypełnionego pyłem cementowym. Zadusił się na śmierć. Najgorsze jednak było dopiero przede mną…

Zamieniam się w słuch.
Policjanci poprosili mnie, żebym pojechał z nimi do rodziny tego mężczyzny. W takich sytuacjach lekarz bywa potrzebny. W mieszkaniu na ulicy Poniatowskiego zastaliśmy żonę oraz córkę tragicznie zmarłego. Widać było, że żyją bardzo skromnie, żeby nie powiedzieć biednie. Na stołach leżały podziurawione ceraty, na podłodze porozkładane były gazety, dziewczynka odrabiała lekcje w bardzo kiepsko oświetlonym "gołą" żarówką pokoiku.

Wie pan, ile potrzeba sił, żeby wydusić z siebie słowa i poinformować rodzinę o takiej tragedii? Potrzebowałem kilku dni, żeby w miarę się pozbierać. Chociaż nikt się ze mną nie pieścił jakoś szczególnie. Na następny dzień normalnie musiałem pójść do pracy i robić swoje. Były kolejne wezwanie, jedne bardziej poważne, drugie kompletnie idiotyczne…

Poproszę kilka przykładów tych idiotycznych.
Dzwoni człowiek i uskarża się na ból za mostkiem. Jedziemy więc jak do pożaru. W końcu objawy, jakie opisał nam pacjent, mogą wskazywać nawet na zawał. Wchodzimy do mieszkania, a pacjent stoi przed lustrem, przeglądając się z otwartą buzią. Po chwili przejęty opowiada, że ostatnio był u dentysty, który założył mu nowy… mostek. Trzymając się ręką za twarz, lamentował o bólu, jaki mu doskwiera.

Jaka była reakcja zespołu?
W tamtym przypadku bardziej żartobliwa, niż… naganna.

A bywała, jak Pan to określił, "naganna"?
Kilka razy w życiu jechałem już do wypadku, a na miejscu okazywało się, że wzywał nas na przykład pijany facet. - Skoro już przyjechaliście, to odwieźcie mnie do domu, bo zabalowałem - słysząc coś takiego ciężko powstrzymać nerwy.

Przez ponad dwadzieścia pięć lat pełnił Pan funkcję ordynatora Oddziału Ginekologiczno-Położniczego w stalowowolskim szpitalu. Od początku studiów w Lublinie zakładał Pan zostanie ginekologiem?
Planowałem zrobić specjalizację z chirurgii plastycznej. Po studiach trafiłem jednak pod skrzydła doktora Chrzana, właśnie na oddział ginekologiczny. To był wybitny specjalista, doskonały nauczyciel. W ten sposób rozpoczęła się moja kariera zawodowa związana z operacjami ginekologicznymi.

I po kilkudziesięciu latach jedna z nich została nazwana Pana nazwiskiem.
Konkretnie w 2000 roku. Była to operacja repozycji narządu rodnego, polegająca na jego plastyce. Przede wszystkim dotyczy kobiet starszych, borykających się z kalectwem wypadania macicy oraz nie trzymaniem moczu. Opisałem to panu tak pokrótce, ponieważ widzę przerażenie w oczach (uśmiech).

Zabieg po raz pierwszy wykonałem na pacjentce, która przyszła do mnie i oznajmiła wprost: "Powiedzieli mi, że tylko pan może mi pomóc". Metoda nie była jeszcze udokumentowana, dlatego pacjentka musiała wyrazić zgodę na przeprowadzenie na niej swego rodzaju eksperymentu.

Metodę kilkakrotnie przedstawiałem na różnych forach medycznych, między innymi na Ogólnopolskiej Konferencji Sekcji Ginekologii Operacyjnej. Została uznana i umieszczona w podręcznikach medycznych. Tylko proszę sobie nie wyobrażać, że od ministerstwa zdrowia otrzymałem czek na dużą sumę (uśmiech). Nie wiąże się to z żadnymi korzyściami materialnymi. Liczy się jednak satysfakcja.

Doktor Napierała (w środku) przygotowujący się do operacji.
Doktor Napierała (w środku) przygotowujący się do operacji. archiwum prywatne

Doktor Napierała (w środku) przygotowujący się do operacji.
(fot. archiwum prywatne)

W jakich sytuacjach to Pan miał, bądź wciąż ma przerażenie w oczach?
Będąc młodym lekarzem, zdarzało mi się uczestniczyć przy zabiegach amputacji kończyn. To dla mnie najbardziej drastyczne operacje. Widok odpiłowywanej nogi początkowo wywoływał u mnie bard

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie