W ostatnim słowie żaden z oskarżonych nie przyznał się do zabójstwa. Po raz pierwszy jednak od początku procesu w oczach 22-letniego Tomasza N. i 24-letniego Grzegorza S. pojawiły się łzy.
NIE MA OKOLICZNOŚCI ŁAGODZĄCYCH
Bandytyzm, bestialstwo, okrucieństwo - taki słowami Ewa Sz., córka ofiary, określiła postępowanie oskarżonych. - Świadomie, bez żadnego motywu, zabili naszą mamę. Doprowadzili do spustoszenia w naszej rodzinie. Nie ma dla nich okoliczności łagodzących - mówiła.
- W sądzie zachowywali spokój, zimną twarz, udając, że nie wiedzą, za co odpowiadają - mówił Zbigniew R., syn zamordowanej.
Dwaj synowie i córka Bronisławy R. występowali w procesie jako oskarżyciele posiłkowi. Ich pełnomocnik zażądał najwyższego wymiaru kary, z możliwością zwolnienia warunkowego najwcześniej po 30 latach, i zadośćuczynienia dla rodziny - w sumie 450 tysięcy złotych.
- Niewinna osoba straciła życie tylko dlatego, że znalazła się w nocy obok śmietnika i miała pecha, że byli tam także oskarżeni. Zamordowali brutalnie, z zimną krwią, bez skrupułów. Chcieli, by to było przestępstwo doskonałe i niewiele brakło, by im się udało. Dziś przepraszają, mają spuszczone głowy, ale ja nie zauważyłem szczerej skruchy na tej sali - mówił mec. Hubert Sochacki.
Prokurator Grażyna Krzyżanowska przypomniała przebieg zdarzeń, zawarty w akcie oskarżenia: od momentu, gdy oskarżeni przyjechali samochodem na osiedle, gdzie mieszkała Bronisława R. - do chwili, gdy ukryli jej ciało w grobowcu na starym wojskowym cmentarzu w podjasielskich Warzycach.
RANNA W BAGAŻNIKU
Kobieta żyła, gdy wkładali ją, ranną, do bagażnika, wieźli przez miasto, gdy odsuwali płyty grobowca i kopali dół, by ukryć ciało.
Zdaniem oskarżenia, pijany Tomasz N. najpierw uderzył Bronisławę R. rozbitą butelką w brzuch (bo odmówiła szukania w śmietniku pojemnika, który był im potrzebny na kradzione paliwo), a potem, na cmentarzu, wepchnął do gardła kawałek znicza, ostatecznie zadając śmierć, zanim obaj przysypali ciało ziemią i nasunęli zdjętą wcześniej nagrobną płytę.
PLANOWANIE ZABÓJSTWA
- Obaj oskarżeni działali wspólnie, a to, co robili, było planowaniem zabójstwa - podkreśliła prokurator. Dla Tomasza N. wnioskowała o dożywocie, dla Grzegorza S. - o 25 lat więzienia.
Mowy obrońców trwały po kilkadziesiąt minut. Adwokat Grzegorza S. poprosił o nadzwyczajne złagodzenie kary, podkreślał, że działał on pod wpływem szoku, emocji i gróźb Tomasza N. Nie miał zamiaru pozbawienia życia Bronisławy R., sam nie zadał kobiecie żadnego obrażenia, a jego winą jest to, że nie udzielił pomocy.
- Żałuję tego. Nie wiem, jak mogę udowodnić, że kierował mną strach - powiedział w ostatnim słowie Grzegorz S.
Tomasz N. bronił się, obciążając winą za zabójstwo kolegę, a sobie przypisując jedynie rolę pomocniczą i wykonywanie poleceń. Twierdził, że Grzegorz S. przy śmietniku potrącił Bronislawę R. samochodem, nie chciał jej zawieźć do szpitala, a potem na cmentarzu to on ją dobił.
Jego adwokatka w mowie końcowej przedstawiała argumenty na to, że sąd nie powinien odrzucać tej wersji. Przypomniała, że oskarżony miał zaledwie 18 lat.
Tomasz N. swoje ostatnie słowa czytał z kartki, płacząc. - Dziś wiem, że to nie musiało się tak zakończyć. Ale ja nikogo nie zabiłem. Jest mi przykro. Proszę o łagodny wymiar kary.
Oskarżonym grozi dożywocie. Sąd ogłosi wyrok w przyszły poniedziałek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?