Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Stalowej Woli domaga się przeprosin od prezesa Jarosława Kaczyńskiego za krzyż

Zdzisław Surowaniec
Krzyż, jaki od półtora roku stoi w Stalowej Woli, jest obiektem niezgody.
Krzyż, jaki od półtora roku stoi w Stalowej Woli, jest obiektem niezgody. Zdzisław Surowaniec
Prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak będzie domagał się przeproszenia od prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego za słowa, że jest "przeciwny budowie krzyża". - Bo to kłamstwo - stwierdził prezydent.

740 zł

Na razie pierwszą ofiarą finansową konfliktu w sprawie krzyża postawionego bez zgody miasta w Stalowej Woli jest Podkarpacki Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego, którego Wojewódzki Sąd Administracyjny w Rzeszowie obciążył kosztami sądowymi w wysokości 740 zł.

W ubiegłym tygodniu podczas porannej audycji Salon Politycznym w radiowej Trójce, Jarosław Kaczyński, komentując usunięcie krzyża sprzed pałacu prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu, wspomniał także o Stalowej Woli. Powiedział: - Proszę pamiętać, że prezydent Stalowej Woli przeciwstawia się budowie krzyża.

POMIESZANIE POJĘĆ

To rzeczywiście pomieszanie pojęć. Jak o tym bardzo obszernie informowaliśmy, w lutym 2009 roku, podczas poprowadzonej przez biskupa Edwarda Frankowskiego przez miasto Drogi Krzyżowej, na tak zwanej kokoszej górce na osiedlu Młodynie zamontowany został pięciometrowy dębowy krzyż. Stanął na miejskiej działce. Biskup święcąc ten krzyż poświęcił także działkę, jako miejsce pod budowę kościoła, który miałby nosić imię ks. Popiełuszki.

Prezydent Andrzej Szlęzak zaprotestował. Ubodło go, że władze kościelne, ani nikt inny z osób, które postawiły krzyż, nie spytały go czy jako gospodarz terenu pozwala postawić tam cokolwiek. Argumentował, że strona kościelna nie ma żadnego prawa do tego terenu, nie ma więc mowy o budowie w tym miejscu świątyni. Na to, aby mogła tam powstać świątynia strona kościelna musiałaby mieć teren na własności i pozwolenie na budowę.

BOLSZEWICKIE METODY

Prezydent używał mocnych słów na określenie tego czym jest bezprawne wtargnięcie na czyjąś własność. Nazwał to metodami bolszewickimi i ubeckimi. Jednak w przeciwieństwie do władz Krakowa, które w podobnej sytuacji po prostu wyrwały nielegalnie postawiony krzyż na Błoniach, prezydent krzyża nie tknął, tylko zdecydował się na drogę sądową. Tym bardziej, że inspektorzy nadzoru budowlanego nie dopatrzyli się naruszenia prawa w postawieniu krzyża.

Prezydent już wygrał sprawę w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Rzeszowie, który polecił wojewódzkiemu inspektorowi nadzoru budowlanego ponowne rozpatrzenie sprawy. Sprawę przyblokował jednak proboszcz parafii Opatrzności Bożej, który złożył kasację do Naczelnego Sadu Administracyjnego. Wyrok ma zapaść w kwietniu przyszłego roku.

- To, co zrobił prezes Kaczyński to pomieszanie pojęć. Nie jestem przeciwny budowie krzyża. Krzyże są niemal we wszystkich pomieszczeniach w Urzędzie Miejskim i w niczym mi nie przeszkadzają. Jestem natomiast przeciwny stawianiu krzyża na miejskiej działce bez pytania mnie o zgodę, do czego doprowadziła strona kościelna - tłumaczy prezydent.

LIST OTWARTY

Prezydent chce napisać list otwarty do prezesa Kaczyńskiego. - Będę się domagał wyjaśnienia skąd prezes ma takie informacje, które publicznie wypowiedział, wprowadzając ludzi w błąd. To koślawe przekłamanie wypowiedziane zostało w ważnym momencie politycznym, kiedy zbliżają się wybory. To wstyd, że by taki ważny polityk posługiwał się kłamstwem - stwierdził prezydent. Zapowiedział także zorganizowanie konferencji prasowej, na której wyjaśni na czym polega manipulacja, której stał się ofiarą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie