MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Nowej Dębie. Czteroletni Bartuś wciąż walczy o życie, matka została przesłuchana

Marcin RADZIMOWSKI
Zarzut usiłowania zabójstwa usłyszała we wtorek 41-letnia mieszkanka Nowej Dęby. Wcześniej prokurator przesłuchał ją na oddziale psychiatrycznym szpitala w Nowej Dębie, gdzie kobieta przebywa. Czteroletni chłopiec jest nadal w stanie krytycznym, nie odzyskał przytomności.

Osoby znające 41-latkę i rodzinę, w której doszło w poniedziałek do tragedii, są w szoku. Sąsiedzi, koleżanki z pracy kobiety a także dyrektor przedszkola, gdzie chodził 4-letni Bartek nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Wszędzie cieszyła się bardzo dobrą opinią.

- To dla nas wszystkich ogromny szok. Dla mamy Bartusia ostatni rok był bardzo szczęśliwy. Wcześniej przeżyła tragedię, w wypadku samochodowym zginął jej mąż, kiedy ona była w ciąży z Bartusiem. Ciężko było się jej podnieść po tym wszystkim. Teraz rozpoczynała nowe życie, poznała swojego obecnego męża i zapowiadało się, że ta rodzina będzie naprawdę szczęśliwa - mówi Jolanta Styga, dyrektor Przedszkola numer 5 w Nowej Dębie, do którego chodził czterolatek.

BYŁA NA URLOPIE

Chłopiec od czwartku nie był przyprowadzany do przedszkola, od tamtego dnia także jego matka przebywała na urlopie. Podobno w poniedziałek miała wspólnie z mężem i synkiem przeprowadzić się do domu teściowej i brata męża. Tam, gdzie doszło do dramatu.

Przypomnijmy, że tragiczne wydarzenia rozegrały się w poniedziałek pomiędzy godziną 7.30 a 8.15. W jednorodzinnym domu przebywała wówczas 41-latka wraz z synkiem.

- Ze wstępnych ustaleń wynika, że teściowa podejrzanej oraz jej syn będący szwagrem podejrzanej wyjechali na targ do Majdanu Królewskiego. Nie było ich około trzydziestu, czterdziestu minut, w tym czasie wydarzyła się tragedia - informuje prokurator Marta Mruk - Walczyk, szefowa Prokuratury Rejonowej w Tarnobrzegu. - To któraś z tych osób wezwała pomoc widząc, co się stało.

Według opinii lekarza patomorfologia, który opisał obrażenia na ciele chłopca przebywającego na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii szpitala w Tarnobrzegu, dziecko było duszone. Prokuratura nie zdradza mechanizmu działania sprawcy, ale nieoficjalnie ustaliliśmy, że podejrzana nie dusiła synka gołymi rękami - miała użyć narzędzia. Być może sznurka, linki lub paska. Ustaliliśmy również, że narzędzie udało się odnaleźć w niedalekiej odległości od domu, gdzie rozegrał się dramat.

USŁYSZAŁA ZARZUT

- Kobieta podczas przesłuchania przyznała się do udziału w tym zdarzeniu i złożyła wyjaśnienia - dodaje prokurator Marta Mruk-Walczyk. - Czekamy na wstępną opinię psychiatryczną. W środę planujemy wystąpić do sądu o zastosowanie wobec podejrzanej tymczasowego aresztu.

Jeśli stan psychiczny kobiety nie pozwoli na jej przewiezienie do sądu na posiedzenie aresztowi, zorganizowana zostanie sesja wyjazdowa - sędzia, prokurator i adwokat pojadą na oddział psychiatryczny, gdzie przebywa kobieta.

- Nie wiadomo, co takiego się stało, dlaczego do tego wszystkiego doszło - mówi Jolanta Styga, dyrektorka przedszkola. - Bartuś bardzo się cieszył, że ma ojca, natomiast jego mama często podkreślała, że planują też kolejne dziecko, żeby Bartuś miał braciszka albo siostrzyczkę. I widać było po niej, że jest bardzo szczęśliwą kobietą.

O chłopcu nauczycielka mówi w samych superlatywach: - To przede wszystkim bardzo mądre i bystre dziecko, zadawał wiele pytań, wszystko go interesowało - dodaje. - To z pewnością nie była rodzina patologiczna czy rozchwiana emocjonalnie. Dziecko było zawsze bardzo zadbane, podobnie jak jego mama i jej mąż. Dlatego może to wszystko, co się stało jest dla nas ogromnym szokiem.

Bardzo dobre zdanie o 41-latce mają także jej koleżanki ze sklepu, w którym pracowała: - Naprawdę ciężko w to wszystko uwierzyć. Była zawsze towarzyska, uśmiechnięta. Nigdy nie skarżyła się, że coś jest nie porządku - mówi Renata Woźniak, ekspedientka.

Nieoficjalnie ustaliliśmy, że chłopiec ma obrzęk mózgu powstały wskutek niedotlenienia będącego skutkiem duszenia. Dowiedzieliśmy się też, że ratownikom wezwanym na miejsce przez teściową lub szwagra podejrzanej, udało się przywrócić akcje serca. Czterolatek nie odzyskał jednak przytomności, a rokowania lekarzy nie są dobre.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie