MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tylko krok od śmierci. W Zbydniowie na łuku drogi tylko dzięki szczęściu jeszcze nikt nie stracił życia

Zdzisław SUROWANIEC [email protected]
Maj 2008 rok – wypadek z udziałem auta, które z nadmierną prędkością wyjechało ze słynnego zakrętu.
Maj 2008 rok – wypadek z udziałem auta, które z nadmierną prędkością wyjechało ze słynnego zakrętu. K. Krasoń
W Zbydniowie koło Stalowej Woli mieszkańcy mają poczucie, że po gładkiej jak stół drodze krąży śmierć. Straszliwie niebezpiecznie jest na łuku drogi przy wyjeździe ze wsi w kierunku Stalowej Woli.

Od trzech lat co roku dochodzi tu do wypadków i tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności nie doszło jeszcze do tragicznego wypadku, w których zginęliby ludzie. - Czujemy się, jakbyśmy stali pod ścianą na rozstrzelaniu. W każdej chwili może w nas kulka trafić - mówi Zdzisław Przepadło.

NISZCZONE OGRODZENIE

Właśnie rodzina Przepadłów ma największe powody do niepokoju. Ogrodzenie ich domu było już dwa razy doszczętnie niszczone. Ostatnio w piątek rano, kiedy z ciężarowej scanii wyleciało kilkadziesiąt beczek z piwem. Każda o wadze ponad pięćdziesięciu kilogramów, gdyby kogoś trafiła, zmiażdżyłaby na śmierć.

Przez Zbydniów biegnie ostrymi zakolami krajowa droga. Ma niedawno położony asfalt, jest gładziutka jak stół, co zachęca do szarżowania. To przelotowa droga od Stalowej Woli na Sandomierz. Wszystkim się tu na drodze spieszy, ruch jest niezwykle intensywny. TIR ciągnie za TIR-em. - Zrobili sobie autostradę - narzeka Zdzisław Przepadło.

BYŁABY JATKA

W kwietniu 2005 roku rozpędzone auto ciężarowe, wiozące bele papieru, nie wyrobiło na słynnym już zakręcie i przewróciło się na ogrodzenie Zdzisławy i Zdzisława Przepadłów. Wyglądało to groźnie, ale nikomu nic się nie stało. Domownicy mieli szczęście, że nie szli poboczem. Byłaby krwawa jatka.
W maju 2008 roku niedaleko od domu Przepadłów, 24-latek jadący jak szalony fiatem coupe wjechał w spacerujące chodnikiem małżeństwo z ośmiomiesięcznym dzieckiem. Wszyscy trafili do szpitala. Przeżyli, ale chyba tylko dzięki temu, że wcześniej fiat potrącił inne auto, co wyhamowało impet.

W miniony piątek rano w aucie wiozącym beczki z piwem, na zakręcie pękły mocowania. Beczki wysypały się na ogrodzenie Przepadłów i sąsiadującą z nim posesję brata Zdzisława. Gdyby ktoś tamtędy przechodził, nie miałby szans na przeżycie ze stalowymi beczkami, które leciały jak pociski.

ZŁY PROFIL

Zdaniem Zdzisław Przepadły, winnym jest źle wykonany profil zakrętu, z poboczem, w którym są doły. Kiedy na zakręcie koło wpadnie w dołek, auto traci równowagę i kierowca przestaje panować nad pojazdem.

Na pewno jednak przyczyna problemów jest nadmierna prędkość. I z tym problemem musi jak najszybciej poradzić sobie policja i dyrekcja dróg krajowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie