MKTG SR - pasek na kartach artykułów

25 lat za śmierć w Galaktyce

Monika Wojniak [email protected]
Ogłaszając wyrok sąd zezwolił na publikację danych i wizerunku oskarżonego.
Ogłaszając wyrok sąd zezwolił na publikację danych i wizerunku oskarżonego. D. Łukasik
Sądowy finał tragedii, o której mówili wszyscy. Za zabójstwo w kieleckiej dyskotece Galaktyka Michał Jończyk ma spędzić w więzieniu 25 lat.

W tłumie bawiących się osób padły śmiertelne ciosy, w dyskotece zginął 23-letni student - to zdarzenie trzy lata temu wstrząsnęło Kielcami. Sąd ustalił, kto te ciosy zadał - Michał Jończyk z podkieleckiej wsi. Za zabójstwo ma spędzić w więzieniu następne 25 lat.

- Dyskoteka jest miejscem zabawy. Nie może być tak, aby człowiek bał się tam puścić swoje dzieci, drżąc, że ktoś wyjmie nóż - mówił sędzia Marcin Chałoński na sali rozpraw kieleckiego Sądu Okręgowego.

Z pochylonymi głowami i bólem w oczach słuchali go rodzice Marcina. Pewnie wracali myślą do 17 kwietnia 2004 roku. Tego wieczoru ich 23-letni syn, wówczas student Akademii Świętokrzyskiej, poszedł właśnie na dyskotekę. Już nie wrócił do domu.

PRZERWANA ZABAWA

To było zaraz po Wielkanocy. Kielecka dyskoteka Galaktyka była akurat na topie. Niedawno otwarta, dobrze reklamowana, przyciągała tłumy. Tej nocy, z 17 na 18 kwietnia, jak później ustalili policjanci, tańczyło w niej nawet więcej osób niż dopuszczały zezwolenia i względy bezpieczeństwa.

Zabawa trwała w najlepsze. Nikt nie spodziewał się jej dramatycznego końca. - W pewnym momencie przeszedł koło mnie ranny mężczyzna, krwawił. Pobiegłem za nim. Położył się na podłodze w szatni i powiedział, żeby wezwać karetkę, bo został ugodzony nożem - opowiadał potem w sądzie ochroniarz, który tej nocy miał dyżur przy bramce wejściowej.

Natychmiast wezwano pogotowie i policję, zamknięto wszystkie wyjścia z dyskoteki. Ochroniarze jako pierwsi udzielili pomocy krwawiącemu Marcinowi. Wkrótce trafił do szpitala. Później się okazało, że miał kilkanaście ran od noża. Niestety, nie udało się go uratować. Z podobnymi ranami do szpitala trafili też dwaj inni uczestnicy zabawy. Oni mieli więcej szczęścia. Przeżyli.

SETKI PRZESŁUCHAŃ

Po śmierci Marcina ulicami Kielc przeszedł marsz przeciw przemocy. Zorganizowali go koledzy chłopaka ze studiów. Domagali się od władz miasta poprawy bezpieczeństwa w lokalach.

Tymczasem policja szukała sprawców tragedii. Spisano nazwiska setek osób, które bawiły się wtedy w Galaktyce. Wszystkich przesłuchiwano. Miesiąc po fatalnej dyskotece zatrzymano 22-letniego wówczas mieszkańca podkieleckiej wsi. Dziś można podać jego nazwisko. Pozwolił na to sąd. To był Michał Jończyk. Z wymiarem sprawiedliwości miał już wcześniej do czynienia. Był karany, ukrywał się, miał do odsiedzenia wyrok.

Oprócz zabójstwa Marcina prokuratura postawiła mu kilka innych zarzutów, między innymi udziału w bójce i zranienia nożem dwóch osób, nielegalnego posiadania broni i handlu narkotykami. Razem z nim na ławie oskarżonych zasiedli trzej inni młodzi mężczyźni. Ich prokurator oskarżył o udział w bójce.

KILKA WERSJI

Nie było łatwo ustalić, co i dlaczego dokładnie wydarzyło się w Galaktyce. - Sytuacja i miejsce, w jakich rozegrało się zajście powodują, że są problemy z ustaleniem stanu faktycznego. Dyskoteka, ciemności, tłum. A zdarzenie trwało kilkadziesiąt sekund - mówił sędzia Marcin Chałoński, uzasadniając wyrok. - Wyłania się przynajmniej kilka prawdopodobnych wersji. Pierwsza to bójka między dwoma grupami (w jednej miał być Jończyk, w drugiej późniejsza ofiara - przyp. red.). Drugą podali oskarżeni - że jednemu z nich grupa krótko ostrzyżonych mężczyzn, określanych jako "pompki" czy "gieesy", zabrała okulary, a gdy, razem z Jończykiem, poszli się o nie upomnieć zostali zaatakowani. Według trzeciej wersji zdenerwowani zabraniem okularów i lekceważącym stosunkiem tamtej grupy oskarżeni poprosili o pomoc Michała Jończyka i postanowili się zemścić.

PROWOKACJA Z OKULARAMI

Sąd przyjął, że faktycznie zaczęło się od "prowokacyjnego zachowania" - od zabrania okularów przeciwsłonecznych jednemu z oskarżonych. Kto dokładnie to zrobił, nie udało się ustalić. W każdym razie tamta grupa "krótko ostrzyżonych" okularów oddać nie chciała. O pomoc w załatwieniu konfliktu dwaj z oskarżonych później mężczyzn poprosili więc Michała Jończyka. Dlaczego? - Oskarżeni najpierw wyjaśniali, że poszli do Jończyka, bo było wiadomo, że zawsze ma przy sobie nóż i może dać nauczkę. Potem się z tego wycofali - mówił sędzia. - Od słowa do słowa, obie grupy zaczęły atakować się nawzajem...

Michał Jończyk od początku procesu twierdził, że nie chciał zabić. Przekonywał, że się bronił. Według jego wersji, on i koledzy zostali zaatakowani przez sześciu chłopaków, wśród których był Marcin. - Jestem pewny, że cały atak zaczął chłopak, który potem zginął. Mówiłem im, że nie chcemy dostać, żeby nas zostawili. Bałem się, że zostanę zakatowany. Wyjąłem nóż, żeby ich wystraszyć, nie chciałem nikomu zrobić krzywdy - relacjonował.

Mówił, że bał się napastników. - Słyszałem, że niejednego już połamali. Dowiedziałem się też, że oni chcieli sobie "przekopać wieśniaków", czyli nas.

OBRONA KONTRA PROKURATOR

Proces toczył się przed kieleckim Sądem Okręgowym przez ponad półtora roku. Przed jego zakończeniem sąd uprzedził, że możliwa jest zmiana kwalifikacji czynu Michała Jończyka - z zabójstwa na śmiertelne pobicie. - Panowie studenci przyszli na dyskotekę, aby się zabawić. To właśnie oni sprowokowali całe zajście - dowodził podczas mowy końcowej obrońca Jończyka. - Mój klient działał w obronie koniecznej. Czy ją przekroczył, czy nie, należy do oceny sądu.

Prokurator, podczas swojego końcowego wystąpienia przyznał, że bójka była obustronna. - Ale nie można mówić o obronie koniecznej. Oskarżony działał przynajmniej z ewentualnym zamiarem pozbawienia życia. Świadczy o tym tak duża liczba zadanych ciosów - mówił, żądając kary 25 lat więzienia.

TO MÓGŁ BYĆ KAŻDY...

I taki dokładnie wyrok usłyszał Michał Jończyk - ćwierć wieku więzienia. Sąd ostatecznie nie zmienił kwalifikacji. I uznał Jończyka za winnego wszystkich zarzutów. Sędziów nie przekonały argumenty, że oskarżony działał w obronie własnej.

- To była klasyczna bójka, która wyklucza obronę konieczną. Jeden ze świadków opisywał, że widział dwie grupy, nacierające na siebie. Szarpanina była tak wielka, że nawet on, wcześniej stojący z boku, nagle znalazł się w jej centrum i zaczął być atakowany - dowodził sędzia Chałoński. - Oskarżony uderzał nożem wiedząc, że ma przed sobą tańczący, napierający tłum. Zadał 25 ciosów w przeciągu kilkudziesięciu sekund. Dwaj mężczyźni, którzy zostali wtedy ranni, nie byli nawet w żadnej z atakujących się grup. Dosięgły ich przypadkowe ciosy. Każdy mógł znaleźć się w ich sytuacji.

Michał Jończyk słuchał wyroku spokojnie. Jakby nie docierało do niego, że z więzienia może wyjść dopiero za ćwierć wieku.

- Stopień szkodliwości społecznej czynu oskarżonego jest bardzo wysoki. Wykazał lekceważenie wobec największej wartości, jaką jest ludzkie życie. Jeśli w takim tłumie zadaje uderzenia nożem, to jest osobą niebezpieczną, którą należy izolować - kontynuował sędzia. - Wyrok musi mieć też charakter prewencyjny. Oddziaływać na inne osoby, które próbowałyby się tak zachować w miejscu publicznym.

Pozostali trzej mężczyźni zostali uniewinnieni. Sąd stwierdził, że nie ma dowodów na ich udział w bójce. Wyrok nie jest prawomocny. - Domagałabym się dożywocia. To był mój jedyny syn. Po jego śmierci moje życie straciło sens - płakała po wyjściu z sali sądowej matka zabitego Marcina, pokazując zdjęcie syna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie