MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Były donosy, jest nalot

Iwona ROJEK, [email protected]
Przedstawiciele fundacji i policji przepytywali właścicielkę zwierząt.
Przedstawiciele fundacji i policji przepytywali właścicielkę zwierząt. Fot. Dawid Łukasik
- Otrzymaliśmy wiele sygnałów od mieszkańców, że maltretuje się konie, psy i koty, więc przyjechaliśmy w asyście policji z Bielin, żeby to sprawdzić - mówiła Maja Dębicka z fundacji Alarmowy Fundusz Nadziei na Życie.

Oliwia Matyja z fundacji Przyjaciele dla Zwierząt:

Kobiety sprawdzały, w jakim stanie są zwierzęta.
Kobiety sprawdzały, w jakim stanie są zwierzęta. fot. Dawid Łukasik

Kobiety sprawdzały, w jakim stanie są zwierzęta.
(fot. fot. Dawid Łukasik)

Oliwia Matyja z fundacji Przyjaciele dla Zwierząt:

- Przyjechaliśmy specjalnie aż z Katowic, aby sprawdzić, co się dzieje ze zwierzętami. Otrzymaliśmy niepokojące wiadomości i nie mogliśmy nie zareagować. Będziemy sprawdzać, czy to, co mówi ta kobieta, jest zgodne z prawdą, a to wymaga czasu.

Mieszkańcy wsi Huta Podłysica byli bardzo zaskoczeni, gdy w poniedziałek przed jeden z domów podjechały jednocześnie aż cztery samochody, w tym jeden radiowóz policji z Bielin. W domu nie było nikogo, słychać było tylko szczekającego psa.

NIEPOKOJĄCE SYGNAŁY

- Nadeszły do nas bulwersujące sygnały od ludzi z Zagnańska i Kołomani, że właścicielka stajni źle traktuje zwierzęta - mówi pani Mariola ze Starachowic. - Sama zresztą też byłam u niej w Kołomani miesiąc temu i widziałam konie chude jak szkielety, nie miały wcale paszy, warunki były tak złe, że podobno duże psy zjadały szczeniaki - tak pisali ludzie, a koty rozmnażały się bez opamiętania, bo kobieta w ogóle ich nie sterylizowała. Dlatego nawiązałam kontakt z fundacjami i tutaj przyjechaliśmy. Mam zdjęcia, które zrobili mieszkańcy, jak wyglądały konie, kiedy były w Kołomani. Chcemy zobaczyć, jak to wygląda teraz w Hucie Podłysica.

Maja Dębicka i Oliwia Matyja dodały, że sam fakt, iż ta pani ciągle gdzieś się przenosi, też o czymś świadczy. - Najpierw mieszkała w Zagnańsku, potem w Kołomani, teraz w Hucie, ciężko to pojąć. Dostała pieniądze unijne, miała rozwijać hipoterapię, poczyniła w Kołomani jakieś inwestycje i nagle wszystko zniknęło - mówiła zaniepokojona przedstawicielka fundacji.

TO JAKAŚ ZEMSTA…

Ale po chwili nadjechał terenowy samochód, a z niego wysiadła oskarżona o maltretowanie pani Mirosława razem z instruktorem hipoterapii, panem Jackiem. - Jak można pisać takie nieprawdziwe donosy i prześladować nas! - zdenerwowała się. - To jakaś zemsta, nie wiadomo za co. Przeniosłam się z Kołomani, bo tam nie można było wykupić gruntów pod budynkami, tu będziemy mieć lepsze warunki do rozwoju naszej działalności. Z dotacji unijnej rozliczyłam się co do grosza. Na razie wynajęliśmy ten dom, w planie mamy budowę stajni, już bez pensjonatu dla koni. Część koni musiałam sprzedać, kilka ukradła mi nieuczciwa koleżanka. Przed rozwodem zapisałam je na nią, a ona sprzedała je. Ale jak wybudujemy tutaj nową stajnię, to kupimy nowe konie tylko do hipoterapii. Cztery, które też są już sprzedane, ale jeszcze nie odebrane, przechowujemy obecnie u sąsiada. Można sprawdzić, jak wyglądają.

Z panem Jackiem kobiety podążyły do obory, położonej kilka domów dalej. - Trzy wyglądają nie najgorzej, tylko źrebak jest trochę zabiedzony oceniła Majka Dębicka.

- Ale dla nas to wszystko jest mało wiarygodne - podsumowały kontrolę kobiety z fundacji. - Mówiono nam, że jeszcze wczoraj były tu trzy psy, a dziś jest tylko jeden. Konie też nie wiadomo czyje i co się stało z resztą zwierząt. Może te wygłodzone też zostały sprzedane. Zbadamy to.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie