MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Coś im siedzi w głowach... Vive Targi Kielce - Azoty Puławy 27:23 (video, zdjęcia)

Paweł KOTWICA [email protected]
fot. Sławomir Stachura
W rozegranym awansem meczu PGNiG Superligi piłkarzy ręcznych Vive Targi Kielce pokonało ostatnią drużynę w tabeli, Azoty Puławy w mało przekonującym stylu 27:23, a w niedzielę gra na wyjeździe z najlepszą drużyną w Europie, THW Kiel.
Vive Targi Kielce - Azoty Pulawy 27:23

Vive Targi Kielce - Azoty Puławy 27:23

Po meczu powiedzieli

Coś im siedzi w głowach... Vive Targi Kielce - Azoty Puławy 27:23 (video, zdjęcia)

Po meczu powiedzieli

Bogdan Kowalczyk, trener Azotów Puławy: - Zagraliśmy bardzo dobry mecz, postawiliśmy Kielcom opór. Mogliśmy powalczyć o jeszcze więcej, ale w końcówce były niepotrzebne nerwy, a Wojtek Zydroń pierwszy raz od niepamiętnych czasów nie wykorzystał dwóch karnych.

Bogdan Wenta, trener Vive Targi Kielce: - Oglądaliśmy zespół bardzo spięty, brakuje luzu. Widać, że była ogromna ochota i bardzo duża szybkość, która nam momentami przeszkadzała w kończeniu akcji. Chciałem wykorzystać ten mecz, żeby odbudować kilku ludzi, a poszło to w innym kierunku. Nacisk, który został wytworzony na zespół po meczach Ligi Mistrzów powoduje, że niektórym zawodnikom to przeszkadza. Widać to po twarzach, każdy ma w głowie za dużo myślenia. Ten mecz jest dobrą nauczką dla nas. Przewagi, którą sobie wypracowaliśmy, nie straciliśmy, ale przy tym potencjale zespołu powinno to wyglądać lepiej. Ale będzie tak wyglądało, drużyna znajdzie swój rytm. Na razie szukamy samych siebie.

Wojciech Zydroń, Azoty: - Cieszę się, że nie zostaliśmy pożarci przez przeciwnika. Widać, że zespół z Kielc przeżywa jakiś spadek formy, kilka akcji w ataku było nerwowych. Zagraliśmy trochę na żywioł, nie oglądaliśmy żadnego meczu Vive. Szkoda, że kilka akcji w końcówce rozwiązaliśmy zbyt indywidualnie, a ja zawaliłem dwa karne. Ale cóż, miałem rozkaz rzucać w górę, to rzucałem.

Kazimierz Kotliński, Vive Targi Kielce: - Prasa dużo pisze o naszych niepowodzeniach w Lidze Mistrzów, większość chłopaków czyta gazety, ogląda telewizję i gdzieś to w głowach zostaje. Każdy wychodzi na boisko po to, żeby zagrać jak najlepiej. W szatni motywujemy się, ale pod taką presją naszych ostatnich wyników głowa się wyłącza. Pracujemy nad tym, żeby być zespołem z tamtego roku. Dzisiaj każdy był spięty, każdy chciał udowodnić, że potrafi grać, a czasem trzeba zobaczyć, że obok stoi kolega w lepszej pozycji, wystarczy puścić piłkę dalej. Z mojej pozycji widać było dziury w obronie, których w ten sposób nie wykorzystywaliśmy.

Damian Kostrzewa, Vive Targi Kielce: - Ten styl gry nie jest nasz. Mieliśmy na początku sporą przewagę, ale nie umieliśmy pójść za ciosem. Nie jestem długo w tym zespole, nie znam go dobrze, ale na pewno musimy zacząć wymagać od siebie więcej.

Piotr Grabarczyk, Vive Targi Kielce: - Wynik był od początku do końca niezagrożony i wygraliśmy pewnie. Nasza gra nie zachwyca, coś siedzi w naszych w głowach, ale jednak wygrywamy.

Mariusz Jurasik, Vive Targi Kielce: - Wyszliśmy na boisko bardzo naładowani, jakbyśmy chcieli Puławy zabić. Chcieliśmy wszystkim, a przede wszystkim sobie udowodnić, że jesteśmy w formie. Całą pierwszą połowę, jeśli chodzi o wypracowane sytuacje, można zaliczyć do bardzo udanych, ale Piotrek Wyszomirski pobronił w sytuacjach jeden na jeden, które były jednak były wynikiem przemyślanych akcji i dokładnie dogranych piłek do skrzydeł albo koła. W drugiej połowie stanęliśmy, myśleliśmy, że mecz wygra się sam. Nie było ducha walki, chcieliśmy, żeby mecz jak najszybciej jak najszybciej się skończył. Jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie, to wszystko zależy od naszych głów i nastawienia psychicznego. Trzeba mieć świeże, otwarte spojrzenie i wierzyć w to, że potrafimy grać lepiej. Zawsze tak jest, jak się zagra jeden słabszy mecz, to potem chce się udowodnić, że to był przypadek i człowiek niepotrzebnie się spina i denerwuje. Daniel Żółtak powiedział, że zawodnik jest tak dobry, jak jego ostatni mecz. Nasze mecze są ostatnio słabe, więc kibice mają prawo gwizdać. Mam nadzieję, że dadzą nam szanse i udowodnimy, że potrafimy grać.

Azoty Puławy, ostatnia drużyna w tabeli, którą w poprzednim sezonie kielczanie ogrywali w rekordowych rozmiarach, w środę przegrały tylko czterema bramkami - 27:23. - Fizycznie czujemy się dobrze, ale coś nam siedzi w głowach - skwitował obrotowy mistrzów Polski, Piotr Grabarczyk. Pierwszy raz od bardzo dawna on i jego koledzy słyszeli z trybun gwizdy.

Trener Bogdan Wenta tym razem dał odpocząć między innymi Tomaszowi Rosińskiemu (problemy z plecami), Marcusowi Cleverly'emu, Danielowi Żółtakowi, Witalijowi Natowi, Mirzie Dżombie, a "od deski do deski" grali Kazimierz Kotliński, Damian Kostrzewa i Patryk Kuchczyński.

POWRÓT "HEŃKA"

Sporo minut na boisku zaliczył również Henrik Knudsen, dla którego był to dopiero drugi mecz w tym sezonie. Do 26 minuty nic nie zapowiadało, że w tym meczu wydarzy się coś ciekawego. Mocna defensywa gospodarzy z dużym wsparciem Kazimierza Kotlińskiego, w miarę skuteczny atak pozycyjny, sporo kontrataków kończonych przez Kostrzewę, skutecznie kończone karne. Efekt - prowadzenie 14:6, przy pierwszej bramce puławian zdobytej dopiero w 9 minucie.

SYGNAŁ OSTRZEGAWCZY

Sygnałem ostrzegawczym były jednak cztery stracone z rzędu bramki w końcówce pierwszej połowy. Sygnał ten mógł być zlekceważony, bo kielczanie mieli w tym czasie dwie kary.

Naprawdę niepokojące rzeczy zaczęły się dziać po przerwie. Ostatnia drużyna w tabeli zaczęła zmniejszać straty do lidera, wykorzystując jego proste straty w ataku. W 44 minucie było już tylko 20:18 i z trybun słychać było niewybredne hasło skandowane przez część kibiców oraz gwizdy. Tego w Hali Legionów nie było już dawno. To jakby zmobilizowało gospodarzy, bo odbili się na cztery bramki różnicy, ale po posianiu w aucie kolejnych piłek w 54 minucie było tylko 24:22, w czym głównie zasługa Dmitrija Zinczuka (wszystkie siedem bramek po przerwie), z którego niesygnalizowanymi rzutami nie radziła sobie nasza obrona. Kielczanie znów grali nerwowo, nieskładnie, śpiąco w defensywie.

Na szczęście Zinczuk za bardzo uwierzył w swoją szczęśliwą rękę, w końcówce kilka akcji rozwiązał zbyt indywidualnie i w 58 minucie po kontrze Kostrzewy Vive Targi Kielce prowadziło 26:22. Na osłodę Rastko Stojković rzucił karnego po obrocie o 360 stopni, ale ogólnie kiepskiego wrażenia po grze swojego zespołu nie zmazał.

W niedzielę o godzinie 17.15 kielczanie grają w Kilonii mecz trzeciej kolejki Velux EHF Champions League z THW Kiel.

A MOŻE REGIONALNIE?

Od przyszłego sezonu kielecki klub chce grać w Lidze Regionalnej, złożonej z mistrzów okolicznych krajów. Takich lig byłoby w Europie kilka, a pomysł padł na Majorce podczas spotkania Group Handball Club, do którego należy Vive Targi Kielce. Miałaby to być szansa gry z atrakcyjnymi rywalami dla zespołów, które zdecydowanie dominują w swoich ligach krajowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie