MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego rzuciła dzieckiem o beton?

Michał Nosal
Kiedy radiowozy podjechały w poniedziałkowy wieczór na kielecki Szydłówek, mieszkańcy zebrali się, by patrzeć, co robią policjanci.
Kiedy radiowozy podjechały w poniedziałkowy wieczór na kielecki Szydłówek, mieszkańcy zebrali się, by patrzeć, co robią policjanci. A. Piekarski
Dziecko zostało wyciągnięte z wózka i rzucone na beton. 1,5-miesięczny chłopiec walczy o życie. Dlaczego doszło do tragedii na kieleckich Sadach?

"Zabiła mi dziecko!" - krzyczała w poniedziałek zrozpaczona kielczanka. Jej 1,5-miesięczny synek leżał na betonie. Chwilę wcześniej z wózka wyciągnęła go obca kobieta. Śledczy mówią, że ta nieznajoma usiłowała zabić malucha. Znaleźli ją i aresztowali.

Poniedziałkowe popołudnie było w Kielcach słoneczne, ale chłodne. Młoda mieszkanka miasta wychodząca na spacer z synkiem, który na świat przyszedł zaledwie półtora miesiąca temu, dobrze go opatuliła. Kilkanaście minut po godzinie 14 z dzieckiem leżącym w głębokim wózku, podeszła do apteki przy ulicy Wojewódzkiej, w osiedlu Sady. Mąż kobiety opowiadał późnej: - To były sekundy. Chciała zobaczyć, czy jest kolejka. Była, więc odwróciła się do drzwi. Wtedy zobaczyła, jak jakaś młoda kobieta wyszarpnęła naszego 1,5-miesięcznego synka z wózka, a potem rzuciła go na beton. Żona zaczęła krzyczeć "Zabiła mi dziecko!".

WIELOKROTNE ZŁAMANIA

Krzyk zrozpaczonej matki usłyszeli ludzie stojący w kolejce i pracownice apteki. To one ruszyły na ratunek. Potem mówiły, że być może grube ubranie, jakie maluch miał na sobie, nieco go ochroniło. - Koleżanki wołały, żeby jak najszybciej dzwonić po pogotowie, więc wybrałam numer - mówi kierowniczka apteki Grażyna Biesiada. - Początkowo nie wiedziałam nawet dokładnie, co się stało. Niewiele mogłyśmy zrobić. Przyprowadziłyśmy mamę z chłopcem na zaplecze. Starałyśmy się ją uspokoić.
Pogotowie zabrało 1,5-miesięcznego chłopczyka do Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w Kielcach. Trafił na Oddział Intensywnej Terapii. - Jesteśmy wstrząśnięci tym, co spotkało tak małego człowieka. To coś okropnego - komentował dyrektor szpitala Włodzimierz Wielgus. W dzień po tragedii mówił, że stan chłopca jest ciężki, ale stabilny. Tłumaczył, że dziecko ma wielokrotne złamania kości czaszki.

KIELCZANIE POMOGLI

Podczas gdy lekarze zaczynali walkę o życie 1,5-miesięcznego chłopca, policjanci ruszyli na poszukiwania kobiety podejrzewanej o to, że wyrządziła dziecku wielką krzywdę. - Widzieliśmy szok i traumę matki - mówi szef kieleckich policjantów. - Mieliśmy moralny, a nie tylko służbowy obowiązek odnaleźć podejrzaną. To była sprawa honorowa. Policjanci pracowali z wielką determinacją. Przecież także mają dzieci. Początkowo wydawało się, że może matkę dziecka i tę drugą kobietę coś łączy. Okazało się jednak, że nie. Że nie ma jasnego motywu. To było tym bardziej wstrząsające.

Komendant Michał Domaradzki przyznaje, że w poszukiwaniach bardzo pomogli kielczanie. To na podstawie relacji ludzi udało się ustalić, jak wyglądała poszukiwana i co robiła po tym, jak chłopiec znalazł się na chodniku.

ODJECHAŁY AUTOBUSEM

- Ona podobno nawet nie uciekała. Przeszła na róg ulic Wojewódzkiej i Warszawskiej, i stamtąd obserwowała, co się dzieje. Były z nią jeszcze dwie inne kobiety - opowiada ojciec chłopczyka.

O tej, której szukali, policjanci mówili, że jest krępa i ma długie ciemne włosy. Apelując o pomoc w poszukiwaniach, opisywali ubranie, które miała na sobie. Krótka czarna spódnica, żakiet, biała bluzka. Ktoś widział jak ta osoba sprzed apteki poszła z dwiema innymi kobietami na przystanek autobusowy i wsiadła w autobus linii 46. Policjanci zatrzymali dwa wozy jeżdżące tą trasą i skontrolowali ich pasażerów. Poszukiwanej kobiety wśród nich nie było. Wysiadła na którymś z wcześniejszych przystanków.

POSZLI DO DOMU

- Krok po kroku zbliżaliśmy się do zatrzymania. Policjanci zdawali sobie z tego sprawę i dodawało im to energii do dalszej pracy. Wiedzieliśmy, że nie pójdziemy do domu, dopóki kobieta nie zostanie zatrzymana - przyznaje komendant Domaradzki.
Obszar poszukiwań zawężał się. Policjanci starali się wytypować osobę zdolną do czynu, który dla nich nadal pozostawał niezrozumiały. Około godziny 19, mniej więcej w pięć godzin po tragicznych wydarzeniach przed apteką, radiowozy i nieoznakowane policyjne auta zebrały się na jednej z ulic kieleckiego osiedla Szydłówek. Zatrzymana została jedna z kobiet podejrzewanych o związek z zajściem. Potem jeszcze dwie kolejne. Wieczorem wszystkie były przesłuchiwane. Pierwsza z nich, 21-latka, już policjantom była znana.

- Niedawno stróże prawa z komisariatu w śródmieściu badali sprawę, w której kielczanka podejrzewana jest o groźby wobec nauczycielki. Rzecz nie znalazła jeszcze sądowego finału - opowiada Paweł Stępiński z kieleckiej policji.

SAMA BĘDZIE MATKĄ

- Dwie kobiety zostały zwolnione. Trzecia, 21-latka została u nas. Podejrzewamy, że to ona zrobiła dziecku krzywdę. W chwili zatrzymania miała na sobie inne ubranie niż to z popołudnia - informował Krzysztof Skorek, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.

Najpierw mówili o tym ludzie, potem potwierdzili śledczy. Zatrzymana jest w szóstym miesiącu ciąży. Niedługo sama zostanie matką. We wtorek policjanci poprowadzili 21-latkę przed prokuratora. Mówili, że podejrzewają kobietę o usiłowanie zabójstwa dziecka i chcieli, aby została tymczasowo aresztowana. Prokurator przychylił się do ich wniosku. - Postawiliśmy kobiecie zarzut usiłowania zabójstwa, za co grozić może jej do 25 lat więzienia lub dożywocie i wystąpiliśmy o tymczasowe aresztowanie. Podejrzana nie przyznaje się do usiłowania zabójstwa. Tego, jak tłumaczy swe postępowanie, na razie nie komentujemy - mówił Sławomir Mielniczuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach.

Popołudniem sprawa trafiła do sądu. Ten przyglądał jej się widać wnikliwie, bo dopiero po kilku godzinach policjanci poinformowali, że 21-latka została tymczasowo aresztowana. Na sprawę czekać będzie na razie za kratami.

DLACZEGO?

- Charakter zdarzenia i dane, które zebraliśmy, wskazują na potrzebę powołania biegłego psychiatry, a może także psychologa. Ich opinie mogą być dowodami, które rzucą światło na motywy, jakimi kierowała się podejrzana - mówi Artur Feigel, szef Prokuratury Rejonowej Kielce-Zachód.

Policjanci przyznają, że zeznania przesłuchiwanej 21-latki były niespójne. Oni także czekają na ocenę biegłego. Chcą wiedzieć, czy kobieta zdolna była kierować swym zachowaniem. Czy w poniedziałkowe popołudnie przed apteką na Sadach, sięgając do wózka, gdzie leżał mały człowiek, wiedziała co jest dobre, a co złe. Chcą - tak jak i wszyscy, których sprawa zbulwersowała - poznać odpowiedź na pytanie "Dlaczego?"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie