Grzegorz Lasak, dyrektor szpitala w Busku, pisze do ministra. - System opieki zdrowotnej się zawali, potrzebujemy pieniędzy - mówi

- Dzwoniłem do innych szpitali i wszędzie jest tak samo. Dyrektorzy muszą szukać gotówki w kredycie, bo koszty utrzymania wzrosły dramatycznie. My jeszcze rok 2019 zamknęliśmy na plusie, jednak lata 2020-2021 to jest już dramat. Zadłużenie szpitala zaczyna osiągać poziom niepokojący - tłumaczy Grzegorz Lasak.

W piśmie, które w poniedziałek wysłał do ministra Adama Niedzielskiego wskazał główne, jego zdaniem, przyczyny zadłużania się szpitali. Pisze o wzroście podstawy najniższego wynagrodzenia, wzroście wynagrodzeń pracowników zaordynowanym przepisami, które weszły w życie w lipcu 2021, oraz wzroście stawki godzinowej lekarzy pracujących na zasadzie umów cywilno-prawnych. Jednak najważniejszy, jego zdaniem, czynnik to szalejące ceny.

- Leczenie pacjentów covidowych jest bardzo kosztowne. Dostają drogie antybiotyki, poddawani są rozległej diagnostyce, prześwietleniom, badaniom tomografem komputerowym. Nie oszczędzamy na tym. Zużycie kombinezonów, maseczek, środków ochrony jest kilkadziesiąt razy większe. Dostajemy co prawda pomoc za pośrednictwem wojewody, jednak to kropla w morzu potrzeb - mówi.

- Trzeba szybko zareagować, żeby ten system się nie rozłożył. Nie przez brak personelu, ale przez to, że firmy, które dostarczają różne środki medyczne i usługi, nie przestały tego robić. Wyjaśnię to na przykładzie prania. Mamy podpisaną umowę z firmą, gdzie obowiązuje stawka za kilogram. Przy tych podwyżkach wszystkiego, które mamy obecnie, firma za chwilę zażąda więcej. Ja do wyboru następujące opcje. Albo zapłacę i współpracujemy dalej, albo zrywam umowę. I co wtedy? Kto zrobi mi to pranie po niskich stawkach? Nikt - mówi Grzegorz Lasak.

- Sprawa dotyczy funkcjonowania nie tylko mojego szpitala, ale wszystkich. Personel dostaje dodatki covidowe, nie kwestionujemy tego. Jednak ludzie ci pracują w budynku, który musi być oświetlony, ogrzany. W środku znajduje się sprzęt, wymagający przeglądów, napraw, czasami dwa razy do roku. Ze ściekami, które są odprowadzane, z opłatami za wodę, za media, telefony, internet. Do tego dostawy leków, materiałów opatrunkowych. To wszystko szpitale kupują po cenach wolnorynkowych. Pieniądze dostajemy od centrali Narodowego Funduszu Zdrowia, od ministerstwa, ale to jest fikcja, bo nijak się to ma do rzeczywistych kosztów. Ceny ciągle rosną. Trzeba dołożyć szpitalom na utrzymanie, musi to być zrobione ustawą. Inaczej system się zawali, bo szpitale masowo zaciągną niespłacalne kredyty - dodaje dyrektor.

- W poniedziałek dostałem komunikat z zapytaniem, czy nie potrzebujemy chłodni na zwłoki. Doceniam to, ale my zajmujemy się głównie żywymi, a pieniędzy na ich leczenie brak - uzupełnia Grzegorz Lasak.

Oto pismo, które przesłał do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego w poniedziałek, 17 stycznia.