Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Gierada: Lekarze muszą lepiej traktować chorych

Iwona ROJEK
Dyrektor Gierada bardzo lubi kwiaty, a zwłaszcza storczyki.
Dyrektor Gierada bardzo lubi kwiaty, a zwłaszcza storczyki. Łukasz Zarzycki
Rozmowa z Janem Gieradą, dyrektorem Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach.

Jan Gierada

Jan Gierada

Ma 65 lat. Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, prezes Świętokrzyskiego Związku Zakładów Opieki Zdrowotnej, łowczy koła łowieckiego "Rosomak", Prezes Świętokrzyskiego Związku Bokserskiego, ma troje dzieci, 6 wnuków, hobby: myślistwo, sport, kwiaty.

Iwona Rojek: - Mieszkańcy Kielc i województwa świętokrzyskiego zawdzięczają Panu nowoczesną neurologię, kardiologię, kardiochirurgię, neurochirurgię, psychiatrię, nefrologię, rehabilitację, parking, lądowisko. Dzięki nim udało się uratować tysiące ludzi. Odczuwa Pan Dyrektor wdzięczność pacjentów?
Jan Gierada: - Nie zrobiłem tego dla pochwał, tylko z wewnętrznego obowiązku, bo przecież zdrowie i życie jest najważniejsze. Dzień i noc dzwonią do mnie chorzy prosząc o pomoc dla siebie lub bliskich i robię co mogę, aby ulżyć im w cierpieniach. Dziękują mi za to, że włożyłem tyle serca i pracy w poprawę jakości leczenia. Kardiologię, neurochirurgię, kardiochirurgię mamy na światowym poziomie. Rozpoczynam budowę domu opieki długoterminowej na 98 miejsc.

Udało się Panu wykonać tak wiele przedsięwzięć w rekordowo krótkim czasie, łatwo chyba pewnie nie było?
W sumie powiększyłem powierzchnię szpitala o drugie tyle i na tych oddziałach leczy się 38 tysięcy chorych stacjonarnie, wykonujemy 12 tysięcy zabiegów operacyjnych, pracę zdobyło 350 osób. Podlega mi 1400 osób, których staram się traktować jak własną rodzinę. Moi pracownicy mają bardzo dobre warunki pracy, dokształcają się, rozwijają. Cały czas dbam też o to, aby lekarze dobrze traktowali chorych. Należy im się szacunek opieka i uwaga. Wyborcy sami podejmą decyzję czy należy mi się ich głos.

Sprawdził się Pan znakomicie na stanowisku zarządzającego szpitalem, po co chce Pan być jeszcze posłem?
Po to, żeby stworzyć większy komfort życia naszym mieszkańcom także w innych dziedzinach, niż służba zdrowia. Chciałbym zająć się pozyskiwaniem środków na budowę mieszkań socjalnych i komunalnych, stworzeniem nowych miejsc pracy, rozbudową i remontami infrastruktury, reorganizacją funduszu zdrowia, bo obecny twór jest monopolistą, który nie dba o interes chorych ludzi.

Z czego wynika to, że Pana kampania wyborcza nie jest tak bogata jak wielu innych kandydatów?
Wolę przeznaczyć te pieniądze na hospicjum i dla biednych dzieci. Moja twarz jest już znana wyborcom po co mam się od nowa prezentować. Jestem tylko na 6 małych banerach, mam parę ulotek i długopisów. Inni pokazują się na ogromnych 30 metrowych bilbordach w nadziei, że im to pomoże.

Dlaczego nie było Pana w czerwonym autobusie lewicy?
Nie jeździłem autobusem z innymi kandydatami lewicy, bo byłem wtedy na pogrzebie.

Badania pokazują, że Polacy nie wierzą politykom, są przekonani, że zależy im na stanowiskach głównie po to, żeby jak najlepiej urządzić siebie i rodzinę, to prawda?
Często tak bywa. Obiecanki przedwyborcze to stara zasada marketingu politycznego. Przy oddaniu głosu trzeba patrzeć na to co dany człowiek zrobił, jakie ma osiągnięcia i doświadczenie, a nie na to co mówi.

Dlaczego w Pana przypadku miałoby być inaczej, też ma pan troje dzieci i pewne potrzeby?
Nie zależy mi na żadnych intratnych stanowiskach, bo przez 45 lat aktywności zawodowej do wszystkiego doszedłem sam ciężko pracując. Pracowałem w Stanach Zjednoczonych i proponowano mi pozostanie tam, ale wybrałem Polskę. Teraz dobrze zarabiam, a moje dzieci są samodzielne. Żyję oszczędnie, nie palę, nie piję, nie wyjeżdżam na wczasy zagraniczne, zadowalam się prostym życiem.

Nie jest Pan materialistą?
Nigdy nie byłem i nie jestem. Nikomu niczego nie zazdroszczę. Cieszę się z tego jak ktoś ma ładny dom, lepszy od mojego samochód, atrakcyjną żonę i modny garnitur. Pieniądze zwykle wydaję na codzienne życie, a resztę daję dzieciom.

Łatwiej dogaduje się Pan z mężczyznami czy z kobietami?
Ci co mnie znają wiedzą, że i z diabłem bym się dogadał, ale chyba trochę lepiej jednak z kobietami. Może nie jestem bardzo przystojny, chociaż niczego mi nie brakuje, ale za to jestem konsekwentny aż do bólu. Jak coś obiecam to zawsze słowa dotrzymam, a panie to lubią.

Pana konkurentami w dostaniu mandatu są posłowie Sławomir Kopyciński, Henryk Milcarz, w następnej kolejności Jerzy Jaskiernia i Małgorzata Winiarczyk Kossakowska, w czym Pan jest lepszy od nich?
Nie postrzegam moich koleżanek i kolegów w kategoriach konkurencji. Lubimy się, pomagamy sobie. Każdy z nas ma inny charakter i inne zasługi.

Jakie są Pan relacje z liderem świętokrzyskiej lewicy posłem Sławomirem Kopycińskim?
Poprawne, choć mam do niego żal. Teraz otrzymałem siódmą wymuszoną partyjnie pozycję. Gdyby cztery lat temu usytuował mnie w pierwszej piątce czy dziesiątce na pewno bym wygrał. Ale może ta moja siódemka, przysłowiowa kosa wykosi " moich rywali'".

Dlaczego teraz nie chce Pan być senatorem, tylko posłem?
Na posła startuję po raz pierwszy. W przeszłości ubiegając się o stanowisko senatora zdobyłem 121 tysięcy głosów. Gdyby Polskie Stronnictwo Ludowe i Platforma Obywatelska nie podpisały porozumienia zostałbym senatorem. Z perspektywy czasu doszedłem jednak do wniosku, że senat to zbędny twór. Powinien zostać zlikwidowany, a środki jakie otrzymują senatorzy rozdane na hospicja albo mieszkania socjalne. Reasumując poseł ma więcej pracy i obowiązków, a mnie to bardziej odpowiada, bo ja pracę bardzo lubię.

Ubolewa Pan nad tym, że młodzi ludzie wyjeżdżają z Kielc?
To jest fatalne dla przyszłości naszego regionu. Trzeba to jak najszybciej zmienić. Ci ludzie dlatego opuszczają miasto, bo nie mają tu pracy. Władze w ostatnich latach nie stworzyły żadnej potężnej inwestycji dającej zatrudnienie wykształconym ludziom. Istniejące i nadal budowlane centra handlowe to maleńki rynek pracy dla ludzi mało wykwalifikowanych. Mamy mnóstwo kierunków studiów, tylko nie ma pracy dla inżynierów, elektroników, ekonomistów. Należy jak najszybciej przygotować w Kielcach potężne prace budów dla inwestorów krajowych i zagranicznych, którzy dadzą dobre zatrudnienie.

Mało kogo stać też na własne mieszkanie, stąd kielczanie emigrują do bogatszych krajów, co robić?
Marszałek, prezydent, starosta, wojewoda, zamiast się kłócić powinni stworzyć wspólny front, żeby poprawić warunki mieszkaniowe i bytowe. Obecnie setki ludzie oczekuje na mieszkanie socjalne i prędzej umrą, niż się na nie doczekają. Jak się to nie zmieni wkrótce zostaniemy białą plamą na mapie Polski. Trzeba w Kielcach wydzielić tereny pod budownictwo komunalne i socjalne, stworzyć możliwość kupna tańszych mieszkań, żeby młodzi ludzie mogli sobie na nie pozwolić, a nie mieszkać kątem u teściów, albo tułać się po świecie. Z tego powodu cierpią i oni i ich rodzice.

Co Pan zrobi jak nie wygra wyborów?
Nic, będzie mi przykro. Pewnie jako prezes Związku Bokserskiego wytłumaczę sobie, że w życiu się przegrywa i wygrywa. Remisu nie będzie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie