MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jeden łyk i... ciemność

Sylwia BŁAWAT

Ktoś, kogo nie znała, podał jej napój. Wypiła łyk... Straciła przytomność. Obudziła się kilka godzin później, już w szpitalu. Miała odmrożone ręce i nogi, a lekarze przypuszczają, że mogła też zostać zgwałcona. Makabryczna historia przydarzyła się dziewiętnastolatce ze Skarżyska. Nie pierwsza to dziewczyna z naszego regionu, która stwierdziła, iż odurzono ją po to, by wykorzystać...

Dziewiętnastolatce ze Skarżyska horror przydarzył się w ubiegłym tygodniu, nocą z soboty na niedzielę. Obcy facet miał podać jej napój, po wypiciu którego nastolatka nic nie pamięta. Kilka lat temu podobne historie rozegrały się w Sandomierzu i powiecie staszowskim. I tam chodziło o bardzo młode dziewczyny. Mówiły, że je siłą odurzono jakimiś narkotykami, a potem zgwałcono. - Takie sygnały trafiają do nas sporadycznie, co nie znaczy, że takie rzeczy nie zdarzają się częściej - mówią policjanci. - Nie wykluczamy tego, możliwe jednak, że dziewczyny nie zgłaszają tego, bo się wstydzą. Same nie wiedzą, co się z nimi działo, nie wiedzą więc, kto je skrzywdził, kiedy ani w jakich okolicznościach.

Policjanci ją uratowali

O okolicznościach ostatniego z tych zdarzeń, sprzed zaledwie tygodnia, wciąż niewiele wiadomo. Około godziny 5 nocą z soboty na niedzielę ulicą Krakowską w Skarżysku jechał oznakowany radiowóz policyjny. Mundurowi, już zmęczeni, powoli przygotowywali się do zakończenia służby. Już mieli zjeżdżać do komendy, rozpisywać kwity... W pewnej chwili zauważyli coś dziwnego na łące przy ulicy. Jakąś postać. Natychmiast zatrzymali auto. Wiedzieli, że jeśli tam na śniegu siedzi człowiek, trzeba mu ratować życie. Na dworze było minus 25 stopni, wystarczy kilka godzin snu na dworze i przy takiej temperaturze można się już nie obudzić.

- Wysiedli z auta, ruszyli na łąkę. Tam była młoda dziewczyna... Na śniegu, w pozycji półsiedzącej... Nie dało się z nią porozmawiać, jakby nie kontaktowała - opowiada jeden z policjantów. Natychmiast wezwali karetkę, ta zabrała kobietę do skarżyskiego szpitala. Stanisław Surowski, ordynator chirurgii, gdzie przywieziono dziewiętnastolatkę, nie chce rozmawiać o stanie pacjentki. Mówi, że to tajemnica lekarska. Ale że po dwugodzinnym pobycie na tak wysokim mrozie, a tyle prawdopodobnie dziewczyna spędziła na łące, odmrożenia mogą być bardzo poważne.

- Zwłaszcza miejsc nie osłoniętych, na przykład rąk. To przy bardzo drastycznych przypadkach może się skończyć nawet amputacją kończyn - opowiada doktor Surowski. Dziewczyna miała odmrożone i ręce, i nogi. Bardzo poważnie, tak bardzo, że i w jej przypadku mowa była ponoć o amputacji. Ze szpitala w Skarżysku przewieziono ją od razu do szpitala w Warszawie, tam wciąż jej stan jest bardzo poważny. Na tyle, że dopiero trzy dni po przewiezieniu dziewczyny, lekarze pozwolili policjantom porozmawiać z ranną.

Ścigajcie gwałciciela!

A oni wcale nie chcieli rozmawiać z nią o tym, że uratowali jej życie. Nie, zupełnie o czym innym - dostali bowiem kwit od warszawskich doktorów, że niewykluczone, iż dziewczyna została... zgwałcona. Kiedy wreszcie policjantom pozwolono z nią porozmawiać, opowiedziała im niebywałą, mroczną historię. Mówiła, że tego wieczoru, w sobotę umówiona byłą z chłopakiem.

- Przyjacielem, który uważa ją za swoja dziewczynę, zaś ona jego podobno nie - dopowiadają policjanci. Do spotkania jednak nie doszło. Dziewczyna mówi, że gdy nocą szła przez Skarżysko, na przystanku autobusowym zaczepił ją jakiś mężczyzna. Chyba młody, chyba w jakiejś czapce. Chyba - 19-latka niewiele pamięta. Ten człowiek, którego prawdopodobnie dziewczyna nie zna, spytał ją ponoć, czy chce jej się pić. Powiedziała, że tak.

- Dziewczyna opowiada, że podał jej napój w butelce. Pociągnęła łyk, ale płyn był ohydny, gorzki, więc go wypluła. I... więcej nic nie pamięta. Obudziła się wiele godzin później, już w szpitalu - relacjonują operacyjni. Dziewczyna twierdzi, że z nikim tego wieczoru się nie kochała, więc skoro stwierdzono, iż odbyła stosunek, musiała zostać zgwałcona, gdy była nieprzytomna. Złożyła wniosek o ściganie gwałciciela.

Gdzie była, co robiła, co wypiła?

Teraz policjanci próbują rozwikłać tę nieprawdopodobną zagadkę. Przede wszystkim odtwarzają, co robiła nocą z soboty na niedzielę. Z chłopakiem się nie spotkała. Powiedziała rodzicom, że idzie na dyskotekę, ale dwie koleżanki, które rzekomo miały jej towarzyszyć, zaprzeczają. Ten sam patrol policji, który znalazł o piątej nad ranem przemarzniętą dziewiętnastolatkę na łące, widział ją cztery godziny wcześniej w rejonie ulicy Krakowskiej. Sprawdzono też monitoring pobliskiej stacji paliw, ale żadna z kamer nie zarejestrowała kogoś o rysopisie dziewczyny. Za to jeden z pracowników stacji mówi, że tej nocy dwie dziewczyny robiły zakupy u niego. Jedną z nich mogła być właśnie ta. Czy była? Tego wciąż nie wiadomo.

Nie wiadomo, kim jest człowiek spotkany na przystanku ani co się dalej działo z dziewczyną. Czy ów mężczyzna dokądś ją zabrał, tam zgwałcił, a potem wciąż nieświadomą niczego zostawił w rejonie ulicy Krakowskiej? Czemu nie poszła do domu? Miała stąd zaledwie 10 minut do siebie. Ale jeśli była odurzona czymś, co jej podał, mogła sobie z tego nie zdawać sprawy.

Być może wyniki badań toksykologicznych wykażą, co podano dziewczynie. Czy w płynie, który wypiła były rozpuszczone duże ilości środków nasennych, jakiegoś narkotyku albo tzw. pigułki gwałtu - syntetyku, którego ubocznym skutkiem jest utrata przytomności? Ale może być tak, że nigdy nie wyjdzie na jaw, co połknęła dziewczyna, bo niektóre środki są wydalane przez organizm w ciągu 12 godzin.

- To jedna z najdziwniejszych spraw, z jakimi mieliśmy do czynienia w ostatnim czasie - opowiada jeden z oficerów operacyjnych skarżyskiej policji. - Niech ta historia będzie przestrogą dla innych dziewczyn.

Dawali narkotyki, potem gwałcili

A taka przestroga wielu niefrasobliwym pannom może się bardzo przydać, bo nie jest to pierwszy przypadek, gdy dziewczyny za zaufanie płacą bardzo wysokie ceny. Kilka lat temu Powiślem wstrząsnęła inna historia bardzo młodych dziewczyn, którym także podawano narkotyki, a potem wykorzystywano je seksualnie.

Tu jednak sprawa miała zupełnie inny początek. Ośmiu mężczyzn w wieku 20-30 lat, pochodzących z okolic Sandomierza i Stalowej Woli, swoje przyszłe ofiary znało najpierw na gruncie czysto towarzyskim. Początkowo nic nie wskazywało na to, że ledwie zadzierzgnięta nić sympatii może dla nastolatek skończyć się dramatem. Chodziło o pięć dziewczyn. Najmłodsza miała 15 lat, najstarsza 17. Panowie od nich starsi potrafili zawrócić w głowach. Mieli samochody, pieniądze, byli przyjacielscy i szarmanccy. Z późniejszych ustaleń prokuratury wynikało jednak, że na pewnym etapie znajomości dziewczętom przestały się te kontakty podobać, bo mężczyźni zrobili się nachalni. Później jeszcze zaczęły się ich bać. Opowiadały, że podawali im narkotyki, a po nich zmuszali do seksu, strasząc i bijąc w razie sprzeciwu. Przez długie tygodnie pięć dziewcząt bało się o czymkolwiek mówić, w końcu jedna nie wytrzymała, opowiedziała rodzicom, wówczas na szczerość zdecydowały się też pozostałe. Wskazały swoich prześladowców i zdecydowały się opowiedzieć, co je spotkało.

Prowadzone przez prokuraturę śledztwo w tej sprawie zakończyło się aktem oskarżenia. Ten objął ośmiu mężczyzn. Najpoważniejsze przestępstwa, o jakie oskarżył ich prokurator, to gwałty, w tym także zbiorowe oraz posiadanie i handel narkotykami.

Porwana, odurzona, skrzywdzona

Jeszcze inna, ale równie mroczna historia, przydarzyła się 16-letniej dziewczynie z powiatu buskiego. Ona, tak jak 19-latka ze Skarżyska i tamte dziewczyny z Sandomierza, też lubiła się zabawić. Pójść na dyskotekę, potańczyć, pobyć między ludźmi.

Pewnego sobotniego wieczoru wraz z dwiema koleżankami wybrała się na dyskotekę do podstaszowskiego Grzybowa. W pewnej chwili, kiedy dziewczyna odłączyła się od znajomych, podeszło do niej kilku młodych mężczyzn. Z jej relacji wynikało, że młodzi ludzie siłą wepchnęli ją do samochodu i zawieźli do mieszkania w Połańcu. Dziewczyna opowiadała potem, że tu na siłę podali jej wino do wypicia i jakiś środek odurzający. W mieszkaniu najpierw było pięciu mężczyzn, potem dwóch wyszło. Przerażona nastolatka opowiadała potem policjantom, że jeden z trzech pozostałych zgwałcił ją. Napastnicy uwolnili swoją ofiarę, kiedy im się znudziła. Wystraszona 16-latka uprosiła jednego z nich, by odwiózł ją do domu. Tutaj o wszystkim opowiedziała rodzicom, sprawę zgłoszono staszowskiej policji, napastnicy zostali zatrzymani.

I oni stanęli przed sądem. Prokuratura Rejonowa w Staszowie oskarżyła pięciu mężczyzn o bezprawne pozbawienie wolności 16-letniej dziewczyny. Jednemu z oskarżonych zarzucono także zgwałcenie nastolatki.

Jedna tabletka i koniec

W październiku 2004 roku policjanci z warszawskiego zarządu Centralnego Biura Śledczego zlikwidowali kanał przemytu niespotykanych w Polsce substancji psychotropowych, będących narkotykami nowej generacji. Policjanci zatrzymali 38-letniego Białorusina podejrzanego o przemyt zza wschodniej granicy 50.000 tabletek. Narkotyki te zwane są także pigułkami gwałtu z racji tego, że po przyjęciu jednej tabletki "konsument" traci przytomność i nie wie, co się z nim dzieje, a gdy się ocknie nic nie pamięta. Zdarzały się przypadki podawania ich kobietom, które - nieprzytomne - były wykorzystywane seksualnie, stąd potoczna nazwa. Pigułki, wedle informacji Komendy Głównej Policji, na rynku zachodnim kosztują pięć euro za sztukę i wypierają inne narkotyki.
Warszawskie Centralne Biuro Śledcze w centrum stolicy zatrzymało auto Białorusina, w zapasowym kole samochodu w oponie znalazło ukryte tabletki. Z dotychczasowych ustaleń policjantów wynika - jak na swych stronach internetowych podaje Komenda Główna Policji - że narkotyki te zostały wytworzone za wschodnią granicą. W ich produkcję inwestują polskie i rosyjskojęzyczne grupy przestępcze, bo mogą osiągnąć na ich sprzedaży ogromne zyski. Kiedy tabletki są już gotowe, kurierzy przemycają je na zachód Europy.

Nie ufaj obcym

Komisarz Krzysztof Skorek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach: - Jeszcze niedawno apelowaliśmy do dzieci, żeby od obcych nie brały cukierków, bo mogą być nasączone środkami odurzającymi, na przykład LSD. Teraz z podobnym apelem występujemy do kobiet. Uważajcie, co pijecie i kto wam podaje napój niewiadomego pochodzenia. To nie film, to rzeczywistość - może się okazać, że ktoś, bez waszej wiedzy nafaszeruje was narkotykami, stracicie kontrolę nad tym, co się dzieje. Możecie stracić też więcej - pieniądze, zdrowie, życie. Nie ufajcie obcym, uważajcie w knajpach, dyskotekach, na imprezach. Uważajcie na... napoje. Gdy zamawiacie kawę czy drinka, nie odchodźcie od stolika zanim nie wypijecie, bo w każdej chwili ktoś o złych intencjach może wam czegoś dosypać do napoju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie