MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jest zły, to zostaje

/Cieś/

Ministerstwo Edukacji Narodowej i Nauki rozważa możliwość zrównania pod względem prawnym oceny z zachowania z ocenami z przedmiotów szkolnych. Oznaczałoby to, że uczeń z oceną naganną ze sprawowania zostaje na drugi rok w tej samej klasie. Taki krok miałby wpłynąć na poprawę dyscypliny w szkołach. Zdania na ten temat są jednak sceptyczne.

- To nie ma sensu. Doprowadzi tylko do tego, że nauczyciele będą zawyżać oceny ze sprawowania uczniom, którzy sprawiają poważne problemy, żeby się ich jak najszybciej pozbyć ze szkół - uważa Mirosława Banak, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Kielcach. - Szkoły będą się bronić zawyżając oceny. To nie jest tak, że w szkołach nic się nie robi, żeby poprawić działanie wychowawcze. U nas w szkole są psycholog i pedagog, ale usprawnić trzeba cały system. To byłoby tylko kolejne zalecenie na papierze, jak wiele innych w oświacie. Nie może być tak, że ucznia w praktyce nie można relegować ze szkoły, że miesiącami czeka się na decyzję kuratora, sądu.

Podobnego zdania są także inni nauczyciele. - To niczego nie załatwi. W mojej 25-letniej praktyce nauczycielskiej tylko raz zdarzyło się, że zostawienie ucznia na drugi rok w tej samej klasie przyniosło dobry efekt, taki, że uczeń zmienił się na lepsze i zaczął się uczyć - mówi Alina Wójcik, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Kielcach. - W gimnazjum młodzież zwykle lepiej się uczy i sprawuje w pierwszej i w trzeciej klasie. Najwięcej problemów wychowawczych sprawiają drugoklasiści. I to w tej klasie musielibyśmy zostawiać najwięcej uczniów z negatywnymi ocenami ze sprawowania na drugi rok. Wątpię, czy przyniosłoby to dobre efekty wychowawcze. Żeby szkoła miała wpływ na uczniów, potrzebna jest dobra współpraca z rodzicami, "wspólny front". W praktyce rzadko się to udaje. Rodzice częściej wolą kryć szkolne wybryki uczniów niż dopuścić do tego, żeby ponieśli za nie odpowiedzialność. Konieczna jest także praca psychologiczna z młodzieżą. W każdym gimnazjum powinien być nie tylko pedagog, ale i psycholog. A na to najczęściej nie ma pieniędzy. Żeby zatrudnić psychologa w ramach godzin dyrektorskich, musiałabym zrezygnować z dodatkowego języka obcego w szkole - tłumaczy.

A co o propozycji ministerstwa sądzą psychologowie? Danuta Kossak z Miejskiego Zespołu Poradni Psychologiczno-Pedagogicznych w Kielcach uważa, że w ogóle nie ma o czym rozmawiać: - To leczenie objawów, a nie usuwanie przyczyn. Póki nakłady finansowe na wychowanie nie będą porównywalne z tymi, jakie idą na nauczanie przedmiotów, nie ma o czym mówić. Gdzie są na przykład godziny na zajęcia wyrównawcze w początkowych klasach szkoły podstawowej, kiedy dzieciom najłatwiej jest pomóc w wyrównaniu braków i w ten sposób zapobiec przyszłym trudnościom wychowawczym? Społeczeństwo mamy jakie mamy, rodzina nie zawsze wychowuje, szkoła też nie.

Ostrożnie do tematu podchodzi także wicekurator świętokrzyski Barbara Piwnik: - Żeby ta propozycja w ogóle mogła wejść w życie, należałoby ujednolicić kryteria przyznawania ocen ze sprawowania. Teraz każda szkoła ma własny regulamin. Potrzebny byłby szereg nowych przepisów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie