Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa w Smoleńsku. Generał Tadeusz Buk - wspominają go jego koledzy z Kielc (zdjęcia)

Paweł WIĘCEK [email protected]
- Tadek był moim kolegą. Razem biegaliśmy po koszarach na Bukówce. Robiliśmy karabiny z drewna - mówił w sobotę rano Stanisław Szyszka z Mójczy cierając łzy. - Nie zmienił się, jeśli chodzi o nasze młodzieńcze ideały - mówił drżącym głosem doktor Cezary Jastrzębski, kolega generała ze szkolnej ławy.

Tadeusz Buk

Tadeusz Buk

Generał dywizji Tadeusz Buk urodził się w 1960 roku w podkieleckiej Mójczy. Ukończył Liceum Ogólnokształcące imienia Juliusza Słowackiego, a następnie Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Pancernych w Poznaniu. W latach 2006-2007 był zastępcą dowódcy Połączonego Dowództwa do spraw Budowania Systemu Afgańskiego Bezpieczeństwa. Dowodził także IX zmianą Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku. Ostatnio był dowódcą 1. Dywizji Zmechanizowanej imienia Tadeusza Kościuszki. Od września ubiegłego roku był dowódcą wojsk lądowych Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej.
Pierwszą jednostką, w której szkolił się jako żołnierz generał Buk, była kielecka - na Bukówce. Często tu wracał, także już jako dowódca wojsk lądowych. Często także odwiedzał ojca i rodzeństwo, którzy mieszkają w Mójczy pod Kielcami. W rozmowie z "Echem" podkreślał swoje pochodzenie i żartował, że jest "kieleckim scyzorykiem". /ka/

Śmierć generała Tadeusza Buka to cios dla jego bliskich, przyjaciół, znajomych, a także dla całego Wojska Polskiego. W armii generał doszedł do najwyższych stanowisk. 15 września ubiegłego roku prezydent Lech Kaczyński mianował go dowódcą Wojsk Lądowych Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej. Razem ze swym bezpośrednim przełożonym, kwiatem polskiej generalicji oraz najwyższymi w państwie urzędnikami zginął 10 kwietnia w drodze na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

URODZONY WOJSKOWY

W podkieleckiej Mójczy, skąd pochodził Tadeusz Buk, a gdzie w rodzinnym domu nadal mieszka jego brat z rodziną, informację o śmierci generała przyjęto z wielkim niedowierzaniem. - Miałam nadzieję, że nie poleciał tym samolotem. Ale zadzwoniłam do jego siostry i okazało się, że jednak. To tragedia - mówiła Barbara Leszczyńska, siostra cioteczna generała. Jej matka i nieżyjąca już matka dowódcy były siostrami.

Pani Barbara ostatni raz rozmawiała ze swym kuzynem w lecie zeszłego roku. Wspominała, że generał często wpadał do Mójczy, by odwiedzić brata oraz mieszkających niedaleko ojca i siostrę. - Ostatni raz widziałam go w kościele w Niedzielę Palmową. Był urodzonym wojskowym. Zawsze lubił się angażować i pomagać innym. Wszyscy we wsi go poważali - mówiła.

SŁUCHALIŚMY TADKA

Stanisław Szyszka był starszym o rok kolegą generała. Pamięta, jak wspólnie z innymi chłopakami biegali po okolicznych lasach i koszarach jednostki wojskowej na Bukówce. Bawili się w wojnę. - Był dobrym kolegą. Chodziliśmy na Górkę Mójecką. Karabiny robiliśmy z drewna. Razem chodziliśmy do szkoły, razem się strzelaliśmy, razem w pole i w żyto chodziliśmy. Jeden drugiemu pomagał. Tadek zawsze był pierwszy. Słuchaliśmy go - wspominał.

Panu Stanisławowi utkwiła w pamięci pewna scena. - Były trzy telewizory w Mójczy. Pierwszy u Tadka. Jak puszczali serial "Czterej pancerni i pies", to staliśmy pod jego domem i słuchaliśmy, bo ojciec nas nie wpuszczał - opowiadał.

Podkreślił, że Tadek był bardzo kulturalny, nikomu nie dokuczał i uparcie pracował na swoje. - Zawsze kiwnął ręką na powitanie, kiedy przyjeżdżał do Mójczy. To jest ciężka sytuacja, nie do przeżycia. Teraz co zrobić? Tragedia - powiedział i odwrócił głowę, by wytrzeć łzy.

Ksiądz Jan Będkowski, proboszcz miejscowej parafii Matki Bożej Częstochowskiej, o katastrofie prezydenckiego samolotu dowiedział się około godziny 9 robiąc zakupy w sklepie. - Wiadomość o tym, że zginął również generał Buk, dotarła do mnie przed godziną 12, kiedy wracałem do siebie. Pomyślałem, że i Mójczę dotknęło to namacalnie - mówił. Wieczorem w kościele odbyła się msza.

Przed kościołem Matki Bożej Częstochowskiej w Mójczy, skąd pochodził generał Tadeusz Buk, na znak żałoby wywieszono flagę narodową z kirem.
(fot. Ł. Zarzycki)

PRAWDZIWY DOWÓDCA

Pułkownik Janusz Falecki, komendant Centrum Szkolenia Na Potrzeby Sił Pokojowych na Bukówce w Kielcach, generała Buka poznał rok temu. - Objąłem dowództwo w koszarach, gdzie poznawał wojsko, biegał jako mały chłopak, wspinał się po lufach czołgów T 34. Był z nami sercem i nie tylko - podkreślił.
Mówił, że jeszcze w piątek wieczorem rozmawiał z generałem na temat pomysłu utworzenia nowego Centrum Szkolenia Dowództwa. - To było jego dziecko, jego pomysł. Byłem współautorem koncepcji. Wysłuchiwał jej w piątek przed śmiercią. Zaakceptował główne tezy. To jego dziecko będzie zrealizowane. Zrobię wszystko, by tak się stało - zapewnił.

Komendant Falecki zaznaczył, że generał Tadeusz Buk był prawdziwym dowódcą. - Nie podchodził do spraw poprzez cyfry, wyniki, współczynniki tylko inaczej. Stanęło przed nim trudne zadanie restrukturyzacji armii. Musiał ilość żołnierzy wojsk lądowych zredukować w ciągu roku o 11 tysięcy.

Bywał kilkakrotnie w jednostce, interesował się wojskiem, i regionem i nami - mówił.
- Nie mogłem uwierzyć, kiedy dowiedziałem się o jego śmierci. Miałem informację, że miał brać udział w "Laurze Świętokrzyski", miał wręczać część nagród. Nie przybył na galę, ponieważ przygotowywał się do wylotu - mówił komendant z trudem powstrzymując się od płaczu.

Dodał, że zaraz po tragicznych doniesieniach z Rosji wspólnie z lekarzem, psychologiem i księdzem pojechał do ojca, siostry i brata generała.

CHCIAŁ SIĘ UCZYĆ GREKI

Doktor Cezary Jastrzębski, naukowiec z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, razem z przyszłym generałem siedział w jednej szkolnej ławie w VI Liceum Ogólnokształcącym imienia Juliusza Słowackiego w Kielcach. Byli przyjaciółmi, choć ostatnio rzadko się widywali. Łamiącym się głosem wspominał ostatnie wspólne spotkanie.

- To było w grudniu. Rozmawialiśmy parę godzin, nawet planowaliśmy różne inne spotkania. Po tym długim, wielogodzinnym spotkaniu mówiliśmy, że uruchomimy różne inne spotkania, zobaczymy się ze wspólnymi znajomymi. To wszystko już nie ma najmniejszego znaczenia i się nie odbedzie. Ta trudna sytuacja każe pamiętać, jak kruche jest nasze życie, plany i zamierzenia, które na horyzontach naszych się znajdują. Musimy brać to pod uwagę w naszych kontaktach bieżących, że wszystko to się może skończyć w jednej chwili. To jedyne, czego możemy się nauczyć z tej niezrozumiałej tragedii - mówił.

Tadka wspominał jako energiczną, aktywną osobę. - Nawet w takiej codziennej krzątaninie, a jednocześnie był refleksyjny i bardzo uczuciowy, wbrew pozorom, że w wojsku zrobił dużą karierę, co wiąże się z tym, że trzeba mieć odporność. To był człowiek wrażliwy na wszystkie kwestie życiowe i codzienne. Jako osobę oschłą odbierali go ci ludzie, którzy nie mieli z nim bliższego kontaktu - podkreślił.

- Byliśmy w klasie humanistycznej. Uczyliśmy się łaciny przez cztery lata. Tadek dostał ode mnie podręcznik do nauki greki, bo chciał się jej uczyć. To był człowiek o zacięciu humanistycznym. Mimo tego, że był w wojsku, wrażliwość na sprawy humanistyczne w nim została. Nie zmienił się, jeśli o chodzi o nasze młodzieńcze ideały i plany - mówił. Potem w telefonie zapadła cisza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie