MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kielczanin Kamil Suchański na lotnisku w Warszawie. Wielkie powitanie po zdobyciu Mount Everest - był Jerzy Owsiak (WIDEO)

Izabela Mortas
Kamil Suchański, pierwszy człowiek w naszym regionie, który przed kilkoma dniami zdobył najwyższy szczyt świata - Mount Everest (8848 metrów nad poziomem morza) właśnie wrócił z do kraju. Na lotnisku powitał go osobiście Jerzy Owsiak, szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, dziękując za promocję akcji i gratulując takiego osiągnięcia.

ZOBACZ zapis transmisji z powitania na lotnisku w Warszawie

- O Kamilu i jego wyczynach mówiłem już podczas ostatniego finału, gdy widziałem naszą flagę na biegunie, a tu tymczasem kolejna przygoda... Przecież to nie jest alpinista ani człowiek, który się tym zawodowo trudni. Wspinanie to jego pasja i jeśli spełnia się, pokazując przy tym naszą flagę, to jest to dla nas niesamowite. Na takie akcenty reagujemy natychmiast. Znamy się z Kamilem wyłącznie z maili, nawet teraz musiałem sprawdzić kim jest i upewnić się, że nie zajmuje się tym zawodowo. Działa jednak spontanicznie, a my cieszymy się, że nasze logo towarzyszy takim właśnie spontanicznym, często przedziwnym sytuacjom - mówił Jerzy Owsiak tuż przed przylotem Kamila Suchańskiego na warszawskie Okęcie. - Myślę, że będziemy odcinali kupony na kolejnym finale, opowiemy historię flagi. Przynieśliśmy mu dzisiaj naszą festiwalową koszulkę, by poczuł, że jest lato. Zebraliśmy się całą ekipą i przyjechaliśmy Kamila powitać, w końcu mamy blisko, gorzej będzie jak wybudują lotnisko w Radomiu - żartował prezes fundacji.

Powitanie Kamila Suchańskiego było pełne gratulacji, podziękowań i miłych komentarzy. Jerzy Owsiak wypytał kielczanina o najważniejsze szczegóły wyprawy i przygotowaniach do nich. - Trzy dni w strefie śmierci robi swoje. Ciężko było bez mocnego tlenu, z ciśnieniem 270-300 hPa, ale już jest w porządku, tu mi się bardzo dobrze oddycha - mówił uśmiechnięty zdobywca Mount Everest.

Kamil Suchański otrzymał koszulkę, w zamian złożył autografy na ramkach z jego zdjęciami i logo Wielkiej Orkiestry - te, jak już zapowiedział Jerzy Owsiak, trafią zapewne na finałowe licytacje. Nie obyło się bez pamiątkowych zdjęć i pozdrowień dla Kielc. - Fajnych macie ludzi! - mówił Jerzy Owsiak.

- Trzeba o takich ludziach mówić, bo pokazują, że pasje rodzą się wszędzie. To nie są pasje ludzi z dużych miast, z centrum. To ogromne osiągnięcie, tym bardziej że wiemy o porażkach, ba nawet śmierci ludzi, którzy próbowali zdobyć ten szczyt. Niektórzy podchodzą do niego kilka razy. Widzimy, że Kamil lubi ekstremalne warunki, czekamy, co teraz wymyśli - komentował Owsiak.

Tuż po powrocie na lotnisku rozmawialiśmy z Kamilem Suchańskim.

Emocje już opadły?
Kamil Suchański: Trudno ocenić, na razie jestem potwornie zmęczony. Wczoraj jeszcze jechałem z Tybetu do Katmandu, droga ma około 120 kilometrów, ale jechało się w granicach 8 godzin. Muszę też przyzwyczaić się do ciśnienia, bo jest tutaj zupełnie inne. Oddycha mi się zdecydowanie lepiej.

Było bardzo trudno?
Tak, byłem zaskoczony wieloma rzeczami, przeżyłem mnóstwo przygód, o czym musiałbym zdecydowanie dłużej opowiadać. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło.

To może chociaż powie nam Pan, co zaskoczyło najbardziej?
Najbardziej zaskakująca była trudność trasy. Od strony południowego wejścia jest tylko uskok Hillary'ego, który ma 13 metrów wysokości, natomiast na drodze, którą ja wybrałem, takich uskoków było trzy, z czego największy miał około 40 metrów. Chociaż nie to jeszcze uznałbym za najtrudniejsze. Po grani maszerowało się przez dwa kilometry, a ścieżka nie przekraczała 30 centymetrów. Do tego dochodziła mała ilość tlenu, miałem problemy z maską... Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale przyznam, że było to spore wyzwanie. Poza tym góra tak jak stała, tak stoi, nic się nie zmieniło (uśmiech).

W czasie wyprawy obchodził Pan urodziny. Na jakiej wysokości było świętowanie?
Urodziny spędzałem na wysokości 7 000 metrów. Ekipa Rosjan, do której się przyłączyłem, życzenia składała mi już dzień wcześniej. Potem tego samego dnia i następnego, i jeszcze następnego... i w zasadzie tak mi życzyli wszystkiego najlepszego do końca wyprawy.

Zapytam nieco przekornie - może w trakcie wyprawy zdarzyło się coś, co nie zaskoczyło i okazało się łatwiejsze, niż Pan przypuszczał?
Oj nie, takie rzeczy nie miały miejsca (śmiech). Droga do Base Camp na wysokość 5200 metrów okazała się jedynie lepsza, niż się spodziewałem - była asfaltowa, dobrze wykonana przez Chińczyków. Potem wszystko już mnie zaskakiwało. Myślałem, że trekkingi nie będą tak wyczerpujące, a jednak wymagało to dużego skupienia uwagi, zdarzały się spadające kamienie... Jest taki blog pani Moniki Witkowskiej, która dość dobrze opisuje wyprawę na Mount Everest. W zasadzie większość z tego, co przeczytałem na jej blogu, miało pokrycie w rzeczywistości.

Najbardziej niebezpieczną przygodą było...
Awaria maski, która zdarzyła się na dużej wysokości. Musiałem jedną zamienić na drugą, tę znowu nie za bardzo dało się docisnąć do twarzy, a musi przylegać idealnie z uwagi na ciśnienie 300 hPa. Nawet jeżeli mamy butle tlenowe - sam posiadałem trzy - nie można dopuszczać, by tlen uciekał. Tego się nie odczuwa, człowiek myśli, że dyszy tak jak w normalnych warunkach, tymczasem później energia diametralnie spada. Nieprzyjemne zdarzenia miały miejsce jeszcze później, ale po chyba wolę o nich nie mówić - po co kogokolwiek straszyć (uśmiech).

Dlaczego "wędrują" z Panem szaliki kieleckich klubów oraz logo Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy?
Jestem z Kielc, więc zawsze Korona i Vive są ze mną. W Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy zaangażowałem się mocniej jakiś czas temu i uznałem, że to dobry sposób promocji akcji. Kiedyś rozmawiałem o niej z Hindusami, którzy zupełnie nie rozumieli tej inicjatywy. Stwierdziłem, że warto ją promować choćby w taki sposób - zdobywając szczyty i pokazując logo. Zawsze ktoś się może nią zainteresować, skopiować projekt w innych zakątkach świata. Myślę, że to fajna akcja i warto o niej mówić.

Jakie kolejne wyzwania przed Panem? Do zdobycia Korony Ziemi pozostał jeszcze jeden szczyt na Alasce. Jest on w najbliższych planach?
Trochę boję się cokolwiek mówić, by nie mieć piekła w domu (uśmiech), ale chyba wszyscy godzą się powoli z tym, że pójdę jeszcze na McKinley'a. W tym roku już raczej nie zdążę, podejmę wyzwanie w przyszłym roku i tym samym zamknę projekt Korony Ziemi.

Mount Everest dla wielu ludzi jest symbolem dążenia do celu. Pan go zdobył w realnym wymiarze. Co teraz będzie Pana Mount Everest'em?
Chyba zaczynam mieć z tym problem (śmiech). Przede mną wciąż McKinley, którego będę chciał zdobyć, ale potem muszę znaleźć sobie jakiś quasi-Everest. Z największymi szczytami raczej dam już sobie spokój. Z fortuną nie ma, co sobie tak mocno pogrywać. Na pewno będę dalej się wspinał, ale raczej wybiorę Europę. W Polsce też mamy piękne góry.

A na Łysicy kiedy Pan ostatni raz był?
Wcale nie tak dawno, bo w tym roku! Brałem udział w maratonie "Przedwiośnie". Łysica zupełnie nie jest mi obca i lubię się tam wspinać. W zeszłym roku byłem z 4-5 razy i pewnie wejdę jeszcze nieraz.

ILE DAJEMY DZIECKU DO KOPERTY NA KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ?

POLECAMY RÓWNIEŻ:




Chętnie oglądasz teleturnieje? Sprawdź się! [QUIZ]




Jak zmieniły się gwiazdy na przestrzeni lat? [ZDJĘCIA]






Dzień Matki 2018 - prezenty na Dzień Matki? TOP 10




Drogie paliwo w Polsce? Zobacz ile za paliwo zapłacisz na świecie!





Czy umiesz ochronić się przed kleszczem?




Sprawdź się, czy dobrze znasz polskie seriale! (QUIZ)



ZOBACZ TAKŻE:
Info z Polski: nieustające strajki opiekunów niepełnosprawnych dzieci, kierowca spłonął w samochodzie, larwy w jajkach w hipermarkecie, szczypiorniści kadry w nietypowej roli

Źródło:vivi24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie