Pani Irena Szelągowska o wszystkim opowiedziała burmistrzowi, który akurat tamtędy przejeżdżał rowerem.
(fot. Aleksander Piekarski)
- Dwie godziny trzeba było czekać, żeby przyjechał weterynarz i uśpił psa - denerwuje się Irena Szelągowska z Kielc. Zwierzę zostało w środę potrącone przez samochód w Czerwonej Górze. Kobieta twierdzi, że nikt w porę nie zareagował.
W środę około godziny 15 Irena Szelągowska jechała samochodem z Kielc do Chęcin. - Kiedy przejeżdżałam przez Czerwoną Górę kilka metrów za przystankiem autobusowym zobaczyłam leżącego na drodze psa. Pomyślałam, że ktoś mógł go wyrzucić i pojechałam dalej - relacjonuje kielczanka.
POWIADOMIŁA POLICJĘ
Około godziny 16.30 kobieta wracała do Kielc. - Zauważyłam, że pies jest ranny. Prawdopodobnie potrącił go samochód. Widziałam, że bardzo cierpi, ale nie mogłam mu pomóc, bo był agresywny - mówi z łzami w oczach.
Ponieważ było już późno, a poza tym większość instytucji tego dnia nie pracowała, kielczanka o wszystkim powiadomiła policję. - Zadzwoniłam pod numer 112. Dyżurny powiedział, że miał już zgłoszenie i na miejsce jedzie patrol z Chęcin. Czekałam, ale nikt się nie zjawiał. Jakiś czas później przejeżdżał radiowóz. Zatrzymałam go, ale okazało się, że to policjanci z Kielc, którzy jechali tędy przypadkowo. W końcu przyjechali funkcjonariusze z Chęcin - opisuje pani Irena.
- Tłumaczyli, że nie ma dyżurnego weterynarza, z którym gmina ma podpisaną umowę. Na szczęście udało się sprowadzić lekarza z Chęcin - dodaje zdenerwowana.
UŚPIŁ PSA, ALE…
Według relacji kobiety, weterynarz przyjechał na miejsce około godziny 18.25. Niestety mógł już tylko uśpić potrąconego psa.
I tu powstał kolejny problem. - Policjanci pojechali i nie wiem, czy teraz ktoś przyjedzie i zabierze tego psa, czy będzie tu tak leżał. Mówili, że próbowali powiadomić burmistrza, ale nie odbiera telefonu - żali się pani Irena. - Już nie mam siły. Jestem wykończona psychicznie, bo spędziłam tu dwie godziny. Podejrzewam, że policjanci też by nie przyjechali, ale powiedziałam, że nie odpuszczę - opowiada przejęta.
PRZEJEŻDŻAŁ PRZYPADKIEM
Akurat w tym momencie przypadkiem przejeżdżał tędy na rowerze burmistrz Robert Jaworski. Włodarz Chęcin o niczym nie wiedział.
- Jestem na urlopie, ale mam włączony telefon. Nikt do mnie nie dzwonił - mówi. - Może policjanci powiadomili o tym mojego zastępcę - zastanawia się.
Burmistrz zadzwonił do niego i do kierownika wydziału ochrony środowiska. - Mamy podpisaną umowę z firmą, która zajmuje się utylizacją martwych zwierząt. Skontaktują się z nią i na pewno zabierze tego psa - przekonuje Robert Jaworski. - Gdyby ktoś mnie powiadomił od razu, już byłoby po sprawie. Przykre jest to, że w takich sytuacjach jak ta najbardziej cierpią zwierzęta - kwituje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?