Kielczanka z bólem i podejrzeniem złamania stopy pojechała na szpitalny oddział Ratunkowy przy Szpitalu Kieleckim.
- Bardzo ucieszyła mnie wiadomość o otwarciu w Kielcach drugiego oddziału ratunkowego w szpitalu przy ulicy Kościuszki - mówi 76-letnia kielczanka Stanisława Rynka. - Gdy uległam wypadkowi swoje pierwsze kroki postanowiłam skierować właśnie tam, bo słyszałam, że tej w tej placówce szybciej można otrzymać pomoc, niż na Czarnowie.
Potknęła się na schodach
Kobieta opowiada, że wychodząc z domu potknęła się na ostatnich schodkach, widziała tylko to, że stopa całkiem się skręciła i usłyszała chrupnięcie. Wspomina, że zaraz zrobił się silny obrzęk, zaczerwienienie, pojawił się ból i nie mogła już zrobić kroku. Załamana zadzwoniła po córkę i obie zdecydowały, że najlepiej będzie pojechać na Szpitalny Oddział Ratunkowy do Szpitala Kieleckiego, tym bardziej, że przed wyjazdem zadzwoniły do szpitala i usłyszały, że można z takim urazem przyjeżdżać, bo są ortopedzi.
Nie było rozmowy ani badań
- Po dojechaniu na miejsce ucieszyłam się, że na korytarzach jest tak ładnie, czysto i w sumie pusto - mówi. - Na krześle siedział tylko jeden człowiek, który zdradził, że od półtorej godziny czeka na chirurga, a była godzina 10 rano. Poradził mi, żebym udało się do Izby Przyjęć Chirurgicznej, tam mogą mnie przyjąć. - Ale ta pani kazała mi najpierw zarejestrować się w rejestracji. Sęk w tym, że w rejestracji nikogo nie było. Młoda kobieta pojawiła się po około 15 minutach i po wysłuchaniu z czym przyszłam, że prawdopodobnie mam załamaną stopę odpowiedziała, że ortopeda będzie dopiero za 6 godzin, jak skończy operować. Nie zaproponowała mi rozmowy z lekarzem dyżurnym, żeby ustalić czy noga jest faktycznie złamana. Wyglądało jakby czekała tylko na moje wyjście.
Pani Grażyna pomyślała sobie, że z ogromnym bólem, nie będzie czekać spuchnięta do popołudnia.
Przypadek stabilny
Luiza Buras-Sokół, rzecznik prasowy Szpitala Kieleckiego wyjaśnia, że sprawa wygląda inaczej. - Po wysłuchaniu pacjentki nasza rejestratorka zadzwoniła do lekarza dyżurnego, opisała ten przypadek i usłyszała, że nie jest on pilny, więc można poczekać - informuje. - Z pewnością przypisała jej odpowiednią barwę, zieloną jako pacjentowi nie wymagającemu szybkiej pomocy.
Przydzielają kolory
Kielczanka oponuje, że rejestratorka nigdzie przy niej nie dzwoniła, nie zaproponowała jej żadnej rozmowy z lekarzem dyżurującym ani żadnych badań, choćby najprostszego, prześwietlenia stopy, żeby stwierdzić do jakiego złamania doszło, powiedziała tylko, że czeka ją 6 godzin czekania na stołku, więc zdenerwowana i załamana wyszła.
Rzecznik Luiza Buras-Sokół tłumaczy, że w Szpitalu Kieleckim obowiązuje triaż, czyli system klasyfikacji pacjentów ze względu na charakter schorzenia, z jakim zgłaszają się na oddział. - Kolor czerwony przydzielany jest pacjentom w stanach zagrożenia życia, którzy wymagają pilnej interwencji, w przypadku silnych duszności czy bólów w klatce piersiowej - podkreśla. - Kolor żółty zostaje przypisany tym, którzy mają lekkie duszności, są stabilni sercowo, gorączkę powyżej 38 stopni, połknęli ciało obce, ale nie krztuszą się i mogą poczekać na konsultacje do dwóch godzin. Z kolei pacjenci z kolorem zielonym mogą czekać do sześciu godzin. Od chorego będzie zależeć czy zdecyduje się czekać tyle czasu. Prawdopodobnie w tym momencie, kiedy była ta pacjentka był jakiś pilny zabieg i dlatego ortopedzi nie byli dostępni.
- Mimo wszystko uważam, że na nowym oddziale personel powinien bardziej interesować się pacjentami - mówi Stanisława Rynka. - Chociażby po to, żeby od początku zdobyć ich zaufanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?