Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kielecki ksiądz Jan Jagiełka przekonuje do transplantacji

Iza BEDNARZ [email protected]
Kielecki ksiądz Jan Jagiełka, który nosi przy sobie zgodę na przekazanie organów przekonuje wszystkich do idei transplantacji.
Kielecki ksiądz Jan Jagiełka, który nosi przy sobie zgodę na przekazanie organów przekonuje wszystkich do idei transplantacji. Fot. Łukasz Zarzycki
- Myślałem o decyzji od wielu lat, brakowało mi tylko tego kartonika deklaracji woli - kielecki ksiądz Jan Jagiełka teraz już go ma i wszystkich przekonuje do transplantacji.

Z księdzem Janem Jagiełką, diecezjalnym duszpasterzem niepełnosprawnych, sprawującym także opiekę nad osobami po przeszczepach, który nosi przy sobie oświadczenie woli darowania swoich organów do transplantacji, rozmawiamy o tym, czym jest śmierć, i w jakiej postaci zmartwychwstaniemy, jeśli oddamy komuś swoje serce, wątrobę, nerki.

- Czy myśli ksiądz, że jak oddam po śmierci swoje serce do transplantacji, to zmartwychwstanę?

- Chodzi pani o to, czy będziemy mieć swoje organy z powrotem przy ciała zmartwychwstaniu? My dokładnie nie wiemy, jakie będą nasze ciała, być może będą podobne do tego, w jakim ukazał się Jezus po zmartwychwstaniu, być może będą przypominać to, jakie apostołowie zobaczyli na górze Tabor. Na podstawie słów zawartych w Biblii możemy przypuszczać, że nasze nowe ciało już nie będzie poddane żadnym bólom, cierpieniu. Święty Paweł mówi w liście do Koryntian, że "oko nie widziało, ucho nie słyszało, serce nie może pojąć, co przygotował Bóg dla tych, którzy go miłują," więc mamy prawo myśleć, że będzie to ciało doskonałe. Uważam, że nie ma żadnej obawy, że zabraknie nam jakiegoś organu po zmartwychwstaniu.

- Wiem, że nosi ksiądz przy sobie oświadczenie woli, pisemną zgodę na pobranie organów do transplantacji w przypadku nagłej śmierci. Kiedy ksiądz podjął taką decyzję?

- Nie wiem, czy tu jest data (ksiądz wydostaje z portfela prostokątny kartonik ze swoimi danymi i podpisem - przyp. red.). To nie było pod wpływem żadnego wypadku, zagrożenia życia kogoś z moich bliskich, czy przyjaciół. Ja na ten temat sporo czytałem, ponieważ moje studia w Rzymie dotyczyły nauczania Jana Pawła II adresowanego do chorych, niepełnosprawnych i do służby zdrowia. Ojciec Święty wśród wielu przemówień do służby zdrowia, kilka skierował do transplantologów, i w nich wręcz zachęcał do dokonywania przeszczepów. Podczas pobytu we Włoszech zetknąłem się z różnymi stowarzyszeniami na rzecz upowszechniania transplantacji i wtedy zrozumiałem, że trzeba zachęcać ludzi do otwierania się na taki gest. Poznałem też Amerykankę, Robertę Jindrak, dziś już nieżyjącą, która chorowała na białaczkę i od swojej siostry otrzymała szpik do przeszczepu, co przedłużyło jej życie o kilkanaście lat. Myślałem o takiej decyzji od wielu lat, brakowało mi tylko tego kartonika. Jakieś trzy lata temu zostałem poproszony przez panów Jerzego Pyrka i Bogusława Ciesielskiego, (obaj po przeszczepach nerek - przyp. red.), o odprawienie Mszy świętej dla środowiska osób po transplantacji. Przez cały dzień w kościele pod wezwaniem św. Józefa w Kielcach mówiłem o idei darowania narządów do przeszczepów, na zakończenie przyznałem, że sam od wielu lat chciałbym podpisać takie oświadczenie. "A my mamy deklaracje ze sobą" - powiedzieli mi panowie ze stowarzyszenia osób po transplantacji nerek i dostałem własny kartonik.

- Mimo tego, że w Polsce obowiązuje ustawa o transplantacji narządów, komórek i tkanek, mimo stanowiska Kościoła, które aprobuje ten gest ludzkiej solidarności, Jan Paweł II nazywał go "najwyższym wyrazem miłości do drugiego człowieka", wielu ludzi wciąż ma opory, zwłaszcza, jeśli pobranie narządów po śmierci dotyczy ich bliskich.

- W nauczaniu Jana Pawła II czy liście biskupów polskich na niedzielę z 23 września 2007 roku zwraca się uwagę na podejście etyczne. Wszystko musi się dokonywać w miłości i odpowiedzialności. Jeśli jest ta odpowiedzialność, poparta zaawansowanymi badaniami lekarskimi, w których rzeczywiście stwierdza się śmierć, - bo trzeba być bardzo rzetelnym, żeby nie zabrać tych organów osobie, która ma jeszcze szansę do życia - i jest zgoda dawcy, to jest piękny gest. Ojciec Święty Jan Paweł II podkreślał zawsze, że zgodę wyraża się za życia, natomiast pobranie następuje po śmierci. Wyrażenie zgody nasuwa porównanie do Jezusa, który podczas każdej Mszy świętej mówi: "bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, to jest Moje ciało, bierzcie i pijcie z tego wszyscy, to jest Moja krew". W jednym z listów do kapłanów na Wielki Czwartek Jan Paweł II powiedział, żeby uczyć się istnienia podarowanego, tak zwanej proegzystencji, czyli życia dla kogoś. Istnienie Jezusa było istnieniem podarowanym. Tak jak Jezus rozdał siebie, tak i my sami możemy stać się szczodrobliwymi dawcami siebie: bierzcie ze mnie. Najprościej wyraża się to poprzez krwiodawstwo, dlatego klerycy naszego seminarium duchownego chodzą systematycznie do stacji krwiodawstwa i oddają krew.

- Jednak ludzie często boją się opinii publicznej, szczególnie spotyka się to w małych miejscowościach, gdzie jest zwyczaj oglądania ciała, wystawionego w otwartej trumnie. Nawet sekcja, konieczna w wielu wypadkach, jest traktowana jak naruszenie swoistej nietykalności zmarłego, rodzina słyszy komentarze: "daliście go pokroić po śmierci". Panuje przekonanie, że człowiek powinien iść w całości do grobu.

- Myślę, że źródłem tych obaw jest szacunek dla ciała ludzkiego. Oczywiście, że należy ten szacunek zachować. Istnieje cała gałąź teologii, teologia ciała, poświęcona godności ciała ludzkiego. Wierzymy, że ciało zostało nam dane przez Boga, dlatego, że do zbawienia i do naszego uświęcenia się dochodzi w tym ciele. Jesteśmy nim obdarowani, bo wiele różnych spotkań, które są przejawem Bożej miłości, dokonuje się, gdy posługujemy się naszym ciałem. Jesteśmy też powołani do wiecznego życia w ciele uwielbionym, stąd trzeba mieć ogromny szacunek do ciała. Pochwalam tę troskę o ciało, kiedy żyjemy, a także szacunek dla ciała po śmierci, natomiast przeszczepy, czy sekcja zwłok absolutnie nie naruszają godności ciała. Przeszczepy są wręcz pięknym gestem miłości do człowieka. Czas naszego organizmu na ziemi kiedyś się kończy. Badania, które do tej pory funkcjonowały, mówią, że śmierć człowieka następuje w chwili śmierci mózgu, gdy już nie ma koordynacji pomiędzy tym "centralnym komputerem" a pozostałymi organami, umiera cały zespół sterowania naszym ciałem, dlatego nie jest możliwe, żeby organizm w takim stanie funkcjonował sam dalej.

- To, że serce bije jest zasługą urządzenia podtrzymującego sztucznie jego pracę, płuca są wentylowane z pomocą respiratora, gdyby wyłączyć tę aparaturę, organy zatrzymałyby się. Tak to tłumaczy profesor Wojciech Rowiński, konsultant krajowy transplantologii. Pojawił się jednak głos ojca Jacka Norkowskiego, dominikanina, lekarza, który twierdzi, że po śmierci mózgowej, istnieje jeszcze w ciele człowieka możliwość odczuwania bólu. Czy ta opinia zachwiała postanowieniem księdza?

- Traktuję ją jako głos w dyskusji, bo temat, jest moim zdaniem otwarty. Medycyna rozwija się bardzo dynamicznie, wciąż dokonuje się nowych odkryć, być może to, na czym opieramy się teraz, będzie kiedyś podważone. Ale na pewno nie zmienię swojej decyzji i nie wyjmę oświadczenia woli z portfela. Natomiast naukowcy powinni szukać ostatecznych odpowiedzi.

- Często rodziny dawców boją się, czy serce, nerki, lub inny organ nie zostanie podarowany komuś, kto na to nie zasługuje, bo jest złym człowiekiem.

- Liczy się to, że dajemy, a co ktoś później z tym zrobi, to już sprawa jego sumienia. Gdyby Pan Bóg miał obawę, co zrobi człowiek z życiem, które mu podarował, to być może nie powinien nikomu tego życia dać. A jednak daje każdemu ogromny kredyt zaufania, i nawet jeśli człowiek pobłądzi, cały czas daje mu szansę poprawy. Miłość jest ufna, miłość nie może się zbytnio asekurować, ma być roztropna, ale trzeba myśleć optymistycznie.

- Pamiętam Mietka Moćko, jednego z pierwszych w naszym regionie chorych po przeszczepie serca, który co roku w rocznicę swojego przeszczepu zamawiał Mszę świętą w intencji swojego dawcy. Bardzo żałował, że nie może spotkać się z rodziną chłopaka, od którego dostał serce, bo chciał im ciągle dziękować za to, że żyje. Często zastanawiał się, kim był jego dawca, jak żył, jakim był człowiekiem. Wielu innych ludzi świętuje przeszczep jak swoje drugie narodziny.

- Rzeczywiście ci ludzie czują się jakby się drugi raz urodzili, są bardzo wdzięczni i proszą o Mszę, bo chcą żeby Bóg błogosławił dawcom i ich rodzinom, ale wyczuwam też, że oni są świadomi, że ciąży na nich odpowiedzialność, żeby to drugie życie przeżywać dobrze. Oni rozumieją, że nie można życia podarowanego przeżyć byle jak.

- Podarowane życie się ceni, bo boimy się śmierci?

- Myślę, że mamy duże zadanie domowe do odrobienia, wielu z nas boi się śmierci. Jeśli w nas chrześcijanach jest taki wielki lęk przed śmiercią, to musimy głębiej uwierzyć. Powinniśmy mieć o wiele więcej pokoju, kiedy myślimy na temat śmierci. Przyznam się, że kiedyś w młodości na pogrzebach mówiłem: "śpiewajmy Alleluja". Dziś bym tego już nie zrobił, bo rozumiem, że dla wielu ludzi to trudny moment z punktu widzenia emocjonalnego. Natomiast sam motyw pozostaje słuszny. My możemy śpiewać Alleluja na pogrzebie, zresztą śpiewamy je podczas Mszy pogrzebowej, bo realizuje się to, do czego przez całe doczesne życie dążymy. Święci nie bali się śmierci. Święta Teresa z Avila, święty Jan od Krzyża wyrażali się: "umieram, że umrzeć nie mogę", oni rozumieli, że to życie doczesne jest gorsze od życia wiecznego, które nas oczekuje.

- Im było łatwiej, bo mieli codzienny, wyjątkowy kontakt z Bogiem. Trudniej jest odejść człowiekowi, który nie wierzy w nic, dla niego śmierć jest rzeczywiście kresem wszystkiego.

- Śmierć i dla wierzącego i dla niewierzącego powinna być czymś dobrym, dla wierzącego jest to wejście w życie wieczne, dla niewierzącego to wyzwolenie od trudów tego życia. Ja w swojej wierze twierdzę, że najbezpieczniejszą drogą dla nas jest wszczepienie się w Jezusa, bo On mówi: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem". Jeżeli przez chrzest, życie modlitewne tkwimy w Jezusie, to fakt, że nasze płuca już nie pracują, serce nie bije i następuje tak zwana śmierć, zakończenie naszego życia na ziemi, "nie wyrzuca nas poza burtę życia". Może wyrzucić nas z niego jedynie grzech.

- Myśli ksiądz, że wielu jest takich księży, którzy noszą przy sobie deklarację woli, mówią, że to nie grzech zgodzić się na pobranie z ciała bliskiej osoby narządów do transplantacji, że to nie grzech wyrazić taką wolę przed swoją śmiercią?

- Ja mam nadzieję, że w ogóle nikomu nie przychodzi do głowy, że to jest grzech. Nie spotkałem księdza, który by mówił, że grzechem jest nosić deklarację ze sobą albo oddać organy do transplantacji. Myślę też, że na pewno są księża, którzy noszą przy sobie oświadczenia woli, poznałem księdza, który sam jest po przeszczepie serca. Sądzę, że księża w parafii św. Józefa w Kielcach, czy w innych parafiach, gdzie przepowiadałem o transplantacji i były rozdawane oświadczenia woli, też pewnie wyrazili taką wolę. Nasz ksiądz Biskup ordynariusz napisał list w sprawie transplantacji do diecezjan. Myślę, że jako kapłani mamy dwa tory działania: uczyć ludzi istnienia podarowanego i dążyć do uzyskania dokładnego wyjaśnienia naukowego, kiedy życie na ziemi się kończy, żeby z punktu widzenia naukowego i etycznego nie było żadnych wątpliwości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie