MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kredyty dla naiwnych

/kam./

Tak w największym skrócie można opisać zasadę, na której opierają swoje działanie tak zwane systemy argentyńskie. Na ich przykładzie widać jak na dłoni, że Polska to raj dla oszustów, którzy w majestacie prawa wykorzystują najczęściej dwie kategorie ludzi - tych bardzo naiwnych albo tych bardzo zdesperowanych, tak bardzo, że nie patrzą od kogo właściwie chcą pożyczać pieniądze.

- To zasada działania. Firmy, które stosują "systemy argentyńskie" bazują na niewiedzy ludzi. Tolerują albo nawet zachęcają swoich agentów, aby świadomie dezinformowali klientów i zapewniali ich, że otrzymają upragnione pieniądze - mówi pracownica warszawskiej Rady Krajowej Federacji Konsumentów.

Daję słowo...

Na słowo właśnie uwierzył Andrzej, mieszkaniec jednej z podkieleckich miejscowości. - Potrzebowałem pieniędzy na dokończenie budowy domu. Wstyd się przyznać, ale zrobiłem z siebie "jelenia". Zostałem oszukany, a potem jeszcze zastraszany. I wiem, że takich ludzi jak ja jest mnóstwo - opowiada. - Skusiły mnie niskie raty na reklamie. Kiedy poszedłem do firmy to tam pan się zarzekał, że to nie jest "system argentyński". Przeczytałem umowę, starałem się zrozumieć tak jak potrafię i coś mi się nie zgadzało między tym co usłyszałem a tym, co przeczytałem. Ale przedstawiciel powiedział, że ta umowa jest nieadekwatna, że była tworzona dawno, a teraz firma działa inaczej.

- Powiedział: "Daję panu słowo, że za dwa tygodnie otrzyma pan pieniądze". Przyszedłem za dwa tygodnie, ale tego człowieka już nie było, zamiast niego jakaś dziewczyna robiła "maślane" oczy, że o niczym nie wie. No i zaczęło się. Dzwoniłem do prezesa, do dyrektorów, oczywiście nigdy nikogo nie mogłem zastać. Potem wyznaczyli mi trzy daty, kiedy powinienem dostać tę pożyczkę. Terminy przeszły, a pieniędzy nie było, więc poszedłem tam, puściły mi nerwy i zrobiłem awanturę. Potem dostawałem telefony, że jak będę odstraszał klientów, to mi spalą dom. Od ochroniarza w tym budynku wiem, że tam co dzień przychodzi ktoś oszukany - kończy opowieść.

Niestety, poza pokrzywdzonymi klientami chyba nikt inny nie jest szczególnie zainteresowany działalnością tego typu "towarzystw" finansowych i w tej luce prawnej czują się one świetnie. - Nadzór Bankowy nie zajmuje się tym, bo to przecież nie banki. Nie sądzę, że by ktoś inny nadzorował tę działalność. Tak naprawdę panuje zasada, że sprawę zgłasza się do prokuratury, gdy ktoś, najczęściej klient uzna, iż popełniono przestępstwo - usłyszeliśmy w biurze prasowym Narodowego Banku Polskiego, w którego strukturach funkcjonuje właśnie Nadzór Bankowy.

Prosty i genialny...

... system do nabijania w butelkę. Co jest najczęściej lepem na naiwnych? Krótki termin realizacji "pożyczki" czy też "kredytu", dostępność (bez poręczeń) i fakt, że jest on tani, a więc dla każdego. "System argentyński" polega na tym, że osoby przystępujący do niego same finansują zakup wybranych przez siebie towarów czy dóbr, jak samochód, mieszkanie czy sprzęt agd. Płacą na początek opłatę wstępną, a potem zaczynają spłacać raty - jeśli wiedzą, na czym polega gra. Chodzi bowiem o to, że spośród samych klientów tworzona jest grupa, określana również jako konsorcjum. Jego członkowie spłacają raty, a z uzyskanych w ten sposób pieniędzy co jakiś czas firma udziela wybranej osobie wymarzoną pożyczkę. Jakimi kryteriami się kieruje? Może to być losowanie, może to być mechanizm oparty na punktach - im więcej ktoś spłaci rat, tym więcej ma punktów. Co oczywiście nie ma głębszego sensu, bo gdyby miał tyle pieniędzy, to nie brałby "kredytu". Jeśli więc ktoś ma szczęście, to jako jeden na stu innych klientów dostanie pieniądze. A reszta musi czekać. I na tym właśnie polega oszustwo - nikt nie mówi, że pieniądze zamiast za dwa tygodnie możemy dostać za trzy lata.

Niestety, często ten mechanizm ukryty jest w tak zwanych warunkach ogólnych, pod zagmatwanym prawniczym żargonem, który mało kto jest w stanie przebrnąć i zrozumieć. To zresztą celowe działanie. Zanim więc podpiszemy taką umowę warto ją dać do przeczytania znajomemu prawnikowi. Jeśli takiego nie mamy, pozostaje jeszcze Federacja Konsumentów i powiatowi rzecznicy praw konsumenta - tam zawsze możemy się zwrócić.

Nie jest najtaniej

Tanie raty to mit - w ekonomii obowiązuje bowiem prosta zasada, że im większe ryzyko, tym większy musi być spodziewany zysk, w tym przypadku oprocentowanie, aby przedsięwzięcie w ogóle doszło do skutku. Dlatego to banki mają najtańsze kredyty, bo "najgłębiej" sprawdzają swoich klientów! Ponoszą potencjalnie najmniejsze ryzyko, więc mogą zadowolić się mniejszym zyskiem, czyli oprocentowaniem. Wszelkie firmy, które proponują pożyczki czy kredyty bez poręczeń muszą sobie to ryzyko odbić w oprocentowaniu rat, inaczej po prostu by im się to nie opłacało. Warto zwrócić uwagę jeszcze na samo słowo "kredyt". Tak naprawdę zgodnie z prawem kredytu mogą udzielać tylko banki. Przed podpisaniem umowy sprawdźmy więc, czy firma ma zezwolenie na prowadzenie działalności bankowej.

Po czym poznać, że daliśmy się zwieść?

Federacja Konsumentów ostrzega na swojej witrynie internetowej, że najczęściej realizowany scenariusz oszustwa przebiega następująco: najpierw podpisaliśmy umowę. Obiecywano nam kredyt wypłacony w ciągu kilku tygodni. Wypełniliśmy druk (zazwyczaj tabelę), w którym określiliśmy wysokość interesującej nas kwoty, oprocentowania (niewiarygodnie niskiego), czyli najczęściej kosztów administracyjnych i opłaty asygnacyjnej. Wpłaciliśmy kilkaset złotych opłaty przygotowawczej (ewentualnie wstępnej, zwrotnej). Podobno miała być przeznaczona na zabezpieczenie kredytu, weksla itp. Po przedstawieniu dowodu wpłaty podsunięto nam do podpisania kilkustronicowy tekst ogólnych warunków umowy. Czasem dzień wcześniej złożyliśmy "wniosek" - rzekomo o kredyt, jednak w rzeczywistości w żadnym dokumencie słowo to nie jest używane - firma miała sprawdzić naszą zdolność kredytową. Zrobiła to niewiarygodnie szybko, bo już następnego dnia albo nawet jeszcze kilka godzin później. Jeśli nasza sytuacja odpowiada opisowi podanemu powyżej możemy być pewni, że podpisaliśmy umowę w "systemie argentyńskim" (konsorcyjnym). Czy możemy się wycofać bez straty pieniędzy? Bez procesu sądowego to właściwie niemożliwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie