MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krwawy finał małej sprzeczki

Sylwia BŁAWAT <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Pocisk ugodził 31-letniego kierowcę prosto w szyję. Terenowy ford wypadł z drogi i wylądował na ogrodzeniu posesji…Wezwano pomoc, ale było już za późno. Mężczyzna nie żył.
Pocisk ugodził 31-letniego kierowcę prosto w szyję. Terenowy ford wypadł z drogi i wylądował na ogrodzeniu posesji…Wezwano pomoc, ale było już za późno. Mężczyzna nie żył. archiwum

Jedni pojechali tego dnia do znajomych dziewczyn w gminie Bieliny. Drudzy w tej właśnie gminie poszli tylko na piwo do sklepu. Spotkanie obu stron skończyło się dramatem. Jeden bezmyślny strzał odebrał życie 31-letniemu mężczyźnie.

31-latek spod Starachowic zginął na miejscu, tam w Hucie Starej, we własnym terenowym fordzie. Trzej ludzie, młodzi, którzy jeszcze nawet nie zdążyli założyć rodzin, mogą resztę życia spędzić teraz w więzieniu. Bo ich trzech, mieszkańców gminy Bieliny, prokurator oskarżył teraz o udział w zastrzeleniu 31-latka. A zaczęło się "niewinnie". Od głupiej sprzeczki przed sklepem. Takiej z serii "o nic"…

TO MIAŁ BYĆ MIŁY WIECZÓR

Tamtego dramatycznego dnia, 20 lutego, 31-latek spod Starachowic zadzwonił do swojego kolegi. Zaproponował wypad do podkieleckiej gminy Bieliny. Chcieli odwiedzić dwie znajome dziewczyny. Tamten się zgodził, wsiedli do forda maverica 31-latka i ruszyli w drogę. Kierowcy nie przyszło do głowy, że to już ostatnia przejażdżka w jego życiu.

Na miejscu spotkali się z przyjaciółkami. Już w aucie pili alkohol, a potem 31-latek zaproponował, żeby może pojechali do Jodłowego Dworu. Ponieważ reszta towarzystwa się zgodziła, tak właśnie zrobili. A tam na parkingu przed hotelem, znowu coś wypili.

Około godziny 20.20 pojechali przed sklep do Huty Szklanej. Obie dziewczyny - 20- i 22-latka - wysiadły z auta i ruszyły po zakupy. Po colę, tonic, chipsy i gumy do życia. Ale to, że pojawiły się przed tym sklepem, niestety, w jakiś sposób od nich zresztą niezależny, stał się początkiem zła, które potem nastąpiło. Dlaczego?

OD TEGO SIĘ ZACZĘŁO

W tym czasie przed sklepem, jak to często bywa w niewielkich miejscowościach, stała grupa miejscowych chłopaków. Oddawali się jedynej dostępnej akurat rozrywce - popijali piwko. I to oni - jak potem napisano w akcie oskarżenia - zaczepiali te dwie dziewczyny. W śledztwie jeden zeznał, że robili to właściwie wszyscy.

One nie zareagowały. Odezwał się 31-letni kierowca forda - według prokuratora między nim a dwoma miejscowymi mężczyznami doszło do ostrej wymiany zdań. Gdy kobiety wróciły do samochodu, kierowca forda wycofał wóz o kilka metrów, a potem ruszył w kierunku dwóch miejscowych. Ustalono potem także i to, że ci uskoczyli, a jeden z nich - 29-latek - w auto rzucił butelką z piwem. Celnie, szkło roztrzaskało szybę w drzwiach od strony kierowcy forda. W kierunku wozu poleciały śnieżki i kolejne butelki.

Ale ford już odjechał. Roztrzaskane okno kierowca zakrył kurtką. Na tym wszystko mogło się skończyć. Ford pojechał w kierunku Jodłowego Dworu, a tu młodzi ludzie znów coś pili.

RUSZYLI NA POSZUKIWANIA

Tylko że to nie był koniec, ale niestety początek. Przed sklepem w Hucie mężczyźni stwierdzili, że tak tego nie zostawią. Samochodami ruszyli na poszukiwanie forda. I znaleźli go - namierzyli terenówkę na parkingu przed hotelem. Nie podeszli jednak. Zawrócili do Huty Podłysicy. Według prokuratora tu popijając piwo przed sklepem jeden z miejscowych - 25-latek - zatelefonował do swojego 27-letniego kumpla i poprosił, żeby przyjechał. Tak też się stało, nie minęło wiele czasu, a w miejscowości pojawił się ciemnozielony opel astra. Do auta 27-latka wsiadło jeszcze dwóch mężczyzn - ten, który do niego dzwonił oraz ów 29-letni człowiek, który wybił butelką szybę w fordzie.

Z ustaleń śledztwa wynika, że pasażerowie poprosili kierowcę, by ruszył w kierunku Jodłowego Dworu. Nie dojechali tam jednak, bo po drodze minęli forda mavericka. Tego, którego szukali. To wtedy obaj pasażerowie opowiedzieli kierowcy, co zaszło przed sklepem. Jeden z nich poprosił właściciela auta, by pojechał do domu. Po co? Po dubeltówkę. Tak też się stało.

Na pytanie, po co im była broń, już potem, w śledztwie mówili, że właściwie za tymi z forda jechali po to, żeby się dowiedzieć, dlaczego przed sklepem kierowca chciał przejechać miejscowych, zaś broń była im potrzebna, żeby obcych postraszyć. Jeden mówił o strzelaniu w powietrze, drugi - o planowaniu strzałów wokół terenówki… Broń, niestety, faktycznie ze sobą zabrali.

JEDEN STRZAŁ. CELNY.

Gdy już się uzbroili, ruszyli oplem na poszukiwanie maverica. Jechali przez Hutę Nową w kierunku Huty Starej, I to tutaj zauważyli poszukiwany przez siebie wóz. Z opla - zdaniem prokuratora - wysiadł 25-latek. Między nim, a kierowcą forda doszło do sprzeczki, ale młody człowiek wrócił do samochodu. Według śledczych, krzyczał, by gonić odjeżdżającego mavericka.

Młodzi ludzie z terenówki nie czuli zagrożenia. Nie przyszło im do głowy, że poza awanturą, czy ewentualnie wymianą ciosów, może stać się coś jeszcze. Ford nie odjechał daleko. Kilkadziesiąt metrów dalej zawrócił i ruszył w kierunku opla…

Prokurator ustalił, że wtedy miał paść pierwszy strzał - siedzący obok kierowcy opla 29-latek odkręcił szybę i próbował strzelić do terenówki. Nie udało się, bo broń miała zablokowany spust. Jeden z jego kolegów mówił potem, że widział, jak mężczyzna składa się do strzału… Potem się z tego wycofał. W śledztwie ustalono i to, że drugi z pasażerów mówił do 29-latka, by oddał mu broń, bo ma lepszą pozycję do strzału.

Ten jednak, według śledczych, wypuścił dubeltówkę tylko na chwilę, żeby któryś z kolegów ją odblokował. Gdy tak się stało, broń znów znalazła się w rękach 29-latka. Auta już niemal się mijały. Kierowca opla, zdaniem prokuratora, zwolnił na tyle, by pasażerowie zdążyli wysiąść. Z akt sprawy wynika, że jeden z nich machał do kierowcy forda, żeby ten się zatrzymał, a w tym czasie - wedle prokuratury - drugi z opla, ów 29-latek wysiadł i strzelił w kierunku forda.

Niestety, celnie. Szyby w drzwiach kierowcy już nie było, pocisk nie natrafił na żadną przeszkodę… Ugodził 31-letniego kierowcę forda prosto w szyję… Ford wypadł z drogi i wylądował na ogrodzeniu pobliskiej posesji… Dokładnie o godzinie 21.42 pasażerowie samochodu wezwali pogotowie do kolegi, jak sądzili, tylko rannego. Ale na pomoc było już za późno. Mężczyzna nie żył.

Opel odjechał. Kierowca odwiózł pasażerów przed sklep w Hucie Podłysicy. Według prokuratora tu obaj mężczyźni - i 29-, i 25-latek wysiedli, a miejscowym, wciąż popijającymi piwko, zakazali cokolwiek mówić. Kierowca samochodu nie wrócił do domu. Pojechał do Bielin do brata i w szopie schował dubeltówkę. Tam znaleźli ją policjanci.

TRZEJ OSKARŻENI

Jeszcze tej samej nocy cała trójka z opla została zatrzymana. I 29-latek, który - zdaniem śledczych pociągnął za spust, i 27-letni kierowca opla. I 25-letni drugi pasażer tego wozu. Cała trójka została aresztowana, wszyscy wciąż są za kratami.

29-latek nie zaprzeczał, że to on rzucił najpierw śnieżką, a potem butelką w forda przed sklepem. Mówił, iż zrobił tak dlatego, że kierowca samochodu, chciał go potrącić. Nie zaprzeczał także i temu, że oddał strzał w kierunku wozu, ale utrzymywał, iż chodziło tylko o wystraszenie podróżujących autem. W toku śledztwa stwierdził, że już po tym, jak padł strzał, nie interesował się, co się stało z tamtym samochodem i jadącymi nim ludźmi…

Wszystkich trzech podejrzanych badali biegli psychiatrzy i psychologowie, jednego z nich poddano nawet obserwacji sądowo-psychiatrycznej. Opinia za każdym razem była taka sama - w chwili tamtych wydarzeń wszyscy trzej byli w pełni poczytalni.

Teraz Prokuratura Rejonowa Kielce Wschód wszystkich trzech młodych mężczyzn postawiła w stan oskarżenia. Zarzuciła im nielegalne posiadanie broni, 29-latkowi także zniszczenie wartej niecałe 400 złotych szyby w fordzie. Wszyscy trzej odpowiedzą także za udział w zabójstwie z użyciem broni, prokurator uznał, że mieli zamiar zabić. Do tego żaden z nich się nie przyznał. Jeśli jednak sąd uzna ich winę, grozić im może nawet dożywocie.

DLACZEGO?

Mimo że śledczym udało się odtworzyć, niemal minuta po minucie, przebieg tamtego tragicznego wieczoru, wciąż nie ma odpowiedzi na jedno pytanie: dlaczego? Czemu zwykła pyskówka, jakich dziesiątki, skończyła się takim dramatem?

- Właściwie nie ma odpowiedzi na to pytanie. Możliwe, że była to kombinacja kilku składników. Wypitego alkoholu, zadziorności i obecności przy pierwszej wymianie zdań kobiet. Gdyby ich nie było, może w ogóle nie doszłoby do pyskówki. Możliwe, że wówczas żadna ze stron tak głupiego "konfliktu" nie próbowałaby udawać bohaterów. A może to po prostu źle pojęte ego? - zastanawia się jeden z kieleckich policjantów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie