Między posesjami pana Włodzimierza a jego sąsiada przebiega droga. Na pierwszy rzut oka trudno to stwierdzić, bo jest całkowicie zarośnięta, ale ponoć służy jako dojazd do pobliskich pól od asfaltowej szosy. Ponoć, bo dziś nie ma żadnych śladów, że ktoś tam jeździ. Ale żeby przejezdność została zachowana, gmina postanowiła ściąć rosnące tam wysokie drzewo.
Jesion, bo o nim mowa, rósł w linii przebiegu ogrodzenia. Dlatego znajdował się poza płotem, aby pan Włodzimierz – jak sam podkreśla – nie wyszedł z tym płotem poza obrys działki. Dziś po drzewie są pień i odrosty.
- Drzewo ścięto w kwietniu 2013 roku, pod moją nieobecność. Pewnego razu przyjeżdżam do domu i patrzę, że go nie ma. Nie było żadnego kawałka po nim, nawet trocin pilarze nie zostawili – mówi pan Włodzimierz.
Mężczyzna ogromnie się zdziwił wycinką. Był przekonany, że pod topór, a ściślej piłę mechaniczną, pójdzie rosnący około 150 metrów od jego posesji klon. Bo właśnie na ścięcie klonu gmina Morawica w Starostwie Powiatowym w Kielcach otrzymała pozwolenie. – Patrz pan – pokazuje nam kserokopię decyzji starostwa pan Włodzimierz. – Jak byk pisze, że chodzi o klon o obwodzie pnia 103 centymetry. A oni ścięli jesion, który na wysokości 130 centymetrów miał obwód ponad 260 centymetrów. To barbarzyństwo – uważa mieszkaniec Lisowa. W dokumencie – decyzji o pozwoleniu na wycinkę – faktycznie jest napisane, że chodzi o klon.
Wycięte drzewo znajdowało się – jak ocenił poproszony o to przez pana Włodzimierza dendrolog – w 67 procentach na terenie jego działki, a tylko w 33 procentach na terenie gminy, czyli w pasie drogowym. – Bo przez kilkadziesiąt lat tak się rozrosło, że wyszło poza posesję – dodaje mężczyzna.
Gmina zdecydowała się na wycinkę drzewa, aby udrożnić wąską drogę. – Ale wnioskował o to właśnie pan Skorek, a także jego sąsiad – podkreśla Marcin Dziewięcki, zastępca burmistrza Morawicy. Dodaje, że drzewo ścięto legalnie. – Starosta kielecki wydał odpowiednią decyzję, więc działaliśmy na jej mocy, czyli zgodnie z prawem – zaznacza.
Dlaczego jednak w pozwoleniu na ścięcie wpisano klon, a ścięto jesion? – Pracownik starostwa przeprowadzał na miejscu wizję lokalną w marcu, gdy trwała jeszcze zima. Drzewo nie miało liści i po prostu pomylił się w jego nazwie. Ale na pewno o to ścięte drzewo chodziło, bo żadne inne tam przecież nie rosło – tłumaczy Marcin Dziewięcki.
- Gmina twierdzi, że ścięła drzewo, bo utrudniało przejezdność drogi. Dziwne, bo został pień, który teraz też przeszkadzałby przejechać – mówi Włodzimierz Skorek, który sprawę wycinki skierował do Sądu Rejonowego w Kielcach. Sąd w marcu tego roku orzekł, że gmina ma zapłacić mężczyźnie 385 złotych odszkodowania za drzewo, bo na tyle wycenił je biegły sądowy. Pan Włodzimierz się z tym nie zgodził i złożył apelację do Sądu Okręgowego w Kielcach. Domaga się od gminy, by w miejscu wyciętego jesionu na własny koszt nasadziła takie samo drzewo o takiej samej grubości pnia. W tym celu wynajęty przez niego biegły z zakresu dendrologii wycenił, że koszt takiej operacji – nasadzenie drzewa plus jego wcześniejszy transport – wyniósłby 20 tysięcy złotych.
Władze gminy nie zamierzają jednak tej prośby spełnić, natomiast chcą zakończyć spór i osiągnąć porozumienie. – Posadzenie nowego drzewa tam, gdzie jeszcze niedawno rosło stare, czyli w pasie drogowym, byłoby bez sensu. Dlatego jesteśmy skłonni posadzić drzewo, ale w innym miejscu na działce pana Skorka – kończy Marcin Dziewięcki.
Rozprawę apelacyjną w Sądzie Okręgowym w Kielcach zaplanowano na 4 października 2017 roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?