Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie umierali nam na rękach - dramatyczna relacja ludzi, którzy byli na miejscu katastrofy kolejowej w Szczekocinach

Przemysław CHECHELSKI [email protected]
Sławek Molenda ma zaledwie 16 lat, a również wydobywał ludzi z pogniecionych pociągów
Sławek Molenda ma zaledwie 16 lat, a również wydobywał ludzi z pogniecionych pociągów Przemysław Chechelski
Dramatyczne relacje ludzi, którzy pierwsi byli na miejscu sobotniej katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. To co zobaczyli było przerażające.

- Usłyszałam potworny huk. Dom zadrżał. Na początku myślałam, że pociąg się wykoleił. Pobiegłam na miejsce. Widok był okropny. Leżały zmasakrowane ciała - opowiadają kobieta mieszkająca najbliższej sobotniej katastrofy kolejowej. Na miejsce pomagać ofiarą pośpieszyły całe rodziny z okolicznych domów, nawet kilkunastoletni chłopcy.

Dzień się kończył, ludzie w domach oglądali telewizję. Wszyscy żyli już następnym dniem. U sołtysa miała odbyć się impreza z okazji Dnia Kobiet.... Wszystko przerwał ogromny huk. Gdy ludzie wybiegli ze swoich domów lub otworzyli okna, dostrzegli w ciemnościach pociąg i usłyszeli jęki, krzyki, wołanie o pomoc i płacz.... Do sobotniej katastrofy kolejowej doszło zaledwie kilkadziesiąt metrów od najbliższych zabudowań. Ich mieszkańcy dotarli na miejsce jako pierwsi. - Nie da się tych scen zapomnieć - mówią.

WIDOK BYŁ STRASZNY

- Byliśmy na zbiórce Ochotniczej Straży Pożarnej w Goleniowach. To było podsumowanie ubiegłego roku. Nagle zawyła syrena. Strażacy szybko wsiedli w wozy bojowe. My z kolegą przyjechaliśmy za nimi samochodem. Na miejscu zaczęliśmy pomagać ludziom wydostać się z wagonów. Widok był straszny. Było bardzo dużo krwi, zmasakrowane ciała... - przerywa rozmowę 16 letni Sławomir Molęda. - Na początku pomagaliśmy wydostawać się ludziom z wagonów. Potem, gdy pojawiło się pogotowie doprowadzaliśmy do niego ludzi. Niektórzy byli w szoku. Nie wiedzieli, co się stało, gdzie mają iść - dodaje

Jego rodzice w czasie zderzenia byli w domu. Jak twierdzi usłyszeli ogromnych huk. - Przez okno nie mogli nic zobaczyć. Dopiero, gdy moja siostra wybiegła na drogę zobaczyła, że zderzyły się pociągi. Wszyscy chwilę później wybiegli z domu i też poszli pomagać - opowiada Sławek.

SŁYCHAĆ BYŁO KRZYKI I JĘKI

Zofia Kozik mieszka najbliżej miejsca tragedii. Rozbite wagony leżały na jej działce. Również usłyszała ogromny huk i zgrzyt. - Pobiegłam tam. Było ciemno. Słuchać było tylko krzyki i jęki. Ciężko było dojść, bo to jest teren podmokły, bagna. Rannych wyciągali nawet bardzo młodzi chłopcy. Ludzie umierali im na rękach. Nie widziałam nigdy w życiu czegoś takiego. Mój syn miał wypadek, zmarł mi mąż, ale takiej tragedii nie widziałam. To było straszne przeżycie. Nawet głowa leżała odcięta - opowiada drżącym głosem pani Zofia.

- Ludzie z całej wsi się zbiegli. W mediach mówią, że to mieszkańcy Szczekocin. Do Szczekocin jest kilometr. To ludzie z Chałupek byli pierwsi i pomagali, udzielali koce, wodę... U sołtysa następnego dnia mieliśmy mieć Dzień Kobiet. Wszystko było przyszykowane na stołach i tam dużo ludzi skierowaliśmy. Niektórzy szli z pociągu na oślep, przed siebie. Jeden człowiek z dzieckiem wpadł do naszego stawu. Dobrze, że wody nie napuszczaliśmy dużo - relacjonuje kobieta.

Jak twierdzi szczęście, że pociągi nie zderzyły się dalej, w lesie. Jest to teren bagnisty, niedostępny. - Prowadzi tam tylko jednak podmokła droga. Chyba jedynie helikopterami można by wydostawać stamtąd ludzi - mówi pani Zofia.

ZATRZĘSŁA SIĘ PODŁOGA

Kilkadziesiąt metrów od miejsca tragedii mieszka również Anna Kwiecień, sołtys wsi Chałupki. Z całą rodziną oglądali w tym czasie program X Factor. Grała głośno muzyka, wiec nie usłyszeli huku, ale... - Strasznie zatrzęsła się podłoga. Podeszliśmy do okna i zobaczyliśmy, że stoi pociąg. Myśleliśmy, że potrącił sarnę, albo się wykoleił. Gdy jednak otworzyliśmy okno usłyszeliśmy krzyki, wołanie o pomoc, płacz... Wtedy rodzice szybko się ubrali, bo już byli w piżamach i pobiegli - opowiada Marta, córka sołtyski.

- Przeraziłam się. Zaczęłam się trząść. Wróciła mama. Powiedziała, że dwa pociągi się zderzyły, że jest wielu rannych, że już wszędzie zadzwoniła. Potem z siostrą pomagałyśmy ludziom, którzy wyszli z tego o własnych siłach. Następnego dnia miał być u nas Dzień Kobiet. Wszystko było przygotowane. Robiłyśmy ludziom herbatę, kawę.... O dziwo byli spokojni, rozmawiali ze sobą jakby do końca jeszcze nie byli świadomi, co się tak naprawdę stało - opowiada Marta.

BĘDĄ PAMIĘTAĆ

Przy drodze w Chałupkach, na przeciwko miejsca tragedii od dziesiątek lat stoi stary, zardzewiały krzyż. Jeszcze kilka dni temu zarośnięty był krzewami. Mieszkańcy tej małej miejscowości podobnie jak podczas akcji ratunkowej szybko się zmobilizowali. Wyczyścili teren wokół niego. Zapalili znicze. - W każdą rocznicę tego strasznego wypadku oraz w Święto Zmarłych będziemy palić tutaj znicze - mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie