Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małgorzata Wypychewicz, założycielka Fundacji Jesteśmy Blisko, mówi o raku piersi

Rafał Banaszek
archiwum Fundacji Jesteśmy Blisko
- Dziewczyny, warto żyć! - mówi Małgorzata Wypychewicz, założycielka Fundacji Jesteśmy Blisko

W dniach 23-25 sierpnia na parkingu przy ZPUE we Włoszczowie stanie cytomammobus ze Świętokrzyskiego Centrum Onkologii, w którym panie będą mogły wykonać bezpłatne badania cytologiczne i mammografię. Pani Małgorzato, dlaczego te badania są tak ważne? Pytamy Panią nie bez kozery, gdyż kiedyś sama wygrała Pani walkę z rakiem piersi.
- Uważam, że mam szczególne prawo, by zaprosić was - drogie panie na te badania, bo sama przeszłam chorobę nowotworową – raka piersi, która spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, kiedy miałam 44 lata. Na mnie – kobietę, szczęśliwą matkę, żonę. Dziś, z perspektywy czasu, mogę śmiało powiedzieć, że tylko wczesna diagnoza tej choroby sprawiła, że teraz mogę walczyć o was i to was nakłaniać do zrobienia tych badań, bo wiem, że to ma sens. Ja wykonywałam badania USG piersi co pół roku i tylko to uchroniło mnie przed śmiercią. I jeszcze na pół roku przed diagnozą nie wykryto żadnych zmian nowotworowych, choć już następne badanie wykazało liczne mikrozwapnienia, choć nie była to żadna przerażająca diagnoza. Pani ginekolog dała mi wtedy skierowanie na biopsję, a jej wynik był pozytywny dla mnie, dlatego z uśmiechem na ustach postanowiłam z mężem wyjechać na urlop. Jednak mojej lekarce ten wynik nie do końca się podobał, jej zdaniem coś było nie tak. Skierowała mnie na kolejną biopsję. Ja nie zmartwiłam się rezultatem i wyjechałam na urlop. Po czterech dniach dostałam wynik, który brzmiał jak wyrok – nowotwór złośliwy.

Co człowiek czuje w takiej chwili?

- Tego nie da się opisać. W takim momencie wali się cały świat. Nie pamiętam ile kilometrów przeszłam brzegiem morza, bo chciałam zostać sama ze sobą. Ale przychodzi następny dzień i człowiek zdaje sobie sprawę, że jest jak jest i że nie jesteśmy w stanie niczego zmienić. Pozostaje nam zakasać rękawy i ruszyć do walki.

Czas w Pani przypadku był zapewne niezwykle ważny.

- Tak. Częste wykonywanie badań uratowało mi życie. Następna diagnoza onkologa potwierdziła, że był to najwyższy czas na walkę z nowotworem, który przez zaledwie pół roku rozsiał się na taką skalę, że zaczął przedostawać się do węzłów chłonnych. Gdyby to było kolejne pół roku, moje szanse na wyleczenie byłyby zerowe. Jestem więc wyleczona dzięki wczesnej diagnostyce i dziś mogę powiedzieć, że jestem zdrowa.

Jak chce Pani zachęcić inne kobiety do zbadania się?

- Dziewczyny, warto żyć! To jest taki pusty slogan w momencie, kiedy nam nic nie zagraża, ale kiedy przeszłam tę całą drogę mogę śmiało powiedzieć, że warto było walczyć: dla siebie, dla rodziny, dla bliskich i przyjaciół, bo świat jest piękny. Dzisiaj, w dobie epidemii chorób nowotworowych, nie pozwólmy, aby przez lęk przed badaniami, bagatelizowanie niektórych objawów pozwolił wygrać tej chorobie. Jedyne, co możemy zrobić, to pójść, zbadać się, odebrać wynik i upewnić się, że jesteśmy zdrowe. A nawet jeśli w tym wyniku coś będzie nie tak, to mamy szansę, żeby się wyleczyć. Dzisiaj rak to nie wyrok. Jeżeli wcześnie zdiagnozujemy chorobę, to mamy szansę powrócić do normalnego życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie